Wszystko zaczęło się pewnego dnia na czacie z Młodą:
"Ja - (...) słuchaj, to jak chcesz ten przepis? Ten na ciasto ofkorsssss, tylko, że on jest wczesnojesienny i trochę pracowity, ale poza tym jest naprawdę OK.
Polka - hmhmhm. Możesz nam gospodarzyć :) w sierpniu?
Ja - A jak to się je?
Polka - :D nijak. Musisz wstawić u siebie zaproszenie i przepis i już :)
Ja - sierpień to lato...
Polka - a ja robię podsumowanie... uppss we wrześniu... sierpień zajęty już :P
Ja - we wrześniu mogie ;)
Polka- no to git :) No i musisz upiec to ciasto :P to mi da pewność, że nie zostanę sama :D
Ja - tylko muszę go najpierw przetłumaczyć. Dlaczego sama?
Polka - proszę bardzo 4 - 6 września i 11-13 września
Ja - upiec też mogę
Polka - pasi?:)
Ja - a nie może być później, tak po 22? Wtedy przyjeżdża moja chrześnica z narzeczonym. Będzie kogo nakarmić :)
Polka - heehe... 18-20 & 25-27 może być?
Ja - 18-20 jest git. Potem może pojedziemy do szaletu i mnie nie będzie... albo poczekaj...
Polka - tzn. to będzie dwuweekend więc obie daty :)
Ja - ... musze się skonsultować z lubym. Jak to DWIE?!?... dzizus... ja nic nie kumam :(
Polka - no bo każdy odcinek trwa dwa tygodnie, żeby, wiesz, nie było co tydzień ciasta :)
Ja - a ja to ciasto muszę zrobić kiedy?
Polka - a kiedy chcesz :) aby do końca dwuweekendu
Ja - reasumując 1.) 18 września mam opublikować przepis na blogu
Polka - hihhi... NIE :D
Ja - 2.) zrobić ciasto i wrzucić na blogu kiedy mi się zachce... Jak to NIE?!?
Polka - przepis musi pójść wcześniej :)
Ja - dobra, tydzień wcześniej wystarczy?
Polka - zazwyczaj jest to wtorek przed pierwszym weekendem, czyli u Ciebie 15/09
Ja - OK
Polka - a później sobie przez dwa tygodnie pieczemy :)
Ja - chyba zaczynam rozumieć... ;)
Polka - super! ale jestem dumna :)
Ja - będę musiała to wszystko przygotować wcześniej, bo w WE wrześniowe jesteśmy cały czas w szalecie, a tam net nie dociera...
Polka - będziesz Gospodynią mojej zabawy :) GDZIE?!?
Ja - w szalecie... tak mi się dawno temu spolszczyło... (chalet po fran. = domek w górach :)) i tak już potocznie używamy tego zwrotu wywołując zdziwienie (...)"
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że przepis Wam się spodoba i że licznie przyłączycie się do wspólnego pieczenia... Wszak trzeba zrobić wszystko, żeby Młoda nie została sama, cokolwiek miałoby to znaczyć :)
Ciasto zrobiłam po raz pierwszy i ostatni kilka lat temu, bo strasznie mi się spodobało zdjęcie w książce :) Okazało się być rewelacyjne i w sumie proste, pomimo tasiemcowego opisu, tym bardziej, że można je robić partiami.
Pierre Hermé, brownies, koniak i złote perełki:
przepis pochodzi z książki Pierre'a Hermé "Mes desserts préférés" Agnès Vienot Editions, 2003, str. 195
Złote perełki, czyli rodzynki:
120 g żółtych rodzynek (koniecznie muszą być żółte, bo wtedy ładnie wyglądają:))
70 g wody
70 g koniaku (można zastąpić rumem)
Rodzynki umieścić w niewielkim garnuszku. Zalać je wodą i zagotować. Gotować przez 1-2 minuty do momentu, aż woda prawie całkowicie wyparuje.
Zdjąć garnuszek z ognia, zalać koniakiem i podpalić, starając się przy okazji nie poparzyć paluchów, tudzież nie puścić z dymem kuchni ;)
Potrząsać płonącym garnuszkiem do moment, aż płomień zgaśnie. Przełożyć do szklanej miseczki, dokładnie przykryć i ostudzić. Przechować w lodówce nawet do 5 dni. Rodzynki najlepiej przygotować dzień wcześniej.
