Wykonywane z mąki pszennej, soli i wody, bez dodatku drożdży, czapati są podstawą kuchni indyjskiej i pakistańskiej. Można je również spotkać w krajach Afryki wschodniej. Tradycyjnie czapati pieczone są na kamieniu, lub na specjalnym, wypukłym, metalowym naczyniu. Po upieczeniu, opiekane są przez chwile na wolnym ogniu, aby mogły napęcznieć. Posmarowane ghee, porwane na mniejsze na kawałki i zwinięte w rulonik czapati używa się zamiast łyżki do jedzenia dhalu, potrawy, której podstawą jest soczewica, fasola lub groch.
Proponowane poniżej czapati nadziewane soczewicą i szpinakiem wymagają trochę więcej pracy, ale efekt końcowy jest tak smaczny, że nie powinno Was to zrazić. Do czapati podałam potrawkę z kalafiora z ziarnami gorczycy. Jednak takie czapati nie muszą być koniecznie podawane do dań kuchni indyjskiej. Świetnie smakują jako dodatek do różnych sałatek. Poza tym równie dobrze smakują na ciepło, jak na zimno, dlatego bez problemu można zapakować je do lunch boxa i zabrać do pracy na obiad.
Czapati z soczewicą i szpinakiem* - z podanych składników wychodzi 8 czapati:
Ciasto:
225g mąki pszennej
80g mąki pszennej z pełnego przemiału
180 ml gorącej wody
1 łyżka oleju
1 łyżeczka soli
Nadzienie:
500 ml bulionu warzywnego
250g świeżych liści szpinaku
100g czerwonej soczewicy
2 ząbki czosnku
1 cebula
1 łyżka ghee
1 i ½ łyżeczki czarnej gorczycy
1 łyżeczka zmielonych ziaren kuminu
1 łyżeczka garam masala
½ łyżeczki kurkumy
Przygotowanie:
Mąkę przesiać, dodać sól, olej oraz gorącą wodę. Wyrabiać przy pomocy miksera lub ręcznie (najlepiej w lateksowych rękawiczkach, żeby się nie poparzyć) do momentu otrzymania aksamitnego, elastycznego ciasta. Gdyby ciasto było zbyt twarde można dodać trochę więcej wody. Przełożyć ciasto do miski wysmarowanej olejem, przykryć folią spożywczą i odstawić na godzinę.
W tym czasie przygotować nadzienie. Umyć, osuszyć soczewicę i szpinak. Szpinak poszatkować i odstawić na bok. Obrać, poszatkować czosnek i cebulę.
Na rozgrzane na głębokiej patelni ghee, wrzucić czosnek i cebulę. Delikatnie zrumienić. Dołożyć wszystkie przyprawy i smażyć, aż zaczną intensywnie pachnąć. Dodać soczewicę i wszystko zalać bulionem. Przykryć. Gotować na wolnym ogniu. Po upływie 20 minut cały bulion powinien zostać wchłonięty przez soczewicę.
Na końcu dodać szpinak, wymieszać, przykryć i odstawić do ostygnięcia.
Ciasto podzielić na 16 równej wielkości kawałków. Każdy kawałek rozwałkować na 14-sto centymetrowej średnicy placek. Aby rozwałkowane placki nie wysychały, przekładać je folią spożywczą i przykrywać lnianą ściereczką.
Formować czapati układając na jednym placku nadzienie zostawiają centymetrowej szerokości brzeg i przykrywać drugim plackiem dokładnie sklejając brzegi.
Każdy placek opiekać z dwóch stron na suchej, mocno rozgrzanej patelni. Upieczone placki układać na talerzu i przykrywać folią aluminiową, aby nie wystygły.
Kalafior z ziarnami gorczycy** – dla 4 osób:
600g kalafiora
100 ml wody
3 zielone, delikatne papryczki
2-3 łyżki oleju musztardowego (ewentualnie można zastąpić olejem słonecznikowym)
2 ząbki czosnku
1 mała cebula
2 łyżeczki żółtych ziaren gorczycy
2 łyżeczki czarnych ziaren gorczycy
2 łyżeczki ziaren czarnuszki
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka koncentratu z tamaryndowca
Przygotowanie:
Kalafior podzielić na niewielkie różyczki. Dokładnie opłukać, osuszyć i odstawić na bok. Cebulę i czosnek obrać i poszatkować. Papryczki umyć, wypestkować i pokroić w niewielki kawałki. Odstawić na bok.
