Jednym słowem rozpusta :) Taki deser urodzinowy mi się zamarzył, a że urodziny okrągłe, to stwierdziłam, że odmawiać sobie nie mam najmniejszego zamiaru.
Przy okazji przekonałam, że życie nie kończy się po czterdziestce…, choć jeszcze kilka lat temu ciężko mi było w to uwierzyć. Nie zauważałam, żeby przybyło mi, w ciągu jednej nocy, zmarszczek, kondycja mi nie spadła i uśmiech pozostał ten sam. Przyjaciółka mi napisała, że najlepsze branie zaczyna się po 40-tce. Ma rację, ale zastanawia mnie komu chciała polepszyć samopoczucie, mnie czy sobie :)
Czasami jednak metryka daje o sobie znać. W dyskusji. Z Młodymi. Nagle się okazuję, że ja coś świetnie pamiętam a oni nie, bo albo ich jeszcze na świecie nie było, albo właśnie stawiali pierwsze swoje kroki... A mnie się wydaje, że to było dopiero wczoraj. Ehhh... życie... piękne jest, tylko dlaczego tak szybko mija? A skoro szybko mija, to tym bardziej trzeba z niego korzystać! No to jak, ktoś ma ochotę na odrobiną rozpusty? :)
Gruszkowo-czekoladowy crème brûlée – dla 8 osób:
700ml śmietanki o 35% zawartości tłuszczu
150g cukru
8 dużych żółtek
2 laski wanilii
4 gruszki
150g czarnej czekolady min 70% zawartości kakao
1 szklanka wody
sok z jednej cytryny
szczypta soli
brązowy cukier
grubo mielony cynamon
Przygotowanie:
Wodę wymieszać z 50g cukru i sokiem z cytryny. Gruszki obrać i przekroić wydłuż na pół. Włożyć do garnka z zalać wodą z cytryną. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować około 10 minut. Gruszki powinny być nadal dość twarde. Odcedzić i pozostawić do ostygnięcia.
Żółtka utrzeć z połową pozostałego cukru i solą. Śmietankę wymieszać z pozostałym cukrem. Dodać ziarenka wanilii. Wymieszać i zagotować. Gotować przez 2-3 minuty. Wlewać powoli do żółtek cały czas mieszając.
Piekarnik nagrzać do 125°C. Czekoladę zetrzeć i oprószyć dno każdej foremki, której będzie się piekł krem. Wstawić na chwilę do piekarnika, żeby czekolada się rozpuściła. Na rozpuszczonej czekoladzie ułoży połówkę osuszonej gruszki i zalać śmietanką z jajkami.
Piec około 40 minut. Krem powinien być ścięty po bokach i nadal sprężysty pośrodku.
Wyjąć kremy z piekarnika i zostawić do ostudzenia. Poczym włożyć na 3-4 godziny do lodówki.
Przed podaniem ogrzać dno każdej foremki (można je postawić na klika chwil na mocno nagrzanej blasze), żeby czekolada ponownie się rozpuściła. Oprószyć wierzch brązowym cukrem i skarmelizować używając palnika lub pod mocno rozgrzanym grilem w piekarniku.
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Crème brûlée aux poires et chocolat noir
Przy okazji przekonałam, że życie nie kończy się po czterdziestce…, choć jeszcze kilka lat temu ciężko mi było w to uwierzyć. Nie zauważałam, żeby przybyło mi, w ciągu jednej nocy, zmarszczek, kondycja mi nie spadła i uśmiech pozostał ten sam. Przyjaciółka mi napisała, że najlepsze branie zaczyna się po 40-tce. Ma rację, ale zastanawia mnie komu chciała polepszyć samopoczucie, mnie czy sobie :)
Czasami jednak metryka daje o sobie znać. W dyskusji. Z Młodymi. Nagle się okazuję, że ja coś świetnie pamiętam a oni nie, bo albo ich jeszcze na świecie nie było, albo właśnie stawiali pierwsze swoje kroki... A mnie się wydaje, że to było dopiero wczoraj. Ehhh... życie... piękne jest, tylko dlaczego tak szybko mija? A skoro szybko mija, to tym bardziej trzeba z niego korzystać! No to jak, ktoś ma ochotę na odrobiną rozpusty? :)
Gruszkowo-czekoladowy crème brûlée – dla 8 osób:
700ml śmietanki o 35% zawartości tłuszczu
150g cukru
8 dużych żółtek
2 laski wanilii
4 gruszki
150g czarnej czekolady min 70% zawartości kakao
1 szklanka wody
sok z jednej cytryny
szczypta soli
brązowy cukier
grubo mielony cynamon
Przygotowanie:
Wodę wymieszać z 50g cukru i sokiem z cytryny. Gruszki obrać i przekroić wydłuż na pół. Włożyć do garnka z zalać wodą z cytryną. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować około 10 minut. Gruszki powinny być nadal dość twarde. Odcedzić i pozostawić do ostygnięcia.