Brownies:
70 g poszatkowanej gorzkiej czekolady
130 g miękkiego masła
2 jajka średniej wielkości, w temperaturze pokojowej, delikatnie ubite
125 g cukru
60 g przesianej mąki
100 g grubo poszatkowanych orzechów pecan
Nagrzać piekarnik do 180°C. Wysmarować tortownicę o ø 22 cm masłem i wyłożyć papierem do pieczenia.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Zdjąć z ognia i odczekać, aż jej temperatura spadnie do 45°C (gdy robiłam pierwszym razem, nie miałam termometru... i też wyszło ;)).
Masło delikatnie wymieszać przy pomocy silikonowej łopatki do momentu, aż uzyska kremową konsystencję (oczywiście użyłam miksera na najwolniejszych obrotach ;)) Dodawać, cały czas dokładnie mieszając, czekoladę, jajka, cukier mąkę oraz orzechy pecan.
Przełożyć ciasto do tortownicy. Piec około 10-13 minut. Ciasto powinno mieć suche brzegi i delikatnie kleić się po środku. Wyjąć z piekarnika i pozostawić do ostygnięcia.
Ciasto, dokładnie zawinięte, można przechowywać przez 2 dni w lodówce lub przez miesiąc w zamrażalniku.
Crème pâtissière:
125 g pełnotłustego mleka
1/2 laski wanilii
2 małe żółtka
25 g cukru
11 i 1/2 g przesianej Maïzeny (lub mąki ziemniaczanej)
12 i 1/2 g miękkiego masła
Laskę wanilii rozciąć i wyskrobać nasionka. Zalać wszystko mlekiem. Zagotować. Zdjąć z ognia, przykryć i odstawić na 30 minut.
Przygotować dwie miski o różnej średnicy tak żeby jedną można było włożyć do drugiej. Wypełnić większą lodem (użyłam jednej metalowej miski, którą uprzednio wstawiłam do zamrażarki na godzinę).
W garnuszku z grubym dnem, ubić razem żółtka, cukier oraz przesianą Maïzenę. Dodać ¼ mleka i nadal ubijać. Gdy wszystko dokładnie się połączy i będzie miało taką samą temperaturę, dodać resztę mleka. Wyjąć laską wanilii.
Podgrzewać delikatnie krem bez przerwy ubijając, aż do momentu, gdy się zagotuje. Gotować 1-2 minuty cały czas ubijając. Zdjąć krem z ognia i przełożyć do mniejszej miski i ustawić ją w misce z lodem. Schładzać cały czas energicznie mieszając, żeby nie porobiły się grudki. Gdy krem osiągnie temperaturę 60°C dodać po trochu masło mieszając, aż dokładnie się rozpuści i połączy z kremem. Ostudzić.
Szczelnie przykryty crème pâtissière można przechowywać do 2 dni w lodówce
Krem z koniakiem :
340 g śmietanki (użyłam 35%)
4 g żelatyny
3 i 1/2 łyżki koniaku (lub rumu jeżeli rodzynki macerowały się w rumie)
190 g kremu pâtissière
Namoczyć listki żelatyny w zimnej wodzie. Odcisnąć i odstawić na bok.
Ubić delikatnie śmietankę (ubiłam mocniej niż delikatnie ;)). Odstawić na bok.
Rozpuścić żelatynę w garnuszku. Dodać koniak i dokładnie wymieszać. Dodać ¼ kremu pâtissière i wymieszać. Jeżeli temperatura kremu jest wyższa niż 21°C, wstawić miskę z kremem do zimnej wody.
Dodać pozostały krem pâtissière, delikatnie wymieszać. Na końcu dodać ubitą śmietankę i ponownie wymieszać.
Przezroczysta polewa:
Jeżeli macie już dosyć i na samą myć o kolejnej chwili spędzonej przy garach, robi się Wam słabo, to możecie użyć galaretki z jabłek lub pigwy. Galaretką, przed użyciem, należy delikatnie podgrzać. Jeżeli macie ochotę przygotować samemu polewę, oto przepis ;)
50 g cukru
1 opakowanie przezroczystej polewy żelującej do tart owocowych
150 g wody
skórka z połowy cytryny i pomarańczy
łyżeczka soku z cytryny
1/4 laski wanilii
3 listki mięty
Wymieszać polewę żałującą z cukrem. Odstawić na bok.