Gorczycę zmiażdżyć w moździerzu. Dodać kurkumę, koncentrat z tamaryndowca oraz wodę. Dokładnie wymieszać.
Na patelni mocno rozgrzać olej musztardowy do momentu, aż zaczną dymić. Zmniejszyć ogień, dodać cebulę i czosnek i delikatnie je przyrumienić. Dodawać w porcjach kalafior i smażyć, aż ładnie się przyrumieni. Gdyby patelnia była zbyt sucha, można dodać trochę więcej oleju.
Na końcu dodać papryczki i smażyć jeszcze przez około minutę. Wszystkie składniki przełożyć ponowanie na patalnię, oprószyć ziarnami czarnuszki i zalać sosem z gorczycy i tamaryndowca. Zwiększyć ogień i zagotować. Zmniejszyć ogień, przykryć i gotować do momentu, aż kalafior bądze ugotowany, ale jeszcze delikatnie chrupiący. Gdyby sos za mocno odparował, można dodać trochę przegotowanej wody. Doprawić do smaku solą i podawać np. z czapati***.
Smacznego!
*przepis, odrobinę przeze mnie zmodyfikowany, pochodzi z książki Cuisine indienne, Marabout Chef, Ed. Marabout, 2007
**przepis z książki Inde, Saveurs du bout du monde, Ed, Michel Lafon, 2005
***często przygotowuję czapati z podwójnej ilości składników. Można przechowywać je w lodówce prze kilka dni. Można również je zamrażać. Następnie wystarczy odgrzać je patelni delikatnie posmarowanej ghee.
RECETTE EN FRANÇAIS: Chou-fleur à la moutard et les chaptis aux lentilles et épinard
Czapati z soczewicą i szpinakiem* - z podanych składników wychodzi 8 czapati:
Ciasto:
225g mąki pszennej
80g mąki pszennej z pełnego przemiału
180 ml gorącej wody
1 łyżka oleju
1 łyżeczka soli
Nadzienie:
500 ml bulionu warzywnego
250g świeżych liści szpinaku
100g czerwonej soczewicy
2 ząbki czosnku
1 cebula
1 łyżka ghee
1 i ½ łyżeczki czarnej gorczycy
1 łyżeczka zmielonych ziaren kuminu
1 łyżeczka garam masala
½ łyżeczki kurkumy
Przygotowanie:
Mąkę przesiać, dodać sól, olej oraz gorącą wodę. Wyrabiać przy pomocy miksera lub ręcznie (najlepiej w lateksowych rękawiczkach, żeby się nie poparzyć) do momentu otrzymania aksamitnego, elastycznego ciasta. Gdyby ciasto było zbyt twarde można dodać trochę więcej wody. Przełożyć ciasto do miski wysmarowanej olejem, przykryć folią spożywczą i odstawić na godzinę.
W tym czasie przygotować nadzienie. Umyć, osuszyć soczewicę i szpinak. Szpinak poszatkować i odstawić na bok. Obrać, poszatkować czosnek i cebulę.
Na rozgrzane na głębokiej patelni ghee, wrzucić czosnek i cebulę. Delikatnie zrumienić. Dołożyć wszystkie przyprawy i smażyć, aż zaczną intensywnie pachnąć. Dodać soczewicę i wszystko zalać bulionem. Przykryć. Gotować na wolnym ogniu. Po upływie 20 minut cały bulion powinien zostać wchłonięty przez soczewicę.
Na końcu dodać szpinak, wymieszać, przykryć i odstawić do ostygnięcia.
Ciasto podzielić na 16 równej wielkości kawałków. Każdy kawałek rozwałkować na 14-sto centymetrowej średnicy placek. Aby rozwałkowane placki nie wysychały, przekładać je folią spożywczą i przykrywać lnianą ściereczką.
Formować czapati układając na jednym placku nadzienie zostawiają centymetrowej szerokości brzeg i przykrywać drugim plackiem dokładnie sklejając brzegi.
Każdy placek opiekać z dwóch stron na suchej, mocno rozgrzanej patelni. Upieczone placki układać na talerzu i przykrywać folią aluminiową, aby nie wystygły.