Żółtka utrzeć z połową pozostałego cukru i solą. Śmietankę wymieszać z pozostałym cukrem. Dodać ziarenka wanilii. Wymieszać i zagotować. Gotować przez 2-3 minuty. Wlewać powoli do żółtek cały czas mieszając.
Piekarnik nagrzać do 125°C. Czekoladę zetrzeć i oprószyć dno każdej foremki, której będzie się piekł krem. Wstawić na chwilę do piekarnika, żeby czekolada się rozpuściła. Na rozpuszczonej czekoladzie ułoży połówkę osuszonej gruszki i zalać śmietanką z jajkami.
Piec około 40 minut. Krem powinien być ścięty po bokach i nadal sprężysty pośrodku.
Wyjąć kremy z piekarnika i zostawić do ostudzenia. Poczym włożyć na 3-4 godziny do lodówki.
Przed podaniem ogrzać dno każdej foremki (można je postawić na klika chwil na mocno nagrzanej blasze), żeby czekolada ponownie się rozpuściła. Oprószyć wierzch brązowym cukrem i skarmelizować używając palnika lub pod mocno rozgrzanym grilem w piekarniku.
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Crème brûlée aux poires et chocolat noir
To już wiem co będziemy jeść na deser za kilka już tygodni:) bardzo dobry pomysł:D
OdpowiedzUsuńto co lubię najbardziej
OdpowiedzUsuńO ty prosiaku jeden ty! Naszą poufną prywatną korespondencję wywlekać na światło dzienne! Czekaj czekaj, niech no mi ta 40-stka stuknie, już ja Ci pokażę ;DDD (ale do moich okrągłych urodzin jeszcze prawie cały rok ;P) A poza tym, ja w tym roku kończę 35 lat i 60 miesięcy :P
OdpowiedzUsuńOt, wspaniały deserek!:))
OdpowiedzUsuńIdealny:))
A to ja jeszcze raz życzę wszystkiego co najlepsiejsze :))
Pozdrawiam:)
LIDKA,
OdpowiedzUsuńmogę nawet zrobić :)
KASANDROO,
witaj w klubie :)
QUINO,
gdybyś nie pyszczyła, to nikt by mnie wiedział, że to NASZA korespondencja :-P
Piękneeee!!! 35 lat i 60 miesięcy :D
A wisz co mi powiedziała Anna, że 40-tka to nic, tylko trudno to słowo wymówić ;)
MAJANO,
a ja jeszcze raz dziękuję :)
dyg :*
Wszystkiego najlepszego! :-)
OdpowiedzUsuńWspaniały deser i zdecydowanie zasłużony na te jedyne urodziny!
Anoushko, witaj w klubie czterdziestek! Z takim kremem masz entrée gratuite! I wszystkiego, wszystkiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego z okazji (okrągłych) urodzin! A przepis na krem podejrzałam z ciekawością, bo kilka dni temu dostałam malutkie żaroodporne naczynka i rozglądam się właśnie za jakimś dobrym sposobem, by je wykorzystać;) Lutowa KUCHNIA proponuje kilka przepisów (w tym creme brulee z foie gras, hmmm...), ale Twoja gruszkowa propozycja bije rekordy! Dla mnie co prawda bez czekolady, ale i tak brzmi super!
OdpowiedzUsuńFaktycznie prawdziwa rozpusta, a połączenie gruszek i czekolady nigdy nie zawodzi. Mnie do 40tki jeszcze daleko... :)
OdpowiedzUsuńKochana no ba! A młodzi (w szczególności Młode :)) potrafią dać w kość :D Ale jakie fajne som!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz najlepszego Kikki! Szczęście mają Ci co przekonali się 'na żywo' jaka jesteś fajna Babeczka wiesz?
:)
ARVEN,
OdpowiedzUsuńwidzisz ja wcale nie mogę zrozumieć, dlaczego te okrągłe są ważniejsze, niż te mniej okrągłe. Przecież każde są jedne :)
Dziękuję!
