Sobota rano... no dobrze bliżej południa, niż rano. Dyskusja na
targu:
- Zobacz jakie ładne czereśnie! Może zrobimy clafoutis z czereśniami?
- Wolę z
morelami. Morele też są!
- To może zrobimy
jedno i drugie?
- Jutro? Na śniadanie? Świetny pomysł!
Clafoutis to trochę takie ciasto naleśnikowe, w którym zatapiamy owoce, najlepiej
kwaskowate, okładamy zimnym masłem i oprószamy cukrem. Zapiekamy i po 35
minutach wyjmujemy z piekarniak zabójczo pyszny, pachnący deser.
Najlepsze jest
na gorąco, bo jak ostygnie, to sie robi zakalcowate. Jednak o to sie nie
martwcie... jeszcze nigdy się nie zadarzylo, żeby coś zostało. Choć nie... zostało trochę w ostatnią niedzielę. To gorsze, z czereśniami ;) Pewnie dlatego, że wcześniej zjedliśmy po dwa jajka prawie na miękko. Z tą resztką na zimno rozprawiła się Młoda,
twierdząc, że zakalec jej nie przeszkadza. Gdyby Wam przeszkadzał, to clafoutis świetnie sie odgrzewa w piekarniku.
Clafoutis z
morelami* – porcja dla 4 osób:
200 ml mleka
150 g mąki
120 g masła
100 g cukru
100 ml śmietanki
4 jajka
1 laska wanilii
szczypta soli
morele (śliwki,
czerwoną porzeczkę, mirabelki, jabłka, lub inne ulubione owoce)
2-3 łyżki morelówki (można zastąpić rumem lub koniakiem, można również pominąć)
3 dodatkowe łyżki cukru
Przygotowanie:
Piekarnik nagrzać do 200°C.
100g masła rozpuścić i zostawić do ostygnięcia. Resztę pokroić w plasterki i schować do lodówki.
Morele umyć, osuszyć, przekroić i wypestkować. Odstawić na bok.
Jajka ubić z
mlekiem i śmietanką. Dodać mąkę i cukier, szczyptę soli, ostudzone masło, pestki z laski wanilii oraz morelówkę. Dokładnie wymieszać.
Naczynie do
zapiekanek wysmarować masłem i oprószyć cukrem. Na dnie ułożyć owoce i zalac
ciastem.
Piec przez 10
minut w 200°C. Następnie zmniejszyć temperaturę do 180°C, obłożyć ciasto zimnymi kawałkami masła i piec przez kolejne 20 minut. Oprószyć ciasto pozostałym cukrem i piec jeszcze przez około 5 minut. Przed wyjęciem, sprawdzić końcem noża czy ciasto się upiekło.
Podawać gorące.
Smacznego!
*pierwsze moje
clafoutis zrobilam z przepisu Michela Roux znalezionego w ksiazce Les Ouefs,
Ed. Gründ, 2005. Jest to, moim zdaniem, jeden z najlepszych przepisów na ten
deser. Tutaj podaję Wam jego zmodyfikowaną wersję.
Na zdjęciu widoczna jest porcja dla 2 osób z morelami i śliwkami... nadal odkopuję stare zdjęcia :)
RECETTE EN FRANÇAIS: Clafoutis aux abricots
RECETTE EN FRANÇAIS: Clafoutis aux abricots
Uwielbiam clafoutis z wiśniami. Z morelami nigdy nie jadłam. Czas nadrobić zaległości ;) PS. Ten Wasz targ.... Ech!
OdpowiedzUsuńHaniu, z morelami i wiśniami jest IMHO najlepsze.
UsuńWygląda rewelacyjnie! Jeszcze nigdy nie jadłam clafoutis, a ciągle mnie kusi. Pięknie i pysznie Twoje wygląda. I do tego morele, które bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:*
Dziękuję :) i polecam!
UsuńMoje pierwsze spotkania z clafoutis były średnio udane... poczęstowano mnie takim strasznie zakalcowatymi ;) Dlatego uważam, że przepis tutaj jest bardzo ważny. Ten M. Roux jest godny polecenia.
Milego dnia :*
O boże jakie to było dobre!!! I masz rację (jak ja nie cierpię przyznawać komuś racji ;P) - z morelami było niebo w gębie!!
OdpowiedzUsuń:)
żebyś TY wiedziała, Młoda, jak ja nie lubię... mieć racji :)))
UsuńPiekne zdjecie!
