czwartek, 24 września 2009

Pierre Hermé, brownies, koniak i złote perelki


Kolejna, 13-sta edycja, Weekendowej Cukierni dobiega końca. Jeżeli jeszcze najdzie Was ochota na przyłączenie się do wspólnej zabawy, to macie trzy dni na zakasanie rękawów i popełnienie zaproponowanego ciasta. Nie będziecie żałować! Wszystkich tych, którzy obawiają się, że ciasto jest pracochłonne wyprowadzam z błędu. Ono tylko tak strasznie wygląda, robi się je w mgnieniu oka, zawłaszcza gdy do pracy zagoni się pozostałych domowników... w końcu jak chcą jeść, to niech trochę popracują ;)
Pod koniec weekendu, nie zapomnijcie przesłać mejla do Młodej z linką do przepisu na Waszym blogu. Ona już zajmie się resztą. Dziękuję Poleczko :*

Ja zmuszona jestem pospieszyć się z publikacją moich zmagań z przepisem Pierre Hermé, ponieważ, jak już wcześniej to zostało zapowiedziane, wrześniowe weekendy spędzamy w szalecie (fran. chalet – chata/domek w górach i nie tylko :)) kompletnie odcięci od netu oraz telefonu. Świat może się zawalić, a my będziemy żyć w nieświadomości... przynajmniej do niedzieli wieczorem. To jeszcze muszę się Wam pochwalić, bo od tygodnia chodzę dumna i blada, gdyż w zeszłą niedzielę pokonałam samą siebie oraz przełęcz Forcletta na wysokości 2876 mnmp. Pokonałam i nie umarłam, co należy okreścić mianem cudu :D

Dziękuję za wspólną zabawę i życzę Wam pięknego, jesiennego weekendu. Do zobaczenia wkrótce!



Pierre Hermé, brownies, koniak i złote perełki:
przepis pochodzi z książki Pierre'a Hermé "Mes desserts préférés" Agnès Vienot Editions, 2003, str. 195

Złote perełki, czyli rodzynki:
120 g żółtych rodzynek (koniecznie muszą być żółte, bo wtedy ładnie wyglądają:))
70 g wody
70 g koniaku (można zastąpić rumem)

Rodzynki umieścić w niewielkim garnuszku. Zalać je wodą i zagotować. Gotować przez 1-2 minuty do momentu, aż woda prawie całkowicie wyparuje.
Zdjąć garnuszek z ognia, zalać koniakiem i podpalić, starając się przy okazji nie poparzyć paluchów, tudzież nie puścić z dymem kuchni ;)
Potrząsać płonącym garnuszkiem do moment, aż płomień zgaśnie. Przełożyć do szklanej miseczki, dokładnie przykryć i ostudzić. Przechować w lodówce nawet do 5 dni. Rodzynki najlepiej przygotować dzień wcześniej.

Brownies:
70 g poszatkowanej gorzkiej czekolady
130 g miękkiego masła
2 jajka średniej wielkości, w temperaturze pokojowej, delikatnie ubite
125 g cukru
60 g przesianej mąki
100 g grubo poszatkowanych orzechów pecan (można zastąpić włoskimi)

Nagrzać piekarnik do 180°C. Wysmarować tortownicę o ø 22 cm masłem i wyłożyć papierem do pieczenia.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Zdjąć z ognia i odczekać, aż jej temperatura spadnie do 45°C (gdy robiłam pierwszym razem, nie miałam termometru... i też wyszło ;)).
Masło delikatnie wymieszać przy pomocy silikonowej łopatki do momentu, aż uzyska kremową konsystencję (oczywiście użyłam miksera na najwolniejszych obrotach ;)) Dodawać, cały czas dokładnie mieszając, czekoladę, jajka, cukier mąkę oraz orzechy pecan.
Przełożyć ciasto do tortownicy. Piec około 10-13 minut. Ciasto powinno mieć suche brzegi i delikatnie kleić się po środku. Wyjąć z piekarnika i pozostawić do ostygnięcia.
Ciasto, dokładnie zawinięte, można przechowywać przez 2 dni w lodówce lub przez miesiąc w zamrażalniku.