Wodę podgrzewać z rozkrojoną wanilią, skórką cytryny i pomarańczy. Gdy jest letnia, dodać, cały czas mieszając drewnianą łyżką, wymieszany cukier z polewą. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować około 3 minut. Dodać sok z cytryny i ponownie zagotować. Zdjąć garnek z ognia, dodać listki mięty, przykryć i odstawić na około 15 minut. Odcedzić polewę i pozostawić do całkowitego ostygnięcia w temperaturze pokojowej. Jeśli polewa za mocno się zetnie wystarczy ją delikatnie podgrzać.
Polewę można przechowywać w lodówce przez tydzień lub po prostu ją zamrozić.
Pierre Hermé, brownies, koniak i złote perełki:
przepis pochodzi z książki Pierre'a Hermé "Mes desserts préférés" Agnès Vienot Editions, 2003, str. 195
Złote perełki, czyli rodzynki:
120 g żółtych rodzynek (koniecznie muszą być żółte, bo wtedy ładnie wyglądają:))
70 g wody
70 g koniaku (można zastąpić rumem)
Rodzynki umieścić w niewielkim garnuszku. Zalać je wodą i zagotować. Gotować przez 1-2 minuty do momentu, aż woda prawie całkowicie wyparuje.
Zdjąć garnuszek z ognia, zalać koniakiem i podpalić, starając się przy okazji nie poparzyć paluchów, tudzież nie puścić z dymem kuchni ;)
Potrząsać płonącym garnuszkiem do moment, aż płomień zgaśnie. Przełożyć do szklanej miseczki, dokładnie przykryć i ostudzić. Przechować w lodówce nawet do 5 dni. Rodzynki najlepiej przygotować dzień wcześniej.
Brownies:
70 g poszatkowanej gorzkiej czekolady
130 g miękkiego masła
2 jajka średniej wielkości, w temperaturze pokojowej, delikatnie ubite
125 g cukru
60 g przesianej mąki
100 g grubo poszatkowanych orzechów pecan
Nagrzać piekarnik do 180°C. Wysmarować tortownicę o ø 22 cm masłem i wyłożyć papierem do pieczenia.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Zdjąć z ognia i odczekać, aż jej temperatura spadnie do 45°C (gdy robiłam pierwszym razem, nie miałam termometru... i też wyszło ;)).
Masło delikatnie wymieszać przy pomocy silikonowej łopatki do momentu, aż uzyska kremową konsystencję (oczywiście użyłam miksera na najwolniejszych obrotach ;)) Dodawać, cały czas dokładnie mieszając, czekoladę, jajka, cukier mąkę oraz orzechy pecan.
Przełożyć ciasto do tortownicy. Piec około 10-13 minut. Ciasto powinno mieć suche brzegi i delikatnie kleić się po środku. Wyjąć z piekarnika i pozostawić do ostygnięcia.
Ciasto, dokładnie zawinięte, można przechowywać przez 2 dni w lodówce lub przez miesiąc w zamrażalniku.
Crème pâtissière:
125 g pełnotłustego mleka
1/2 laski wanilii
2 małe żółtka
25 g cukru
11 i 1/2 g przesianej Maïzeny (lub mąki ziemniaczanej)
12 i 1/2 g miękkiego masła
Laskę wanilii rozciąć i wyskrobać nasionka. Zalać wszystko mlekiem. Zagotować. Zdjąć z ognia, przykryć i odstawić na 30 minut.
Przygotować dwie miski o różnej średnicy tak żeby jedną można było włożyć do drugiej. Wypełnić większą lodem (użyłam jednej metalowej miski, którą uprzednio wstawiłam do zamrażarki na godzinę).
W garnuszku z grubym dnem, ubić razem żółtka, cukier oraz przesianą Maïzenę. Dodać ¼ mleka i nadal ubijać. Gdy wszystko dokładnie się połączy i będzie miało taką samą temperaturę, dodać resztę mleka. Wyjąć laską wanilii.
