4 lata temu przyglądałam się z ciekawością Monice chrupiącej fenkuł skorpiony oliwą, octem balsamicznym i oprószony solą.
- Chcesz?
- Nie, nie lubię.
- Jak to nie lubisz? – Monica zamarła z kawałkiem kopru nabitym na widelec. Fakt, Włoszce z krwi i kości trudno zrozumieć, że ktoś może nie lubić kopru włoskiego.
- No nie lubię. Śmierdzi anyżkiem.
- Zwariowałaś? Jakim anyżkiem? Masz. Spróbuj!
Spróbowałam i... zjadłam cały talerz. Ależ to było dobre! Od tamtej pory fenkuł jadaliśmy głównie w sałatce z cykorią z Trevizo, pomarańczami i orzechami lub po prostu skropiony oliwa i oprószony solą. Pycha! W ostatni weekend podałam koper włoski na gorąco z białym winem i czosnkiem*. Miał być dodatkiem do pieczonej ryby. Ryba była dobra, ale ten koper... :)
Kupując koper włoski możecie trafić na bulwy o różniące się wyglądem. Jedne są podłużne i dość płaskie, drugie okrągłe i pękate. We Włoszech mówi się (nie mam pojęcia, ile jest w tym prawdy), że te pierwsze to fenkuł męski, a drugie żeński. Coś w tym jest, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagą wygląd ;) I tak koper męski, który jest włóknisty i dość twardy o zdecydowanym smaku, należy poddawać obróbce cieplnej. Żeński, kruchy, w smaku odrobinę delikatniejszy i słodszy, świetnie nadaje się do jedzenia na surowo.
Po raz pierwszy miałam okazję spróbować dziko rosnącą odmianę kopru - finocchietto selvatico – w czasie naszych wakacji na Sycylii. Po dwóch tygodniach na tej przepięknej i deszczowej wyspie doszłam do wniosku, że chyba nie jedliśmy żadnego dania, które nie zawierałoby nasion, łodyg lub bulw kopru. Sycylijczycy dodają go dosłownie wszędzie. Dziko rosnący koper ma zdecydowanie mocniejszy smak, który bardzo przypomina ten przeklęty anyżek. Dlatego należy używać go oszczędnie. W przeciwnym wypadku może kompletnie zdominować smak potrawy.
2 całe, świeże pagrusy różowe, każdy po około 500g (można zastąpić doradą)
4 bulwy kopru włoskiego
4 ząbki czosnku
3 cytryny
2 łodygi dziko rosnącego kopru* (opcjonalnie)
1 szklanka białego, wytrawnego wina
garść ziaren kopru włoskiego
sól
oliwa
Przygotowanie:
Cytryny sparzyć i pokroić na plasterki. Czosnek obrać i drobno poszatkować.
Koper włoski oczyścić i pokroić na plasterki. W garnku ogrzać łyżkę oliwy, dodać połowę poszatkowanego czosnku i smażyć kilka sekund. Dodać fenkuły i zalać białym winem. Gotować 10 minut. Rozłożyć na dnie naczynia, w którym będą piekły się ryby.
Jeżeli mieliście pacha i kupiliście ryby nieoczyszczone, należy zagonić męża (syn, brata, ojca, wujka), żeby je wypatroszył i oskrobał z łusek.
Ryby natrzeć solą. Wnętrze nadziać czosnkiem, 2-3 plasterkami cytryny, ziarnami oraz łodygami fenkułu. Naciąć boki i powkładać w nie plasterki cytryn. Ułożyć ryby na ugotowanym uprzednio koprze. Skropić oliwę, przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na 2-3 godziny.
Piec ryby w nagrzanym do 220°C przez około 30-40 minut. Czas pieczenia zależy od wagi ryb. Jeżeli macie wątpliwości, czy ryby są już gotowe, wystarczy sprawdzić widelcem, czy mięso jest białe i czy łatwo odchodzi od ości.
Smacznego!
*gdybyście kiedyś, przy okazji podróży na Sycylię, trafili na dziko rosnący koper, polecam zrobienie odpowiednich zapasów i narwanie kilku dorodnych łodyg. Potem wystarczy pociąć je na 15 cm długości kawałki i zamrozić. Tak przygotowane łodygi świetnie się sprawdzają jako patyczki np. do szaszłyków :)
RECETTE EN FRANAÇAIS: Pagre au fenouil
Ja pokochałam koper 2 lata temu - też we Włoszech. Nie mogłam przejść obojętnie koło stoiska na targu. Po czym poleciałam do sąsiadów zapytać jak oni to przygotowują. Zapiekali pod beszamelem (wpierw chwilę obgotowawszy), a ja dorzuciłam jeszcze na wierzch mozarellę. Coś pysznego!!!