Crème pâtissière:
125 g pełnotłustego mleka
1/2 laski wanilii
2 małe żółtka
25 g cukru
11 i 1/2 g przesianej Maïzeny (lub mąki ziemniaczanej)
12 i 1/2 g miękkiego masła

Laskę wanilii rozciąć i wyskrobać nasionka. Zalać wszystko mlekiem. Zagotować. Zdjąć z ognia, przykryć i odstawić na 30 minut.
Przygotować dwie miski o różnej średnicy tak żeby jedną można było włożyć do drugiej. Wypełnić większą lodem (użyłam jednej metalowej miski, którą uprzednio wstawiłam do zamrażarki na godzinę).
W garnuszku z grubym dnem, ubić razem żółtka, cukier oraz przesianą Maïzenę. Dodać ¼ mleka i nadal ubijać. Gdy wszystko dokładnie się połączy i będzie miało taką samą temperaturę, dodać resztę mleka. Wyjąć laską wanilii.
Podgrzewać delikatnie krem bez przerwy ubijając, aż do momentu, gdy się zagotuje. Gotować 1-2 minuty cały czas ubijając. Zdjąć krem z ognia i przełożyć do mniejszej miski i ustawić ją w misce z lodem. Schładzać cały czas energicznie mieszając, żeby nie porobiły się grudki. Gdy krem osiągnie temperaturę 60°C dodać po trochu masło mieszając, aż dokładnie się rozpuści i połączy z kremem. Ostudzić.
Szczelnie przykryty crème pâtissière można przechowywać do 2 dni w lodówce

Krem z koniakiem:
340 g śmietanki (użyłam 35%)
4 g żelatyny
3 i 1/2 łyżki koniaku (lub rumu jeżeli rodzynki macerowały się w rumie)
190 g kremu pâtissière

Namoczyć listki żelatyny w zimnej wodzie. Odcisnąć i odstawić na bok.
Ubić delikatnie śmietankę (ubiłam mocniej niż delikatnie ;)). Odstawić na bok.
Rozpuścić żelatynę w garnuszku. Dodać koniak i dokładnie wymieszać. Dodać ¼ kremu pâtissière i wymieszać. Jeżeli temperatura kremu jest wyższa niż 21°C, wstawić miskę z kremem do zimnej wody.
Dodać pozostały krem pâtissière, delikatnie wymieszać. Na końcu dodać ubitą śmietankę i ponownie wymieszać.

Przezroczysta polewa:
Jeżeli macie już dosyć i na samą myć o kolejnej chwili spędzonej przy garach, robi się Wam słabo, to możecie użyć galaretki z jabłek lub pigwy. Galaretką, przed użyciem, należy delikatnie podgrzać. Jeżeli macie ochotę przygotować samemu polewę, oto przepis ;)

50 g cukru
1 opakowanie przezroczystej polewy żelującej do tart owocowych (użyłam polewy Dr. Oetker Tortenguss)
150 g wody (dodałam 250 ml)
skórka z połowy cytryny i pomarańczy
łyżeczka soku z cytryny
1/4 laski wanilii
3 listki mięty

Wymieszać polewę żałującą z cukrem. Odstawić na bok.
Wodę podgrzewać z rozkrojoną wanilią, skórką cytryny i pomarańczy. Gdy jest letnia, dodać, cały czas mieszając drewnianą łyżką, wymieszany cukier z polewą. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować około 3 minut. Dodać sok z cytryny i ponownie zagotować. Zdjąć garnek z ognia, dodać listki mięty, przykryć i odstawić na około 15 minut. Odcedzić polewę i pozostawić do całkowitego ostygnięcia w temperaturze pokojowej. Jeśli polewa za mocno się zetnie wystarczy ją delikatnie podgrzać.
Polewę można przechowywać w lodówce przez tydzień lub po prostu ją zamrozić.