Podgrzewać delikatnie krem bez przerwy ubijając, aż do momentu, gdy się zagotuje. Gotować 1-2 minuty cały czas ubijając. Zdjąć krem z ognia i przełożyć do mniejszej miski i ustawić ją w misce z lodem. Schładzać cały czas energicznie mieszając, żeby nie porobiły się grudki. Gdy krem osiągnie temperaturę 60°C dodać po trochu masło mieszając, aż dokładnie się rozpuści i połączy z kremem. Ostudzić.
Szczelnie przykryty crème pâtissière można przechowywać do 2 dni w lodówce
Krem z koniakiem :
340 g śmietanki (użyłam 35%)
4 g żelatyny
3 i 1/2 łyżki koniaku (lub rumu jeżeli rodzynki macerowały się w rumie)
190 g kremu pâtissière
Namoczyć listki żelatyny w zimnej wodzie. Odcisnąć i odstawić na bok.
Ubić delikatnie śmietankę (ubiłam mocniej niż delikatnie ;)). Odstawić na bok.
Rozpuścić żelatynę w garnuszku. Dodać koniak i dokładnie wymieszać. Dodać ¼ kremu pâtissière i wymieszać. Jeżeli temperatura kremu jest wyższa niż 21°C, wstawić miskę z kremem do zimnej wody.
Dodać pozostały krem pâtissière, delikatnie wymieszać. Na końcu dodać ubitą śmietankę i ponownie wymieszać.
Przezroczysta polewa:
Jeżeli macie już dosyć i na samą myć o kolejnej chwili spędzonej przy garach, robi się Wam słabo, to możecie użyć galaretki z jabłek lub pigwy. Galaretką, przed użyciem, należy delikatnie podgrzać. Jeżeli macie ochotę przygotować samemu polewę, oto przepis ;)
50 g cukru
1 opakowanie przezroczystej polewy żelującej do tart owocowych
150 g wody
skórka z połowy cytryny i pomarańczy
łyżeczka soku z cytryny
1/4 laski wanilii
3 listki mięty
Wymieszać polewę żałującą z cukrem. Odstawić na bok.
Wodę podgrzewać z rozkrojoną wanilią, skórką cytryny i pomarańczy. Gdy jest letnia, dodać, cały czas mieszając drewnianą łyżką, wymieszany cukier z polewą. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować około 3 minut. Dodać sok z cytryny i ponownie zagotować. Zdjąć garnek z ognia, dodać listki mięty, przykryć i odstawić na około 15 minut. Odcedzić polewę i pozostawić do całkowitego ostygnięcia w temperaturze pokojowej. Jeśli polewa za mocno się zetnie wystarczy ją delikatnie podgrzać.
Polewę można przechowywać w lodówce przez tydzień lub po prostu ją zamrozić.
Końcówka:)
Odsączyć rodzynki na sitku. Przed użyciem osuszyć je dodatkowo ręczniczkiem papierowym. Przełożyć ciasto ponownie do tortownicy, lub użyć obręczy ze stali nierdzewnej (ta ostania świetnie się sprawdza).
Wylać na ciasto połowę kremu. Na krem wyłożyć rodzynki (zostawić do dekoracji ¼ rodzynek) i przykryć ponownie kremem. Wygładzić starannie wierzch.
Wstawić ciasto na godziną do zamrażalnika. Tak przygotowane ciasto, dokładnie zawinięte w folię można przechowywać w zamrażalniki przez 2 tygodnie.
Udekorować ciasto pozostawionymi rodzynkami oraz świeżym winogronami. Polać zimną polewą i wstawić do lodówki na godzinę.
Smacznego :)
UWAGI:
Widzę, że znalezienie polewy przysparza trochę kłopotów.
Po przestudiowaniu składu tego niedostępnego cuda doszłam do wniosku, że można pokombinować z żelatyną. Dodać więcej soku z cytryny lub pomarańczy. W ten sposób wykonać coś w rodzaju galaretki cytrynowej lub pomarańczowej.
Myślałam także o zastąpieniu tej polewy zwykłą galaretką. Jednak szybko odrzuciłam ten pomyśl, bo galaretka cytrynowa jest żółta. Jej kolor zmieni zdecydowanie wygląd ciasta.