OdpowiedzUsuńPrawie pierwsza! :)
OdpowiedzUsuńKikki nie kłamiesz? Naprawdę nie śmierdzi to to i nie smakuje anyżkiem?
Bo ja wiem co bym z nim chciała, ale nie jestem pewna czy dam radę przełknąć...
Jak kłamiesz to Cię ubiję :)))
Faaaaajne zdjęcia :)
Śliczne zdjęcia. Niestety nie przepadam za fenkułem, choć próbowałam to zmienić :(
OdpowiedzUsuńCzyli na zdjęciu to dorodna, fenkułowa para? :)
OdpowiedzUsuńRyby tez pierwsza klasa!
Po pierwsze: zdjęcia naprawdę śliczne.
OdpowiedzUsuńPo drugie: kocham ryby.
Po trzecie: zastanawiam się czy lubię koper włoski, tzn. czy kiedykolwiek go próbowałam...
Po takiej zachęcie z Twojej strony chyba nie pozostaje mi nic innego jak zrobić sobie taki obiadek w niedalekiej przyszłości ;-)
Ja do tej pory tez obchodzilam koper wloski szerokim lukiem, ale po Twoim dzisiejszym wpisie jestem gotowa sprobowac. Mam nadzieje, ze da sie to zjesc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
W polskich sklepach widuję tylko kopry żeńskie, najczęściej mocno przywiędłe :( Choć anyżku nie znoszę, to surowy koper włoski bardzo lubię. O pagrusie pierwsze słyszę :) Buziaczki :)
OdpowiedzUsuńja bardzo lubię koper włoski i mam zamiar upiec z nim chleb
OdpowiedzUsuńUwielbiam koper włoski, a patrząc na zdjęcia, chyba uwielbiałabym tez tę rybę...
OdpowiedzUsuńZaba, ubije Cie razem z Pola, jak on smierdzi anyzkiem :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, jak dobrze pomysle to chyba go nawet jadlam,ale wstyd sie przyznac, ze sie nei zachwycilam, az glupio bo on w mojej ulubionej wloskiej kuchni dosyc popularny... RAzk kozie smiec, sprobuje kiedys, ale o taaakiej rybie to w Czesku nie ma co marzyc :D
:*
Nie mogę uwierzyć, że kopru wloskiego nie próbowałam. Będę musiała to koniecznie nadrobić:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:))
O rany, Żabo, masz rację! Ostatnio się złapałam wybierając fenkuł, że jakieś inne one i w pieczeniu jeden się pięknie rozpada, drugi jak drewno i różnica w smaku jest. Teraz już wiem czemu, dziękuję:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, wspaniała musiała być ta ryba:)
Ha, ja mam z anyzkiem to samo! Dlatego koper wloski tez mi nie podchodził... Ale spróbowałam i się przekonałam, że nie taki diabeł straszny... I nie licząc anyzowego zapaszku, smak jest uroczy.
OdpowiedzUsuńA o meskim i żeńskim nie słyszałam, ale rozróżnienie mi się przyda bo wolę ten łagodniejszy.
Bardzo fajne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńPrzepis ciekawy, choc nie wiem czy bym sie odwazyla zrobic. Moze kiedys:)
skoro mowisz, ze warto.
pozdrawiam cieplo
U_W_I_E_L_B_I_A_M!!! PYCHA!!!!
