Kiedy, 14 lat temu, po raz pierwszy Ptit Suisse zabrał mnie do górskiej chaty (słynnego już szaletu ;)) w dolinie Turmanntal, nie miałam najmniejszego pojęcia czego się spodziewać. Znałam Bieszczady i Tatry. W Alpach byłam pierwszy raz w życiu.
Na prawie 2000 mnpm wjeżdżaliśmy po ciemku. Na szczęście Ptit Suisse zna drogę na pamięć... Nie było widać nic poza usianym gwiazdami niebem. Podejrzewałam, że tam musi być pięknie. Jednak gdy rano otworzyłam okiennice i zobaczyłam błękitne niebo oraz lodowiec, potrzebowałam dobrych kilku chwil, żeby poradzić sobie z totalnym opadem szczeki. Potem wyrwało mi się bardzo niecenzuralne słowo... ;)
Na prawie 2000 mnpm wjeżdżaliśmy po ciemku. Na szczęście Ptit Suisse zna drogę na pamięć... Nie było widać nic poza usianym gwiazdami niebem. Podejrzewałam, że tam musi być pięknie. Jednak gdy rano otworzyłam okiennice i zobaczyłam błękitne niebo oraz lodowiec, potrzebowałam dobrych kilku chwil, żeby poradzić sobie z totalnym opadem szczeki. Potem wyrwało mi się bardzo niecenzuralne słowo... ;)
Zapraszam do wspólnego zdobywania szczytów :)
Chyba Cię dzisiaj bardzo nie lubię :P
OdpowiedzUsuńMuszę to przemyśleć w kąciku...
Ech te góry... Ta wycieczka była piękna... Ten z czerwonym plecakiem to ja:) Żaba robisz przepiękne zdjęcia. Ja jeszcze takich nie umiem.
OdpowiedzUsuńAlpy troszeczkę znam, ale austraickie i nie dziwię Ci się, bo ja też z non stop opadniętą szczeną jeździłam i chodziłam. Nie wiem czy jeszcze tam kiedyś wrócę, ale mogę choć przez chwilę patrząc na Twoje przecudne zdjęcia powspominać i pozazdrościć Ci troszeczkę...;)
OdpowiedzUsuńMagiczne!
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia! Nie moge sie napatrzyć, bosko tam jest, magicznie i bajkowo.
OdpowiedzUsuńCuuudownie :)
Zazdraszczam tych wędrówek.
Pozdrówki:)
Ojej, ale tam pięknie, łezka mi nawet poleciała, prawdziwy raj, góry, szarotki, cisza spokój, tylko świstaki groźnie pogwizdują na zabłąkanych turystów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mi by się też wyrwało, bo widoki faktycznie powodują opadnięcie szczęki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Matka miałaś racje, jestem z siebie dumna, że tam dotarłam. Dumna przyszła po paru dniach, ale przeżyjcie jest niezapomniane. Dziękuje za te piękne chwile :*
OdpowiedzUsuńBoziu! Zaparło mi dech w piersiach ... wpadłam na chwilkę do domu i co tutaj widzę ... wow, ale boskie widoki! Żabo, ja chcę się wybrać z Wami na takie wędrówki - nawet chore kolano bym uciszyła, dla takich widoków!
OdpowiedzUsuńJak mi brakuje takich wędrówek. Dobrze, że wybieramy się z S w Bieszczady na kilka dni :)
POLKA,
OdpowiedzUsuńgdyby nie wymówki, to już byś tam była ;-P
MICHAŁ,
nooo... nie da się ukryć... wlazłeś mi w kadr ;)
Nie zapominaj, że Ty zgłosiłeś się do pomocy przy odmalowywaniu szaletu w przyszłym roku :) Będziesz więc miał jeszcze okazję porobić trochę zdjęć. Idę o zakład, że będą piękne!
EWENO,
ja z kolei innych niż te nie znam :) Ale może kiedyś poznam, bo marzy nam się Via Alpina http://www.via-alpina.org/ co roku, po kawałku :)
DELIE,
dziękuję :)
MAJANO,
faktycznie tam jest bajkowo, zwłaszcza poza sezonem, gdy nie ma żywego ducha, poza kozami, świstakami i kozicami. Tych ostatnich już dawno nie widzieliśmy.
FELUNIU,
te szalotki to trochę ściema... ciotka je posadziła w przyszaletowym ogródku :)
Takich dziko rosnących nigdy mi się nie udało znaleźć.
PAT,
to dobrze... mniej się wstydzę ;)
Bąbel,
no widzisz jak Ci to mówiłam w czasie „wspinaczki” to się patrzyłaś mnie jak na wariatkę ;) Trzeba się słuchać starszych ;) Bardzo się cieszę!