Wow!
OdpowiedzUsuńAle ciacho! Ileż pracy przy nim, no ale.. ale... to brownies, a ja kooocham brownies, więc.. może, może , kto wie? ;))
Fajny opis he he :D
Pozdrawiam ciepło:)
Młoda nie może powstrzymać dzikiego ataku śmiechu! :D
OdpowiedzUsuńPatrzą się tu dziwnie na mnie, ale sztywnych Angoli mam daleko w poważaniu!
Kochana Żabciu ile radości mi sprawiłaś :) No i oczywiście jestem dumna że taka zacna osóbka nam Gospodarzy :)
Buzzzzzzzzzia :*
Kum kum
Łał! Łał! Ale ciacho się zapowiada :) Ja jako że staram się wrócić do normy - czyli w tym i do blogowania i do kucharzenia na pełnych obrotach, więc zapisuję się na to ciacho jak nic :)
OdpowiedzUsuńA rozmowa przezabawna :) Poleczko, bez obaw - nie zostawię Cię samej i myślę, że wiele osób to samo pomyśli jak zobaczy ten mega fajny przepis :)
No to biorę się za rozszyfrowanie go - tzn. uzgodnienie zawartości przepisu z zawartością spiżarki :)))
MAJANO,
OdpowiedzUsuńżadne tam „kto wie ?” Kupować składniki i piec. Biegusiem!
Chyba nie zostawicie mnie samej z tym „ciasteczkiem” ? ;)
Ono tylko tak strasznie wygląda, bo Francuzi lubią się rozpisywać, a ja tłumaczyłam niemalże słowo po słowie, bo się bałam, że może coś Wam nie wyjść;) Ale tak naprawdę, to robi się szybko... no prawie. Słowo harcerza ;)
Ja również serdecznie pozdrawiam :)
POLKA,
Cała przyjemność po mojej stronie :)
Mam tylko nadzieję, że to nie będzie jedna, wielka klapa... ten przepis oczywiście :)
TILI,
O! To jest postawa godna pochwały :D
Gratuluję wyboru I zapewniam, że nie będziesz żałować. Małżonek także nie :*
O matko i córko! No rzeczywiście tasiemiec! Anoushka, a nic krótszego to Ty nigdy nie piekłaś? :D Takie co się w pięć minut przygotowuje,a przepis pisze drugie tyle? :D
OdpowiedzUsuńNo nic to... zastanowię się głęboko, a najpierw raz jeszcze przestudiuję przepis. :) Jak znów postawię na stole brownies, to osobisty małżonek się mnie wyprze. I porzuci i zostanę sierotą, tfu! rozwódką... :D Co robić, co robić...? :D
MAŁGOSIU,
OdpowiedzUsuńjak szaleć, to szaleć ;) Nic krótszego mi się nie spodobało. A poza tym już raz je piekłam, więc mniej więcej wiem czego się po nim spodziewać. Inny przepis Mistrza PH bałabym się zaproponować, no bo wiesz jak jest z mistrzami... Oni myślą, że wszystko jest proste ;)
Gwarantuję, że jak podasz to ciacho mężowi to nie dość, że Cię pokocha miłością jeszcze większą (czy to możliwe?;)), to nawet nie będzie widział, że właśnie je brownies :)
mi się podoba, bardzo nawet, przepis tasiemiec (podziwiam ze Ci się chciało tyle tłumaczyć) ale samo wykonanie jest spoko
OdpowiedzUsuńmam jednak kilka pytań
1) nie mam dostępu do takich rodzynek, nawet ich nie lubię;) czy są jakieś owoce które ładnie by wyglądały? bo teraz jakoś tak nie przychodzi mi nic do głowy:]
2) czy alkohol jest mocno wyczuwalny?
3) co to jest: przezroczysta polewa żelująca do tart owocowych? pierwsze słyszę:P
mam nadzieje że nie zamęczyłam;)
pozdrawiam!
VIRIDANO, gratuluję, postawiłaś na zwycięskiego konia ;D
OdpowiedzUsuń• rodzynki, od biedy możesz użyć ciemnych. Żółte ładnie się komponują kolorystycznie ;) Innych owoców, to tam raczej nie wiedzę, co jednak wcale nie oznacza, że nie możesz poeksperymentować. Dlaczego nie lubisz akurat tych ?