OdpowiedzUsuńUwielobiam, ubóstwiam wręcz fenkuł - i taki gotowany i taki na surowo też, choć taki pieczony, w winie lub wermucie z ziołami i czosnkiem to już bajka zupełna :) Ostatnio z kaczuszką taki jadłam mmmmm ach zjadłabym znów :)
OdpowiedzUsuńANIU,
OdpowiedzUsuńfenkuł pod beszamelem brzmi pysznie! Wprobuje przy nastepnej okazji :)
MŁODA,
ja? kłamię? No wiesz... ;)
Naprwdę nie śmierdzi. Ten anyżek wpradzie czuć, ale zapach jest na tyle delikatny, że w ogóle nie przeszkadza. Dziko rosnący koper jest zdecydowanie bardziej anyżkowy i nie każdemu smakuje... np. mnie czasmi nie smakuje ;)
A co byś chciała? Jak nie przełkiesz, to nakarminimy panów ;)
HANKA,
dziękuję :*
Czasmi tak bywa... ja mamtak z wątróbka i nie tylko ;D
AGA,
jak najbardziej - na zdjeciu widać pania i pana fenkuła :)
GOS,
po pierwsze - dziękuję :)
po drugie - jak byś kiedyś zrobiła, to daj znać, jak smakowało :)
ANIU,
fenkuł pod beszamelem brzmi pysznie! Wypróbuję przy następnej okazji :)
MŁODA,
ja? kłamię? No wiesz... ;)
Naprawdę nie śmierdzi. Ten anyżek wprawdzie czuć, ale zapach jest na tyle delikatny, że w ogóle nie przeszkadza. Dziko rosnący koper jest zdecydowanie bardziej anyżkowy i nie każdemu smakuje... np. mnie czasami nie smakuje ;)
A co byś chciała? Jak nie przełkniesz, to nakarmimy panów ;)
HANKA,
dziękuję :*
Czasami tak bywa... ja tak mam z wątróbka i nie tylko ;D
AGA,
jak najbardziej - na zdjęciu widać Panią i Pana Fenkuła :)
GOS,
po pierwsze - dziękuję :)
po drugie - jak byś kiedyś zrobiła, to daj znać, jak smakowało :)
KAROLKO,
też mam taką nadzieję :D
A może zrób najpierw sałatkę z pomarańczami i orzechami?
Również pozdrawiam!
QUINO,
W takim razie już wkrótce będziesz się mogła najeść do syta.
Pagrus zaliczany jest do tej samej rodziny, co dorada. Ma bardzo delikatne mięso.
ALU,
ze świeżym koprem czy z ziarnami?
Świetny pomysł. Wydaje mi się, że na Sycylii jedliśmy taki chleb :)
Ja tam nie wiem jak można mieć obawy przed jedzeniem kopru wloskiego! Uwielbiam i mówię Ci, przepowiadam, że z odrobiną chęci i kaszę gryczaną polubisz!
OdpowiedzUsuńLubię fenkuł skropiony oliwą i octem z solą, oj jak lubię. Dzikiego za to nie jadłem. Domyślam się za to, że musi być intensywniejszy w smaku podobnie jak jest ze szparagami rosnącymi dziko- są dużo cieńsze a smak i aromat mają skondensowane.
Zdjęcia i mi się podobają, ściskam lekko już zestresowany bieżącymi aktywnościami
wygląda bardzo apetycznie, kopru włoskiego nigdy nie jadłam, ale coś czuję, że gdy tylko go wylukam w sklepie, skuszę się na niego ;)
OdpowiedzUsuńPINOSIE,
OdpowiedzUsuń:D
BASKU,
jak rozumiem jesteś fanką anyżku?
No cóż... podobno każdy z nas ma jakiegoś fioła ;D
:*
MAJANO,
koniecznie i bardzo szybko!
Ściskam :)
PAT,
proszę bardzo i dziękuję :)
Myślę, że to, iż koper był włóknisty nawet po obróbce cieplnej związane jest z kiepską jakością warzywa. Fenkuł powinien być bardzo świeży. Wtedy smakuje najlepiej. Im dłużej przebywa w lodówce, tym staje się bardziej włóknisty.
ANIU,
:)
żeński świetnie się sprawdza na surowo, ale można go też usmażyć lub ugotować pamiętając, że potrzebuje zdecydowanie mniej czasu, żeby zmięknąć.
AKRU,
:D
TILI,
Fenkuł i kaczka? Hmmm... będę musiała spróbować.
Polecam też fenkuł, zwłaszcza ten dziki, z wieprzowiną :)
MICHU,
Ty mnie jednak przeceniasz z tą kaszą… W pieroga mogę ją jeszcze przełknąć, zwłaszcza jak dodano ją w ilościach śladowych. Polenta lub kaszenta też ujdzie, ale tak samą z jakiś sosem… obawiam się, że się nie da ;)
Zgadza się. Zarówno dziki koper, dzikie szparagi, jak i wszystkie dzikie owoce i warzywa mają zdecydowanie intensywniejszy smak.
Nie stresuj się. Wszystko będzie dobrze :)
***
Bardzo się cieszą, że udało mi się zachęcić Was do spróbowania kopru włoskiego. Mam nadzieję, że nie będziecie rozczarowani i że na stałe zagości na Waszych stołach.
AGA,
OdpowiedzUsuńżyczę udanych poszukiwać :)
A jak znajdziesz, to daj znać czy spełnił Twoje oczekiwania ;)
Fanka anyzku, Ty zartujesz, nie?