Końcówka:)
Odsączyć rodzynki na sitku. Przed użyciem osuszyć je dodatkowo ręczniczkiem papierowym. Przełożyć ciasto ponownie do tortownicy, lub użyć obręczy ze stali nierdzewnej (ta ostania świetnie się sprawdza).
Wylać na ciasto połowę kremu. Na krem wyłożyć rodzynki (zostawić do dekoracji ¼ rodzynek) i przykryć ponownie kremem. Wygładzić starannie wierzch.
Wstawić ciasto na godziną do zamrażalnika. Tak przygotowane ciasto, dokładnie zawinięte w folię można przechowywać w zamrażalniki przez 2 tygodnie.

Udekorować ciasto pozostawionymi rodzynkami oraz świeżym winogronami. Polać przestudzoną polewą i wstawić do lodówki na godzinę.

Smacznego :)


RECETTE EN FRANÇAIS:...

24 komentarze:

  1. Wow, pięknie ci to ciasto wyszło! :-)
    I jasne rodzynki tak pięknie wyglądają :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniale wygląda, co do smaku to się znowu nie będę zachwycała bo mi ślinka cieknie na samo wspomnienie:P
    i hmm... co do pracochłonności, to ja niestety nie miałam nikogo do pomocy i z białą masą szczerze to mi trochę zeszło, bo brownies i cała reszta to w try miga się przygotowuje:) podsumowując ciasto jest siebie warte, do samego ciasta czekoladowego jak już u siebie pisałam na pewno jeszcze nie raz wrócę

    OdpowiedzUsuń
  3. Siostruniu ja będę miała ciut opóżnienia, Piękny nie zrobi tego ciasta tak jak ja bym chciała, więc musi zaczekać aż się z wyrka podniosę...
    Cudnie wygląda. A na tym ciemnym tle prezentuje się iście królewsko :)
    Miłego WE :)
    Nie potopcie się w tym Szalecie :D

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję Ci pokonania tak poważnej przełęczy. ROzumiem Twą dumę, bo gdy kilka lat temu pokonałam przełęcz powyżej 2000m, z łańcuchami i wspinaczką, długo nie mogłam się pozbierać! Ze strachu :)

    A szaletu zazdroszczę...;)

    Ciasta także, strrrrasznie wykwintnie się prezentuje!

    OdpowiedzUsuń
  5. Znowu to ciasto będzie mi się śnić po nocach, jest wspaniałe i pięknie się prezentuje!
    Gratuluję przełęczy i trochę zazdroszczę ale malutko :)
    Co do pracochłonności, to ja nie miałam pomocników, same darmozjady w domu ale i tak zrobiłam w trzy sekundy, trochę dłużej się zsiadało, najgorzej, że jedzenie trwało 3 milisekundy :)

    Miłego szaletowania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żabo, gratuluję zdobycia szczytów i tych wspinaczkowych i tych kulinarnych, bo to ciasto to prawdziwy cud jest :) Ja się za nie biorę w niedzielę i już się doczekać nie mogę :)
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Anoushko, nooo, taka wysokość pokonana... - wielki szacunek się należy.
    Ciastem dałaś po oczach i to dość poważnie, aż mnie bolą. :D Ja ciągle nie mam odwagi, by za nie się zabrać. Ten krem mnie przeraża.:(

    Aaa... i wypoczywaj w tym szalecie. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Och ! Przepiękne ciasto!
    Wspaniałe wykonanie i cuuuudowne zdjęcia!
    Ależ mi narobiłaś apetytu!
    No piękne!:)

    Miłego wypoczynku :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciasto wygląda tak pięknie !!!!
    A i bardzo elegancko
    Ja mam moje rodzynki dużo ciemniejsze(moczą się właśnie w koniaku), wiec będzie to stare złoto (perełki tytułowe:DDD)
    Gratuluje zdobytego szczytu