• trochę jest, zwłaszcza w rodzynkach. W samy kremie nie pamiętam... może za dużo zjadłam rodzynek... ;)
• przezroczysta polewa żelująca to takie cudo, co je się wylewa na tarty owocowe. Wtedy pięknie błyszczą i nie wysychają. Dr Oetker je robi na przykład. Tak jak pisałam można zastąpić galaretką z jabłek lub pigwy. Albo jak chcesz, to jutro kupię i Ci wyślę pocztą. Powinno dojść w ciągu 2-3 dni.
Fajnie, że się przyłączysz :)
Ja też w sprawie tej polewy - przeszłam się po sklepach w okolicy i jakoś nie trafiłam na to cudo, a sprzedawcy w mniejszych sklepikach rozkładali ręce, za to w pobliskim markecie upierał się pan, że to na pewno o żelatynę chodzi :( Jutro przejadę się po supermarketach, może tam trafię :) Trafił ktoś na "toto" w Wawie? :)
OdpowiedzUsuńŻabo, a może wysłałabyś zdjęcie tego Oetker'a mailem, to będę wiedziała czego szukać :)
Tili, po niemiecku to się nazywa tortenguss, a po francusku fruitclair... przynajmnie u Dr. Oetkera ;) A wygląda tak: http://www.oetker.ch/fr/productdetail---1--10000034--0--9.html.
OdpowiedzUsuńWidziałam, że można to kupić na Allegro
O kurcze, przepis rzeczywiscie z górnej półki :)
OdpowiedzUsuńa koniak można zastapic innym alkoholem? nie lubię jego smaku :)
aż mi sie zatęskniło za klikaniem z Poleczką ;)
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać aby zobaczyć efekty waszego pieczenia :)
Ciasto zapowiada się rewelacyjnie Tym razem i ja się dołączę do WC
OdpowiedzUsuńAKLAT,
OdpowiedzUsuńmożna, rumem na przykład :)
AGA,
a co stoi na przeszkodzie klikania? Polka tylko udaje, że jest bardzo zajęta ;D
Ty nie czekaj, tylko się przyłącz!
BEATKO,
super! Witaj w gronie cukierniczek ;D
...gdy doszłam do Przezroczystej Polewy, stwierdziłam, że Młoda niechybnie zostanie sama...z Tobą...ale analizując jeszcze raz dokładnie tą wielce pouczającą rozmowę, z której dowiedziałam się, że WC trwa całe dwa tygodnie!(zazwyczaj dowiadywałam się, jak już się ciasta ukazywały drukiem, że coś się piecze;)) i dedukując, że bez tej Przezroczystej Polewy, da się to zjeść(??)postanowiłam, że będzie to pierwszy mój raz w WC:))) A co do 13, to ja przesądna nie jestem:))
OdpowiedzUsuńMasakra... ;) Idę na allegro szukac polewy, bo mimo, że masakra (krem mam na myśli, bo na 200% mi się zważy z 1000 razy) to i tak zrobię. Urzekły mnie bowiem podpalane rodzynki ;))
OdpowiedzUsuńA, tylko jeszcze proszę o uściślenie:
OdpowiedzUsuń1. jak duża tortownica?
2. jaka śmietanka?
I może już zacznę robić... ;)
EWENO,
OdpowiedzUsuńPocieszyłaś mnie, bo byłam przekonana, że tylko ja nie pojełam zasad WC :)
Nie da się ukryć, że polewa jest bardzo smaczna i bardzo efektownie się prezentuje, jednak sam Mistrz PH proponuje zastąpienie jej galaretka z jabłek lub pigwy. Ważne, żeby galaretka była w jasnym, złotym kolorze.
Bardzo się ciesz, że to będzie także Twój pierwszy raz ;)
MAFINO,
Super!!!