Kalafior z ziarnami gorczycy** – dla 4 osób:
600g kalafiora
100 ml wody
3 zielone, delikatne papryczki
2-3 łyżki oleju musztardowego (ewentualnie można zastąpić olejem słonecznikowym)
2 ząbki czosnku
1 mała cebula
2 łyżeczki żółtych ziaren gorczycy
2 łyżeczki czarnych ziaren gorczycy
2 łyżeczki ziaren czarnuszki
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka koncentratu z tamaryndowca
Przygotowanie:
Kalafior podzielić na niewielkie różyczki. Dokładnie opłukać, osuszyć i odstawić na bok. Cebulę i czosnek obrać i poszatkować. Papryczki umyć, wypestkować i pokroić w niewielki kawałki. Odstawić na bok.
Gorczycę zmiażdżyć w moździerzu. Dodać kurkumę, koncentrat z tamaryndowca oraz wodę. Dokładnie wymieszać.
Na patelni mocno rozgrzać olej musztardowy do momentu, aż zaczną dymić. Zmniejszyć ogień, dodać cebulę i czosnek i delikatnie je przyrumienić. Dodawać w porcjach kalafior i smażyć, aż ładnie się przyrumieni. Gdyby patelnia była zbyt sucha, można dodać trochę więcej oleju.
Na końcu dodać papryczki i smażyć jeszcze przez około minutę. Wszystkie składniki przełożyć ponowanie na patalnię, oprószyć ziarnami czarnuszki i zalać sosem z gorczycy i tamaryndowca. Zwiększyć ogień i zagotować. Zmniejszyć ogień, przykryć i gotować do momentu, aż kalafior bądze ugotowany, ale jeszcze delikatnie chrupiący. Gdyby sos za mocno odparował, można dodać trochę przegotowanej wody. Doprawić do smaku solą i podawać np. z czapati***.
Smacznego!
*przepis, odrobinę przeze mnie zmodyfikowany, pochodzi z książki Cuisine indienne, Marabout Chef, Ed. Marabout, 2007
**przepis z książki Inde, Saveurs du bout du monde, Ed, Michel Lafon, 2005
***często przygotowuję czapati z podwójnej ilości składników. Można przechowywać je w lodówce prze kilka dni. Można również je zamrażać. Następnie wystarczy odgrzać je patelni delikatnie posmarowanej ghee.
RECETTE EN FRANÇAIS: Chou-fleur à la moutard et les chaptis aux lentilles et épinard
Anoushko, mam wrażenie, że "blogowo" nie widziałam Cię z milion lat...Gdzie Ty jesteś jak Ciebie nie ma?
OdpowiedzUsuńAle jak zwykle tak pysznie się pojawiłaś, że aż z monitora wychodzą Twoje propozycje. :)
Pozdrowienia!
Małgoś, to nie tylko wrażenie :) Staram się ochronić świat przez zasypującymi go śmieciami, co zakrawa na jedną z najcięższych syzyfowych prac... W rezultacie brakuje mi czasu nie tylko na blogowanie, nad czym zresztą bardzo ubolewam. Mam nadzieje, że w końcu się uda mi się to wszystko ogarnąć i zacznę pojawiać się na blogu regularnie.
UsuńMiłego dnia :*
A to rzeczywiście syzyfowa praca. Rzuć ją i zacznij gotować pełną parą :-)
UsuńNo wiesz Bee, ale ja w tym widzę jakiś sens... Na szczęście, bo w przeciwnym wypadku już bym to rzuciła ;)
UsuńPS Szkoda, że gotowania nie można żyć...
Można można :-) Z gotowania żyć, oczywiście.
UsuńZe swojej strony zapewniam cię, że robię, co moge, by śmieci nie dokłądać. Segreguję na ten przykład, aż miło!
Się źle wyraziłam :) Bo, że nie dokładasz i segregujesz, to nie mam najmniejszych wątpliwości :)
UsuńZ tym sensem to mi chodziło o to, że widzę światełko w tunelu, bo moja praca chociaż odrobinę pomaga krajom rozwijającym się zrozumieć problem zanieczyszczenia środowiska m.in spowodowanego śmieciami i środkami chemicznymi, które są wszędzie... Strach się bać ;)
Miłego dnia
Fiu, fiu! Teraz już zupełnie nie wiem, skąd bierzesz czas na blog. Strach się bać, jak nic.