MISS COCO,
oooo no popatrz a ja bym Ci dala 30-stkę :)
Merci :)
DELIKATESSEN
pisałam już, że masz super nick? No wiesz, z upływem czasu pamięć szwankuje ;)
Niech Ci foremki długo i dobrze służą :)
FUCHSIA,
szczęściara ;)
POLKA,
na starość robię się sentymentalna... łezka w oku mi się zakręciła ;)
Ale nie chce Ci martwić, Ty już taka młoda nie jesteś... już za chwileczkę, już za momencik... ani się obejrzysz i będziemy otwierać szampana na kolejne, okrągłe urodziny ;-P
Cmok :*
deser to sam a rozpusta ale w swoje święto to nawet należy zaszaleć, najlepsze życzenia i sto lat
OdpowiedzUsuńOj, ja tak z niesmialoscia na te 40 czekam... Tylko sie boje, co sie zdarzy: na 30 mialam syndrom 'nic w zyciu nie osiagnelam' i kupilam wielki szmat ziemi - zyby chociaz to... ;):):)
OdpowiedzUsuńoch wymarzony deser, wymarzony na urodziny :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najsmaczniejszego z okazji urodzin :)
Sto lat! Uśmiechów Miliony!
OdpowiedzUsuńNie mogę się powstrzymać i zacytuję
"40 lat minęło jak 1 dzień(...)Na drugie tyle teraz przygotuj się, a może i na trzecie, któż to wie..."
A taki deser musi być pyszny! Bardzo lubię gruszki, a w połączeniu z czekoladą smakują rewelacyjnie!
Serdecznie pozdrawiam,
SWS
Okragle, znaczy sie osiemnaste? Wszystkiego dobrego w takim razie! A creme brulee uwielbiam. Nigdy nie jadlam w wersji z gruszkami, ale jestem pewna, ze smakuje bosko!
OdpowiedzUsuńBRYSSSKO,
OdpowiedzUsuńno masz!
Dziękuję :)
KASIU,
"wielki szmat ziemi" - i Ty no nazywasz nic? Strach się bać na co wpadniesz przy kolejnych okrągłych urodzinach :))) Ile Ci jeszcze zostało?
ULCIKU,
dziękuję :)
MZ,
he, he, he... piosenkę nucę sobie od kilku dni :)))
Dziękuję!
No kochana rozpusta i to jaka ,ale my ,,starsze" kobiety możemy sobie pozwolić no nie?Niech te smarkule co nawet nie wiedza co to kartki na mięso(chyba wtedy pomyślałam ,ze bez tego żyje się lepiej:D, mięsa i kartek)i skup makulatury(ile ja tego nanosiłam do szkoły , bo szkoła chciała pierwsze miejsce zając ,a ja nałogowo kupowałam tyle gazet i to od czasu jak skończyłam 6 lat -to była w tamtym wieku buuu to noszenie makulatury i te skończone 6 lat)
OdpowiedzUsuńTeraz to postęp jest kolejki to wyprzedaży, fitness, internety (co mi na stare lata przyszło przez skype gadać z małolatami),ale dobre jedzenie to zawsze w ,,cenie " było
i młodzi i te co maja teraz największe wzięcie lubią zjeść coś dobrego i oby tak zostało
Żaba taki przepis , takie zdjęcia i moje portki znowu zagrożone
wszystkiego najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńa deser wspanialy:)
MAGGIE,
OdpowiedzUsuńnie, 20-ste :)))
Dziękuję i polecam deser. IMHO bomba :)
ALUS,
jak ja Cię lubię, wiesz? :*
No więc po przemyśleniach z ostatnich doszłam do wniosku, że 40-stki są jednak górą, bo my już nie musimy już niczego udowadniać, wystarczy na nas spojrzeć i się wie, że super z nas babki :)))
No właśnie... makulatura, puste pułki w sklepach, kolejki po wyroby czekoladopodobne, niedostępny raj Pewexów oraz znienawidzone przeze mnie nylonowe fartuszki w szkole...
AGA,
dziękuję:)
W takim razie raz jeszcze wszystkiego NAJ!
OdpowiedzUsuńNie wiedzialam, ze to byly takie okragle urodziny... ;)
masz rację , ja kiedyś wydałam kilka bonów(bo to nawet nie były prawdziwe pieniądze:D)na majtki chińskie w Pewexie(mama pozwoliła:D) bo jechałam na kolonie i chciałam mieć kolorowe figi(teraz to ja figi tez chcę mieć ale takie świeże do jedzenia ,a one u nas w we wrześniu dopiero będą zresztą importowane z Turcji chyba :D)
OdpowiedzUsuńTeraz takie gatki to u nas w sklepach po 2 zł są i nikt chyba ich nie kupuje ,ach
A z tym lubieniem , to ja mam tak samo-bo jak nie lubić takiej babeczki jak Ty?* nie da się*
Ha ha ha zaśmiała się królewna :)))
OdpowiedzUsuńNo i mam nadzieję, że uda się w większym gronie tego szampana wyżłopać :))))))))
wszystkiego najlepszego! a deser wygląda przepysznie..