Nie bój żaby, nie zważy się! Dam sobie rękę uciąć... no chyba, że Ty masz niespotykane zdolności u potrafisz zważyć budyń ;) Bo tak naprawdę, to crème pâtissière to nic innego, jak trochę wykwintniejszy budyń waniliowy ;)
Z tortownicą jest trochę problem, bo na początku PH w ogóle nie podaje jej rozmiaru, a potem gdy na ciasto wylewa się krem, pisze o okręgu o ø 22 cm... Wnioskuję zatem, że tortownica powinna być takiej wielkości, lub trochę większa. Podejrzewam także, że Mistrz używa do pieczenia brownies dużej prostokątnej blachy, bo warstwa brownies wcale nie jest gruba – ma jakieś 2- 2.5cm, a potem okręgiem wycina w nim spód na ciasto.
Śmietanka jest wielką niewiadomą... ja użyłam 35%
Pozdrawiam serdecznie :)
Hmmmm, chyba sprobuje. Obawiam sie, ze efekty nie moga byc super, no z moim "talentem kucharskim" bywa roznie:P I zdecydoeanie zrezygnuje z polewy, bo nie potrafie jej znikad wytrzasnac:P Mam nadzieje, ze bez tez bedzie zjadliwe:P
OdpowiedzUsuńCóz za marnotrastwo ze strony Mistrza...;) to wycinanie koła z prostokąta znaczy się ;) Jak będe miec nadmiar surowego brownies, to dam dzieciom - uwielbiają 'wylizywać' jak jest duzo ciasta w misce hi hi hi.
OdpowiedzUsuńA warzyć to ja potrafię nawet krem z mascarpone, więc wszytsko możliwe ;)
Anoushka, rany ciasto obledne - musze powiedziec ze sama siebie podziwiam ze doczytalam przepis do konca ;-) no nie jest krotki! Niestety nie dam rady dlaczyc, ale bede kibicowac i niecierpliwie czekac na relacje zdjeciowa!
OdpowiedzUsuńPS. U mnie Ci odpisalalm jak Praga, generalnie fajnie, ale zdecydowanie zimno :D
Fajny przepis, może się przyłączę ;-)
OdpowiedzUsuńW jakich sklepach mogę znaleźć taką galaretkę? Nigdy jej nie widziałam u siebie :(
Świetny przepis wybrałaś, niezwykle w moim guście, więc pomimo 13 muszę do Was dołączyć. Najwyżej skończy się jakąś kompletną katastrofą :)
OdpowiedzUsuńJUL,
OdpowiedzUsuńbędzie zjadliwe :) Jak już pisałam, polewę możesz zastąpić galaretka z pigwy
Fajnie, że się przyłączysz :)
MAFINKO,
prawda? Choć może Mistrz wykorzystuje skrawki do bajaderki ;)
Wow, faktycznie... nie doceniłam Twoich możliwości ;D
BURUUBERRI,
:D
No wiesz po Jerozolimie, to raczej wszędzie będzie zimno ;)
Ale za to Praga piękna, ehhh !
MICHASZKO,
koniecznie! Będzie mi niezwykle miło, jak się do nasz przyłączysz.
Polewę widziałam na Allegro.
FELLUNIU,
świetnie!
Jak 13 ma nam przynieść pecha, to przynajmniej będzie to katastrofa międzynarodowa :)
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie :)
ja też się przymierzam ,mam nadzieję że na zamierzeniach się samych nie skończy :))))
OdpowiedzUsuńto jeszcze mam pytanie :-)
OdpowiedzUsuńczy orzechy pecan mogę zastąpić innymi? Bo w moim mieście takich raczej nie uświadczę ;)
Pozostaje mi tylko pojęczeć z zachwytu i żalu. Uwielbiam takie skomplikowane, wieloetapowe przepisy (bo ile można sobie przy nich popodjadać...) ale szybko na to cudo czasu raczej nie znajdę.
OdpowiedzUsuńjeszcze mam pytanie ;-) Czy ciasto mam najpierw dać do zamrażalnika, a potem do lodówki? ;) (jakieś kłopoty ze zrozumieniem tekstu dzisiaj mam :/)
OdpowiedzUsuńMARGOT,
OdpowiedzUsuńcool :) Ale się cieszę!
buźka :)
MICHASZKO,
orzechy pecan możesz, bez problemu, zastąpić orzechami włoskimi.