OdpowiedzUsuńNie wiem co on ma w sobie, ale prawdziwego jego fana jeszcze nie spotkalam...
Mialam szczere checi uzyc szczypty do arabskich ciastek, ale dalam sobei spokoj :-)
BASKU,
OdpowiedzUsuńHmmm… oto wspaniały przykład czytania ze zrozumieniem… ;)
Nie będę wciskać kitu, że nie śmierdzi, bo śmierdzi, ale na tyle delikatnie, że da się zjeść. Spróbujcie, otruć się nie otrujecie. Zachorować też nie powinniście… ;D
Anoushka, ten , ten
OdpowiedzUsuńhttp://www.wildyeastblog.com/2010/02/18/sf-food-wars-semolina-sourdough/
U mnie z rybami było podobnie jak u Ciebie z zupami:) A ten przepis jest znakomity... Zapach kopru i pieczonych cytryn prawie wkrada się do mojego mieszkanka:)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczny Blog:)
ALU,
OdpowiedzUsuńjak ja zaluje, ze mieszkamy tak daleko... wpadlabym na kromke takiego chleba, tym bardziej ze takiego napewno nigdy ani nigdzie nie jadlam :)
NIKO,
:) dziekuje
Milo, ze wpadlas :)
Cały czas nie mogę przekonać się do kopru włoskiego. Robię próby i podchody, ale ciągle nie ma między nami uczucia.
OdpowiedzUsuńNa koper włoski nie trzeba mnie specjalnie namawiac. Dodam, ze i z malzami sie wspaniale komponuje.
OdpowiedzUsuńTyle na temat kopru.
Reszta, zdjecia, to maestria.
LO,
OdpowiedzUsuńtez tak mam... za kaszą gryczaną ;)
MISS COCO,
a rzucisz jakim przepisem na małże z koprem włoskim? Dawno nie jedliśmy małży i nagle naszła mnie na nie oooogromna ochota ;)
Dziękuję!
:) Dobra wierzę!
OdpowiedzUsuńIdę w trassssę szukać roboty :)
I to by się zgadzało, bo te przygotowane od razu po kupieniu były zawsze delikatne, raz jednak nie miałam weny i je przetrzymałam w lodówce po upieczeniu i wtedy wyszły włókniste;)
OdpowiedzUsuńDzięki raz jeszcze Żabo za garść porad;)
MŁODA,
OdpowiedzUsuńpowodzenia!
PAT,
no właśnie :) Nie ma za co. Polecam się na przyszłość ;)
Dwa razy nie trzeba mnie prosic ;)
OdpowiedzUsuńPrzepis na małze z koprem włoskim zamieszczałam juz kiedys na galerii potraw GW, wiec podaje tylko link : http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,84657183,84657183.html
Ale trzeba sie spieszyc, to juz koncowka sezonu.
MISS COCO,
OdpowiedzUsuńprzepis super! W sobote widzialam jeszcze malze w naszym sklepie. Mam nadzieje, ze w ta tez beda :)
a ja chętnie bym ciebie poczęstowała
OdpowiedzUsuńchleb upiekę jak tylko na mojej prowincji uda się kupić ten koper zawsze był a teraz od 2 tygodni nie mogę go kupić ....
Zawsze znajdziesz jakieś dziwaczne rzeczy:) pargus, kto to słyszał?
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o fenkuł to on ma bardziej lekki smak lukrecjowy niż anyżkowy. W Szwecji, gdzie lukrecja jest b. popularna w formie m.in cukierków, tę różnicę wyrażnie się podkreśla.
A anyż i lukrecja to dwie różne rzeczy:
Lukrecja (Glycyrrhiza L.)
Anyż ( Pimpinella anisum)
Chleb z ziarnami fenkułu polecam gorąco. Piekę go namiętnie od powrotu z Wloch. Jest zresztą na naszej stronie o chlebie.
I samo warzywo jest znakomite.
Pozdrowienia
Hmm.. no i wyjdzie na to że jestem dziwadłem bo.. lubię anyżek.. Naprawdę :D A koper włoski to nawet nie wiem czy jadłam, takiej ryby na pewno nie w każdym razie :)
OdpowiedzUsuńO! A ja nie wiedziałam o tym koprze... Znaczy o tym, że męskie i żeńskie... Zapamiętam. :)
OdpowiedzUsuńAnoushko, co tu gadać... I tak wszystko zostało powiedziane... Ryba pierwsza klasa! Koper też! :D