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie przepis nie przeraza, ale nie mam teraz mozliwosci gotowania. Wiec moj wypiek pojawi sie pewnie za jakis miesiac ;) Ale na pewno pojawi, bo dodatkowo Twoje zdjecia pokazuja, ze warto. Wyglada przapetycznie i bardzo dostojnie.
    Pokonanania strachu gratuluje. Ja bym sie nie odwazyla,ale i tak wezme z Ciebie przyklad tylko skupie sie na czyms mniej ryzykownym: sprobuje pokonac wstyd i zapisze sie w koncu na te lekcje hiphopu.
    I napisze wkrotce do Ciebie:*

    OdpowiedzUsuń
  11. No proszę, Żabooo, wysoko skaczesz :) Piękne ciasto.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anoushko, mam nadzieje ze bawisz sie tam dobrze w tym szalecie ;-) albo ze przynajmniej dobrze odpoczywasz.
    A tymczasem chcialam Ci powiedziec, ze ciasto u Ciebie wyglada oblednie, och dobrze ze ta Mala Cie namowila!
    Pozdrowienia sle...
    PS. Rzeczywiscie praskie temperaturom daleko do jerozolimskich, ale w Pradze jest slicznie, racja!

    OdpowiedzUsuń
  13. pyszne
    http://kuchniaalicji.blogspot.com/2009/09/pierre-herme-brownies-koniak-i-zote.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Twoje zdjęcia, dodatkowo mnie zdeterminowały i zachęciły i tym razem mogę nawet powiedzieć, że wiem już jak to smakuje. Zrobiłam!Świetny łatwy przepis! Dziekuję Anoushko:))

    OdpowiedzUsuń
  15. Jako, ze sama go nie robilam tylko jadlam gotowe zrobione przez wlascicielke bloga, wiec nie mialam problemu z robieniem go, ale smak jego jest niezapomniany. poprostu pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  16. Już jestem :) Przegoniliśmy Młodzież po górach, wprawdzie na rządną przełęcz się nie wspięliśmy, ale za to widzieliśmy świstaki w liczbie dwóch :) Bez sreberek ;D

    Bardzo dziękuję za gratulacje :) Nadal chodzę dumną i blada, że mi się udało z tą przełęczą :). Tym bardziej, że przez ostanie dwa lata na samą myśl o wyprawie do szaletu chciało mi się płakać... Nie byłam w stanie przejść nawet 100 metrów w górę. Byłam załamana własną niemocą i barkiem kondycji nie tylko w górach... Koniec końców Ptit Suisse zmusił mnie do zrobienia wszystkich badać i okazało się, że miałam tak silny niedobór żelaza, że cudem by było, jeżeli by mi się udało przejść 50 metrów. Dwa miesiące kroplówek zrobiły swoje i dziś energia mnie rozpiera :D


    MICHASZKO,
    no właśnie te żółte rodzynki dodaj niezwykłego uroku temu, w sumie prostemu, ciastu :)

    VIRIDIANKO,
    już pisałam, że ogromnie się cieszę, że ciasto smakowało :)

    POLKA,
    wybaczam to opóźnienie ;) Najważniejsze, że już lepiej się czujesz!
    :*

    ANIU,
    dziękuję :)
    Przełęcz z łańcuchami? Oj to nie dla mnie... chyba bym umarła ze strachu, zanim dotarłabym do końca :(

    FELLUNIU,
    no właśnie samo przygotowanie nie zajmuje dużo czasu. Najgorsze jest to oczekiwanie... ;)

    TILI,
    czekam z niecierpliwością, żeby go sobie obejrzeć u Ciebie.
    Rozumiem, że list doszedł na czas :)

    MAŁGOSIU,
    ten krem to bułka z masłem. Poważnie. On nie ma prawa się nie udać. A jak masz żyrafę z trzepaczka, to Ci ręka nawet nie zaboli :) Mam nadzieję, że kiedyś się skusisz!