Ciasto, po wylaniu kremu na brownies wstawiamy najpierw na godzinę do zamrażali. Potem je stamtąd wyjmujemy, oblewamy polewą i żeby polewa mogła się ściąć, a ciasto trochę rozmrozić, wstawiamy do lodówki.
Tak prawdą mówiąc to myślę, że jeżeli nie chcemy zamrażać ciasta, to wystarczy wstawić je na noc do lodówki, aby krem mógł się odpowiednio ściąć :)
Powodzenia i miłego dnia :)
KAROLINO;
:))). Nic straconego, zrobisz jak będziesz miała więcej czasu.
Pozdrawiam serdecznie!
No, to w kwestii poszukiwania tej polewy mogę z prawie całkowitą pewnością powiedzieć, że rzeczywiście w Polsce ten produkt nie jest dostępny w konwencjonalnych sklepach - tak zresztą pisze sprzedawca tego cuda na allegro. I tam będę toto kupowała.
OdpowiedzUsuńMam więc pytanie, czy jest ktoś może zainteresowany kupnem tej polewy z Wawy? Skoro i tak będę ją kupować to po co dodatkowo płacić za przesyłkę :)
A tak BTW może ktoś kupił gdzieś galaretkę jabłkową lub pigwową w Wawie? :)
Anoushka , a te rodzynki to jakie maja być bardziej konkretnie ,bo ja nie wiem czy sułtanki wystarcz a ?
OdpowiedzUsuńtakie jasne jak np te?
http://www.opinie.senior.pl/zdjecia/Orzechy-nasiona-bakalie/Swidnicki-rodzynki-sultanki-9972-big.jpg
Jejka,jejka jakie to pracochłonne;o!
OdpowiedzUsuńMARGOT,
OdpowiedzUsuńsprawdziłam na opakowaniu, to są zwykłe, żółte sułtanki, dokładnie takie jak na podanym przez Ciebie linku.
OLCIAKY,
odrobinkę ;) Przyłączysz się?
Anoushko, chciałam Ci moja droga powiedzieć, że mam z Tobą poważnie do pogadania. Jak mężczyzna z mężczyzną. :D Szczegóły na Pieprzu. :D
OdpowiedzUsuńBuziole. :*
Anoushko, mam pytanko, czy zamiast polewy żelującej mogę użyc galaretki zwykłej na przykład w kolorze żółtym (znalazłam tylko cytrynową).
OdpowiedzUsuńNie mogę dostać tej polewy. Chciałabym zrobić kiedyś to ciasto, bo chodzi za mną i chodzi :)
Majano, skoro nie możesz dostać tej polewy, to ja Ci ją mogę wysłać. Dla mnie to żaden problem :)
OdpowiedzUsuńMam sporo wątpliwości, co do galaretki, bo ona jest jednak bardzo wyraźna w smaku. Gdybyś jednak nie maiła ochoty czekać na moją przesyłkę, to możesz wykorzystać pomysł Małgosi :)
Ja też nie polecam użycia galaretki - z tą polewą to było rewelacyjne. Już jeżeli to użyłabym żelatyny, tak jak bodajże Małgosia :) A może nawet agar-agar? W razie czego to i ja mam teraz zapas tej polewy, bo mi już z allegro przyszło, to Ci mogę Majanko podesłać :)
OdpowiedzUsuńNo, właśnie Żabo, udało się! Ciasto wyprodukowane, obfotografowane i zjedzone :))) Boskie było :)))
Dzięki Kochana za ten wspaniały przepis i mam nadzieję, że jeszcze będziesz nam gospodarzyć :***
Może komuś się przyda informacja - po pierwsze i mniej istotne, złote rodzynki widziałam w kauflandzie, pod nazwą koktajlowe (czemu?), po drugie - Wodzisław produkuje ciekawe kolory galaretek (o łagodnych wieloowocowych smakach) - turkusowa, szafirowa, bursztynowa (w odcieniu koniaku) i kryształowa (bezbarwno-złotawa) - prawdopodobnie byłaby dobrym zamiennikiem dla polewy żelującej. Widziałam w marcpolu i małym sklepie osiedlowym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,,
Aga
Bardzo fajny blog ale chyba od dłuzszego czasu się tu nic nie dzieje :( Pozdrawiam autora
OdpowiedzUsuń