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, to młodym duchem być i tryskać pozytywną energia, tak sobie myślę. Sto okrągłych lat więc! :)
OdpowiedzUsuńDeserek apetyczny. Od dawna marzy mi się creme brulee!
Pozdrawiam! :)
Czy Looko dostał miseczki do wylizania? ;) Deser wygląda obłędnie. Może zrobię taki na swoje tegoroczne urodziny (30 i 60 miesięcy ;))
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nie mówiłaś, ale bardzo dziękuję! Są takie słowa których sam dźwięk uwielbiam, i delikatessen to właśnie jedno z nich - dlatego wybór musiał paść na nie! Pozdrawiam i już przymierzam się, kiedy by tu wypróbować Twój piękny przepis na creme brulee!
OdpowiedzUsuńCudne :)
OdpowiedzUsuńI wstęp, i przepis ;)
Podobnie jak komentarze niektórych :)
To czekamy z niecierpliwościa, mam ramekiny i palnik :*
OdpowiedzUsuńBEA,
OdpowiedzUsuńUrodziny jak każde inne ;)
dziękuję raz jeszcze!
ALUŚ,
a ja kupowałam za 1.30$ i to był luksus w czystej postaci. Bożesz, ale ja ten zapach kochałam :) A takie kolorowe figi też dostałam. Ciocia mi przywiozła z dalekich wojaży ;)))
No i się zaczerwieniłam :*
MŁODA,
no pewnie, że w większym - wtedy lepiej smakuję :)
PAULO,
dziękuję :)
ZAYTOON,
100 lat? To idę pomachać wiosłami, żeby mi kondycja do tej setki nie wysiadła :)))
Dziękuję!
A krem polecam - wart jest grzechu :)
HANKA,
no masz, przecież nie dałby nam żyć, gdybyśmy o nim zapomnieli. Gadzina zresztą też.
Ja mogę przyjechać i zrobić :)
DELIKATESSEN,
to dobrze, bo już się bałam, że jednak pamięć mi zaczyna szwankować ;)
Też mam takie ulubione słowa. Jednym z nich jest 'zanzara' czyli komar po włosku. Mówi się zanzara i już wszystko jasne ;) Drugim – ‘Zanzibar’. Chyba w końcu będę musiała tam się wybrać :)
Daj znać jak zrobisz :)
PINOSIE,
staram się jak mogę... Jak widać czytelnicy również :D
LIDKA,
no to jeden obiad i deser mamy już z głowy. Trzeba opracować następne ;)
Wszystkiego najlepszego! Cudowny ten deser! Mi troszkę do czterdziestki brakuje, ale ja mam generation gap z ludźmi w moim wieku (Irlandczykami) niestety w porównaniu z nimi mam coś pomiędzy 50 a 60 - z takimi koleżankami dogaduję się najlepiej. Obawiam się, że w wieku 40 lat nie będę miała do kogo w pracy buzi otworzyc, bo wszyscy będą na emeryturze. Eh.
OdpowiedzUsuńJa się chętnie na rozpustę piszę. :D Zwłaszcza jeśli zaproszenie urodzinowe jest. :D
OdpowiedzUsuńAnoushko, uściski ślę i mnóstwo najlepszych życzeń. :D Niech ten uśmiech Ci z twarzy nigdy nie schodzi. :)
Ja tam sobie myślę, że ta czterdziestka nie taka zła. ;-) W każdym razie sama próbuję siebie o tym przekonywać, bo jeszcze dwa lata i... bum! stuknie. :D
Z takimi pysznościami, urodziny musiały być udane :)
OdpowiedzUsuńSto lat Żabko, dużo uśmiechu i szczęścia i wielu sukcesów :) Smacznie świętujesz swoje urodziny. Na taką rozpustę to i ja bym miała ochotę :)
OdpowiedzUsuńOj zjeść takie cudo w urodziny :) Przepiękne zdjęcia, zapraszam do podzielenia się talentem kulinarnym i fotograficznym na nowym portalu http://wykrywacz-smaku.pl/ :)
OdpowiedzUsuństo lat, sto lat Zabie! B i L
OdpowiedzUsuńPS. Zaba, wybacz spoznienie, kajam sie... Uwielbiam creme brulee, zwlaszca jak ktos serwuje :)