    MAJANO,
    dziękuję... chyba się zaczerwieniłam :)

    MARGOT,
    ciasto ze starym złotem ,to dopiero będzie francja elegancja :)))

    ELU,
    dziękuję :) Będą czekać z niecierpliwością na efekty Twoich poczynań :)
    Elu, gorąco zachęcam do zapisania się na kurs hip hopa! Też umierał ze wstydu, tym bardziej, że wszystkie panienki w mojej grupie, bez problemu, mogłyby być moimi córkami :D Jest jednak super... wprawdzie czasami mi się wydaje, ze szpagat w moim wieku to lekkie przegięcie... No i te posiniaczone kolana po trenowaniu kroków z opadem na kolano... :) Od zeszłego tygodnia chodzę też na kurs ragga ;D
    A na wycieczkę w góry zapraszam do nas. Ptit Suisse doskonale nadaje się na przewodnika nawet tych najbardziej przerażonych!

    PINOSKU,
    wysoko, wysoko... ale wiesz, że z moim mężem inaczej się nie da... Doświadczyłaś już tego na sobie :*

    BURUUBERRI,
    jedno i drugie, tym bardziej, że pogoda była przepiękna :)
    Dziękuję :*

    EWENO,
    ogromnie się cieszę i serdecznie pozdrawiam :)

    BĄBEL,
    idę o zakład, że nawet Ty nie miałabyś problemów z przygotowaniem Tego ciasta, tym bardziej jak Młody by Ci pomógł :)
    Cieszę, się że smakowało :*

    OdpowiedzUsuń
  17. List jeszcze nie doszedł, ale czy dojdzie czy nie jutro się biorę za to ciasto. Miałam je zrobić już w weekend, ale miałam wypadek w rodzinie i nie miałam zupełnie do tego głowy :(

    Cieszę się z Twoich zwycięstw kondycyjnych w czasie górskich wycieczek :) Gratuluję gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Kupilam juz zolte rodzynki :D

    Jak tylko mi sie troche wszytsko ustabilizuje to zaczne sie sama przekonywac, ze nie ma czego sie wstydzic (choc nie sadze, zebym kiedykolwiek byla w stanie zrobic szpagat) :)
    Za zaproszenie dziekuje i radze uwazac, bo kiedys tam sie zjawie/my :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciacho jest po prostu P-Y-C-H-A :)
    A co do określenia dzieciaki przegonione po górach to ja akurat zmęczony nie byłem:) Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  20. TILI,
    mejl już poszedł. Mam nadzieję, że wypadek rodzinny nie był groźny iże wszytko już wyszło na prostą.

    Ściskam bardzo mocno :*

    ELU,
    tez tak myślałam,... szpagat nie jest jeszcze taki jak być powinien, ale małymi kroczkami zbliżam się do ideału ;)
    Szkoda, że nie mieszkasz bliżej... mogłybyśmy chodzić razem. Zawsze by było raźniej :)

    A zaproszenie jest jak najbardziej poważne :)

    MICHAŁ,
    nie pozostaje Ci nic innego jak zrobić je na rodzinna imprezę np. dla przeszłej teściowej ;)))
    Gdzie ja napisałam "dzieciaki"? „Młodzież”! Młodzież przegoniliśmy po górach :D
    I wcale nie insynuowałam, że byliście zmęczeni...no Bąbel może trochę :D

    Buźka Młody :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Żabo, brownie już stygnie, rodzynki też, dziś jeszcze zrobię krem cukierniczy, a jutro całe wykończenie. Za to w piątek degustacja :))) Nie mogę się doczekać, tak pięknie mi pachnie ciacho :)
    Dzięki jeszcze raz za polewę :***

    OdpowiedzUsuń
  22. Teściowa byłaby napewno szczęśliwa... A co do tego, że Bąbel był zmęczony to mało powiedziane. Byłam poprostu padnięta, a Luko nie chciał mnie nieśc na grzbiecie, ale mi przyjaciel :) usciskaj go ode mnie

    OdpowiedzUsuń