UsuńUdanego weekendu :-)
Ża Ba! Wczoraj zastanawiałam się czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek zajrzysz na swego pięknego bloga! Moje życzenie widocznie jest dla Ciebie.. rozkazem :P
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :*
Wiem wiem ja też nic nie piszę, ale może chociaż skype w łikend? :)
Cześć Młodzieży :)
Usuńteraz wszytko jasne... tak więc ostania zawalona noc, to Twoja sprawka! Musimy o tym koniecznie pogadać. Skype w łikend to bardzo dobry pomysł! To jak, juto 7 rano? ;)))
Cmok
noooo wieki nie było Żaby mojej ,ale jak wróciła to jest na co popatrzeć , oj jest
OdpowiedzUsuńŻaba takie ciapaty i taki kalafior to chyba mógłby byc sposób na pieniądze , duże :)))
Myślisz Aluś? W takim razie muszę to wziąć pod uwagę ;)
Usuńno ja bym wiele za takie jedzenie dała*
UsuńAnoushko! Ależ się cieszę, że mogę dołączyć do tego powitalnego chórku - cudnie Cię widzieć! Naprawdę:)
OdpowiedzUsuńI Ala ma rację taki kalafior i ciapaty, to sukces pewny!
Pozdrowienia:)
Dziękuję!
UsuńMnie również ogromnie miło Cie widzieć :)
Ooo i ja sie ucieszylam, jak w liscie blogow zobaczylam Twoj swiezy wpis. Jak zwykle fajny przepis i pieknie sfotografowane dania. Wszystkie moje ulubione smaki. Przyznaje, ze choc rozne rodzaje pieczywa trzaskam niemal z zamkietymi oczami, to czapati jeszcze nie robilam. A ich nadzienie? Bajka. Mozliwe, ze sie w koncu zmierze, bo ten przepis po prostu blaga o zrobienie. Pozdrowienia! :)
OdpowiedzUsuńKarolina, zawijaj rękawy i do dzieła.
UsuńJak dla mnie te czapiti są po prostu debeściarkie :)
Na pewno sa, Anousko, nie musisz mnie przekonywac. :) Mam w sobote przyjaciol na kolacji, ma byc "Indian nigh". :) Menu juz mam obmyslone i kusi mnie, aby na razie sprobowac zrobic po prostu zwykle czapati. Jak myslisz, jak dlugo przed podaniem mozna je zrobic bez ryzyka, ze stwardnieja i do soboty do godz. 19 mozna bedzie nimi zelowac buty? ;) Nie lubie gotowac tuz przed samym przyjsciem gosci, lubie miec wszystko gotowe kilka godzin wczesniej. Od sobotniego poranka, przykryte sciereczka dadza rade?
UsuńCos zjadam dzis literki, pardon! ;)
UsuńKarolina, kiedyś zrobiłam czapati zwykłe na kilka godzin przed podaniem. Jeszcze ciepłe zawinęłam w folię spożywczą. A potem odgrzałam na bardzo gorącej patelni. „Zgubiły” niestety charakterystyczny bąbel i nie były tak dobre jak świeżo upieczone czapati. Przynajmniej dla mnie nie były, bo goście zjadali aż im się uszy trzęsły ;)
UsuńW sobotę ta kolacja? Jak byś miała dodatkowe dwa miejsca przy stole, to chętnie wpadniemy ocenić czapati;)
W sobote. :) Wpadajcie, ale nie oceniac, a szamac. ;)
UsuńNo nie wiem co z nimi. Moze zrobie kilka godzin przed kolacja, a potem odgrzeje. Dam znac, jesli zrobie i co z nich wyszlo. Tylo czemu ja sie boje ich robic? ;)
A i dupa. Jedna para sie pochorowala, wiec przelozylismy wieczor na inny termin. Dla naszej dwojki bede gotowac skromniejsza kolacje (3 dania zamiast 7), ale chyba sie skusze na domowe czapati, bo bedzie bez stresu, ze dla gosci. ;) Kupilam wczoraj make ATTA, na razie bez nadzienia zrobie.
UsuńJestem pod wrażeniem, wygląda naprawdę nieprzeciętnie zachęcająco.
