Nie przepadam za zupami-kremami. W prawdziwej zupie muszą być dobrze wyczuwalne kawałki warzyw czy mięsa. Dlatego tak kocham nasze polskie zupy czy wszelkiego rodzaju włoskie minestrone. Muszę czuć to, co jem, a nie domyślać się jedynie z jakich składników zupa została przygotowana.
W piątek wieczorem, kiedy w końcu wróciłam do domu po tygodniowej nieobecności, w czasie której służbowo przemierzyłam Europę dwa razy wszerz i raz wzdłuż, zapragnęłam zupy. Po tygodniu stołowania się w biegu w na lotniskach, w hotelach czy w samolotach (niestety posiłki w nich nadal pozostawiają wiele do życzenia, co stwierdziłam z przykrością zwłaszcza w przypadku naszego LOTu), dobra zupa stała się moją obsesją :) Lodówka przywitała mnie pustką... W jednej z szuflad znalazłam trzy zapomniane cukinie. Przypomniałam sobie nagle, że na jednym z lotnisk wpadł mi w oko przepis na zupę krem z zielonym sosem. Zaintrygował mnie zwłaszcza ten zielony sos :) Wprawdzie znaleziony przepis proponował zupę z zupełnie innych składników niż te, którymi dysponowałam, ale nawet to nie było stanie zniechęć mnie do przygotowania zupy. Tak powstała tytułowa kremowa zupa ziemniaczano-cukiniowa z zielonym sosem. Okazała się całkiem smaczna, pomimo swojej konsystencji, i w dodatku załapała się jeszcze jako propozycja na drugą edycję ziemniaczanego tygodnia :)
W piątek wieczorem, kiedy w końcu wróciłam do domu po tygodniowej nieobecności, w czasie której służbowo przemierzyłam Europę dwa razy wszerz i raz wzdłuż, zapragnęłam zupy. Po tygodniu stołowania się w biegu w na lotniskach, w hotelach czy w samolotach (niestety posiłki w nich nadal pozostawiają wiele do życzenia, co stwierdziłam z przykrością zwłaszcza w przypadku naszego LOTu), dobra zupa stała się moją obsesją :) Lodówka przywitała mnie pustką... W jednej z szuflad znalazłam trzy zapomniane cukinie. Przypomniałam sobie nagle, że na jednym z lotnisk wpadł mi w oko przepis na zupę krem z zielonym sosem. Zaintrygował mnie zwłaszcza ten zielony sos :) Wprawdzie znaleziony przepis proponował zupę z zupełnie innych składników niż te, którymi dysponowałam, ale nawet to nie było stanie zniechęć mnie do przygotowania zupy. Tak powstała tytułowa kremowa zupa ziemniaczano-cukiniowa z zielonym sosem. Okazała się całkiem smaczna, pomimo swojej konsystencji, i w dodatku załapała się jeszcze jako propozycja na drugą edycję ziemniaczanego tygodnia :)
Porcja dla 4 osób:
Zupa-krem:
3 cukinie
4 spore ziemniaki
2 ząbki czosnku
1 łyżka oliwy
1/2 łyżki masła
sól
pieprz
papryczka z Espelette
Zielony sos:
3 łyżki gęstego jogurtu lub śmietany 18%
3 łyżki startego parmezanu
1 ząbek czosnku
1 spora garść rukolii
sól
Przygotowanie:
Poszatkowany czosnek podsmażyć na oliwie z masłem. Dodać pokrojone w niewielką kostkę ziemniaki oraz cukinię. Smażyć na małym ogniu przez 5 minut. Zalać gorącą wodą i gotować, aż warzywa zmiękną, co zajmie około 20 minut. Zmiksować. Jeśli zupa jest za gęsta dodać trochę gorącej wody i ponownie zagotować. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Zmiksować razem wszystkie składniki sosu. Udekorować zupę artystycznie rozmazanym kleksem zielonego sosu i oprószyć papryczką.
Smacznego :)
RECETTE EN FRANÇAIS: Velouté pommes de terres-courgettes à la sauce verte
Tak ogladam wszystkie propozycje na ziemniaczany tydzien i stwierdzam, ze warzywo to powiino czesciej goscic w moim domu :) Zupa wyglada swietnie, a idea sosu w zupie bardzo mi sie podoba:)
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje. Ja też długo nie mogłam przekonać się do zup o kremowej konsystencji, ale ponieważ mój maż je uwielbia, zaczęłam eksperymentować z przepisami i okazało się , że zupa krem z dobrego przepisu może być naprawdę smaczna :)
OdpowiedzUsuńZielony sos mnie przekonal:)
OdpowiedzUsuńZapisuje w notatniku!
Anoushko, jaki piekny kolor! Juz wiem co bedziew tym tygodniu na kolacje :)
OdpowiedzUsuńI witaj w domu! :)
No właśnie ten zielony sos powoduje, że nawet zupa-krem dobrze smakuje :-D
OdpowiedzUsuńI kolor i smak, imho, jak najbardziej udany. Już kombinuję do jakich innych dań go wykorzystać. Sama zupa jak zupa. Nic specjalnego.
Alez ślicznie zielona zupa!
OdpowiedzUsuńKremowa konsystencja - uwielbiam. Bardzo smakowite zdjęcie!
OdpowiedzUsuńMelduje, ze sie wlasnie gotuje :)
OdpowiedzUsuńOhhh mon Dieuuu!!! To jest niesssamowite! Ten 'sos' nadaje swietnego, ostrego smagu, ktory cudownie wspolgra z zupa; niebo w gebie, naprawde!
OdpowiedzUsuńDodalam tylko troche przypraw (kumin, kolendra itp.) ale tak minimalnie.
I Stefek tez wniebowziety!
Raz jeszcze dziekuje za ten pyszny przepis Anoushko! :*
Bea, nawet nie wiesz jak sie ciesze !!!
OdpowiedzUsuń:)))
A wiesz jak my sie cieszymy?!? :D
OdpowiedzUsuńHmmm... tylko wiesz, ja mam ten 'szwajcarski' olbrzymi zamrazalnik w lodowce! wiec nie wiem, czy sie tam ta fasola zmiesci... ;)
OdpowiedzUsuńBea, nasz jest duzy. Moge Ci przechowac :)
OdpowiedzUsuńUps... teraz dopiero zauwazylam, ze napisalam przy zupie komentarz do fasoli! :))
OdpowiedzUsuń