Buźka :*
TILI,
to jest do załatwienia :) Będziemy kulały we dwie :)
Zdjecia sa boskie, piekne! Zatkalo mnie. No i skreca mnie z zazdrosci, tez bym chciala tam byc.
OdpowiedzUsuńCzy to znaczy, że właśnie hasasz jako ta kozica górska (=lekko i wdzięcznie) po szczytach, czy wyprawa do "szaletu" :) się już odbyła?
OdpowiedzUsuńprzecudne zdjecia....przecudne widoki..........
OdpowiedzUsuńPozdrawiam* :) :)
Pomyśleć, że i ja tam byłam i gruszkówkę piłam... Dawno to było, 15 lat temu, jeśli dobrze liczę... Ostatnio powróciłam do okrytego śniegiem Valais na kartach komiksu, ale dobre i to:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, niezwykłe miejsce, jedno z moich ulubionych:)
KAROLKO,
OdpowiedzUsuńdziękuję :) Nie ma Cię co skręcać, we Francji też macie Alpy... że nie wspomnę o Pirenejach, Bretanii, Normandii czy Prowansji. Hmmmm... wygadana to, że to ja powinnam Ci zazdrościć ;)
PTASIU,
ostano głownie w łikendy.
Wiesz Ptasiu Szwajcaria jest strasznie mała... Wyprawa do szaletu to niecałe 2 godziny, więc we wrześniu i październiku, gdy już turyści sobie pojada, my się tam zjawiamy na trochę przedłużone weekendy.
GOSIU,
dziękuję i również serdecznie pozdrawiam :)
QUINOAMATORKO,
14 lat temu :)
A wiesz, że pisząc ten post zastanawiam się, czy pierwszy raz w szalecie byliśmy razem czy nie. Wychodzi mi, że tak, więc musieliście słyszeć te niecenzuralne słowa :D
Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby następne wakacje spędzić w szalecie zamiast w Dziwnowie :*
Ej zmieniam zdanie :)
OdpowiedzUsuńJednak Cię lubię :P
Anoushko, och fajna sceneria, mglista, tajemnicza a do tego brusznice - wow! Jak napisalas co wyrwalo Ci sie na widok lodowca nascie lat temu, to padlalam ze smiechu :)
OdpowiedzUsuńUsciski!
PS. Strasznie zaciekawila mnie woda gazowana z syropem z granatow - teraz bede polowac na syrop ;-)
Anoushko, to niesprawiedliwe, ze pojechałaś do szaletu bez mnie. Pamiętaj, żeby to było ostatni raz! :D
OdpowiedzUsuńSwietne zdjecia Anoushko! I Alpy jak zwykle cudne :)
OdpowiedzUsuńJa tez tam chce!!! Piekne miejsca!
OdpowiedzUsuńprzecudne widoki, przecudne zdjęcia
OdpowiedzUsuń:)
ślicznie, zazdraszczam CI
OdpowiedzUsuńObiecuje, ze bede sie juz słuchac... juz za wami tesknie.nie mam z kim sie dzielic sniadaniem :(
OdpowiedzUsuńTaaa... następne wakacje, mówisz :P
OdpowiedzUsuńPiękne, piękne zdjęcia. Cudowne góry i dobre oko fotografa to mistrzowski duet.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Lo
POLKA,
OdpowiedzUsuńspróbowałabyś nie ;)
BASIU,
jak już kupisz syrop, to daj znać czy opęta Cię takie samo uzależnienie jak mnie ;) Pamiętaj tylko, że woda musi być mega gazowana :*
MALGOSIU,
do 16 października masz czas, żeby się u nas zjawić. Tylko nie zapomnij bardzo ciepłych rzeczy, bo wtedy w szalecie może już leżeć śnieg :)
BEA,
Alpy... były, są i na zawsze pozostaną :)
EWO,
no to już, hop w samolot, może spotkasz Małgosię ;)
GATKO,
dziękuję :)
AGA,
:D
BABEL,
namów rodziców na psa! Będziesz miała z kim się dzielić ;)
Nam też tęskno :*
PINOSKU,
a co wybierasz się?
:)
LO,
wow :)
Dziękuję i również pozdrawiam :)
piękne te szczyty
OdpowiedzUsuńpiękne obrazy
zgadzam sie w 100% , na alpejskich szczytach szczeka opada . W okienku obok moja corka Karolina na lodowcu "La Pleine Morte" 3000m wysokosci w pelni lipca 2008 ,czy to nie piekne ?
OdpowiedzUsuńASIEJO,
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
KROLIKU,
rewelacyjne zdjęcie :)