OdpowiedzUsuńA opcja "jedno i drugie" tez do mnie przemawia :)
dziękuję :)
Usuńtak tak, przepis Roux jest najlepszy :) Muszę zrobić w najbliższy wekend, spróbuję z renklodami!
OdpowiedzUsuńTo może być dobre. Bardzo dobre :)
UsuńPięknie wygląda :) i z morelami, które uwielbiam :) ostatnio też robiłam tylko że z czerśniami i było pyyyszne :)
OdpowiedzUsuńteraz koniecznie zrób z morelami i napisz, które lepsze ;)
UsuńClafoutis to jak legumina, oba te słowa wprowadzają mnie w zachwyt
OdpowiedzUsuńa jeszcze takie mniam zdjęcie
a to czereśniowe robi się tak samo?A zamian wiśnie tez by sie nadały?
Alus, dokéadnie tak samo. Wiśniowe clafoutis to IMHO strzał w dziesiątkę. Mam tylko jedno ale... ciasto farbuje się od soku wiśni i trochę mało elegancko to wygląda, co jednak w najmniejszym stopniu nie wpływa na jego smak :)
UsuńPS
Clafoutis to legumina, przynajmniej w pierwotnym znaczeniu, które z czasem uległo zmianie. Tak mówią mądre książki :)
Żaba, eee mi nie przeszkadza farba:D, hm ale morelowe będzie już jutro ,a wiśniowe zaraz po
Usuńp.s czułam ,że muszą mieć dużo wspólnego:)bo obie te nazwy mnie rozczulają
a potem zrób jeszcze śliwkowe :)
UsuńHmm... A ktoś tu nie lubił clafoutis ;P Bardzo apetyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPS. Mogłabyś odszukać przepis na ciasto z morelami, które kiedyś upiekłaś w Polsce.
hmmm... z tym kimś jest pewnie tak jak z tymi, co to całkiem niedawno temu czarnej czekolady nie tykali nawet długim kijem twierdząc, że jest niedobra, a teraz innej nie jedzą ;p
UsuńPS Przeceniasz mnie i moją pamięć... to było 17 lat temu :)
Poszukam, choć mnie ono smakowało bardzo "tak sobie"
No to teraz po morele do sklepu :-)
OdpowiedzUsuńo 3 w nocy?
Usuń;)
Wspaniały finał targowej dyskusji:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Mniam, uwielbiam morele! na pewno spróbuję :)
OdpowiedzUsuńoczywiście obserwuję!
Pozdrawiam :*
Nigdy nie próbowałam ale sądząc po opisie jesteśmy dla siebie stworzeni! Zrobię na pewno, bo ono (jaki to rodzaj?) na mnie patrzy ze zdjęcia i ewidentnie się prosi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ON:) ten clafouti :)
UsuńJeżeli jeszcze nie zrobiłaś, to gorąco polecam ze śliwkami i cynamonem!
Clafoutis, mniam. Pyszny pomysł na deser, śniadanie, przed pracą, po pracy, w weekend, na kolację ;).
OdpowiedzUsuńDoskonały pomysł!
OdpowiedzUsuńNa śniadanie najlepsze.
nigdy nie jadłam, ale wygląda apetycznie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam clafouti .... Twoje prezentuje się super! Cudne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńfajny blog :) zapraszam do mnie obserwuję i liczę na to samo
OdpowiedzUsuńwww.wyyobraznia.blogspot.com
Oktawio dziękuję za komentarz i zaproszenie :)
UsuńWitam! Nominowałam Twojego bloga do Versatile Blogger Award :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMad, bardzo dziękuję za nominację! Problem w tym, że ja nie lubię brać udziału w takich zabawach. Mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
UsuńPiekne zdjecie:)
OdpowiedzUsuńOd razu mam ochote chwycic za lyzeczke i jesc, jesc...:)
Jakby mi ktoś zrobił... :) Raz sama piekłam, ale mnie nie powaliło. Może ja coś zwaliłam, może nastawienie nie to, ale jakoś na mnie clafoutis nie zadzialało. Niemniej Twoje strasznie kusząco wygląda!
OdpowiedzUsuńAniu, pisałam wyżej, że moje pierwsze spotkanie z clafouti było kompletnym niewypałem. Przy kolejnych było już zdecydowanie lepiej :) Może warto spróbować raz jeszcze?
Usuńjejku to po prostu mistrzostwo. Dobrze, że trafiłam na ten blog. dzięki
OdpowiedzUsuń