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam całego bloga, czekałam na post i jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńJako początkująca blogerka mogę powiedzieć tyle - Twoje zdjęcia mnie urzekają, jesteś jednym z moich blogowych autorytetów :)
Miałam się zabrać za czapati, ale nie pomyślałam, by je nafaszerować. Świetny pomysł!
Cytrynko, dziękuję, choć przyznam się, że się trochę przeraziłam funkcją autorytetu, do którego mi daleko. Wierz mi :)
UsuńFaszerowane czapati, to już nie dodatek, ale danie samo w sobie. Polecam!
Anoushko, piekne zdjecia.
OdpowiedzUsuńTy tak ostatnio wpadasz raz na pół roku, ale jak walniesz to normalnie ;-) Bardzo mi się podoba ten pomysł na nadziewane chapati!
OdpowiedzUsuńAnoushko, zdjęcia piękne i smakowite. A to co na nich bardzo mi się podoba! Zwłaszcza kalafior, który wygląda tak złociście. Pięknie.
OdpowiedzUsuńCzapati nigdy nie jadłam, ciekawa jestem smaku całości.:)
Pozdrówki:-)
Ja również się cieszę, że mimo mojej długiej nieobecności, jeszcze tutaj zaglądacie. Już się bałam, że o mnie zapomnieliście ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, za wszystkie komentarz i słowa powitania. Jest mi ogromnie miło, że zarówno przepisy (szkoda, że nie moje ;)) oraz zdjęcia Wam się spodobały.
Postaram się pisać regularnie. Kto wie, może się uda ;)
Miłego i słonecznego WE Wam życzę!
PS
My zaraz jedziemy z aparatem nad jezioro. Może uda nam się zrobić kilka fotek tańca godowego perkozów dwuczubych :)
Zrobilam:) Pychota! Dziekuje za przepisy:)
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że smakowało.
UsuńMiłej niedzieli życzę :)
zdjecia sa takie piekne i apetyczne:)
OdpowiedzUsuńAle wspaniałości!
OdpowiedzUsuńKilka tygoni temu miałam okazjęs kosztować oryginalnej pakistańskiej kuchni i muszę przyznać, że Twój przepis przypomniał mi niezwykły aromat tych potraw ;) Na pewno kiedyś wykorzystam ten przepis by ożywić swoje wspomnienia... ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno jest przepyszne:)pozdrawiam cieplutko xD
OdpowiedzUsuńPodziwiamy :) Wyjatkowy posilek i baardzo urodziwe zdjecia!
OdpowiedzUsuńŻabo, u Ciebie zawsze jest pysznie i pięknie a do tego ciekawie :) Aż ręka się rwie po te chapati i miseczkę kalafiora :)
OdpowiedzUsuńBuziaki cieplutkie :*
jestem pod wrażeniem, coś wspaniałego :>
OdpowiedzUsuńdodaję i zapraszam, http://mr-broccoli.blogspot.com/
Żabo , życzę Ci wesołych Świąt Wielkanocnych !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Lubię czapati i lubię soczewicę, więc wielkie dzięki za ten przepis!
OdpowiedzUsuńOj Zaba, czemu my mieszamky tak daleko od siebie... Uwielbiam czapati, ale nigdy sama nei popelnilam, zreszta ostatnio tez mam wielka ochote na indyjskie smaki, juz sie nei zastanaiwam dlaczego ;-) Buziak.
OdpowiedzUsuńPS. Zdjecia sliczne!
Nie wiem co bardziej mi się podoba: kalafior czy czapati... A co tam, przecież nie trzeba wybierać! Te apetyczne zdjęcia nie pozostawiają wyboru... Ugotuję obie potrawy! :)
OdpowiedzUsuńCała potrawa ze zdjęć woła żeby ją zjeść! No naprawdę! Z przepisu na czapati chętnie skorzystam. I tu pytanie: co to za przyprawa ghee? Jak wygląda i gdzie ją mogę znaleźć? Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że odpowiadam dopiero teraz... w wakacje staram się ograniczyć dostęp do bloga ;)
UsuńGhee, to nic innego jak masło klarowane. Pislam juz o nim tutaj : http://anoushkaencuisine-pl.blogspot.ch/2009/04/zloto-na-talerzu.html
Również pozdrawiam serdecznie
I wszystko jasne... :) Dzięki!
UsuńDobrze, że mam w domu kalafior bo zrobiłaś mi ogromnego smaka tymi zdjęciami :)
OdpowiedzUsuń