Weekend!
Spędziłam dziś 45 minut w przegrzanym pociągu. Idę o zakład, że temperatura osiągnęła 40°C i wcale nie barwię kolorami, jak to ma w zwyczaju mówić Ptit Suisse. Miałam wrażenie, że mózg mi się ugotował. Na twardo. Marzyłam o jednej... no dobrze, dwóch rzeczach: zimnym prysznicu i kieliszku odpowiednio schłodzonego, białego wina. Na myśl, że wypadałoby przygotować coś do jedzenia, opuściły mnie resztki sił. Wyręczył mnie Ptit Suisse i przygotował w 5 minut iście królewską kolację, którą zjedliśmy w naszym nadal niewykończonym ogródku. Poczułam się na wakacjach. Żyć nie umierać :)
Aquadelle* we fryturze – porcja dla 2 osób:
500 g aquadelli
3 łyżki mąki
2 cytryny
1 łyżeczka morskiej soli
szczypta chili
olej do smażenia
Przygotowanie:
Aquadelle opłukać w zimnej wodzi. Osuszyć je bardzo dokładnie na papierowym ręczniczku. Oprószyć mąką. W garnku z grubym dnem rozgrzać olej. Smażyć partiami w głębokim oleju przez 2-3 minuty.
Przekładać na talerz wyłożony papierowym ręczniczkiem, żeby odsączyć nadmiaru tłuszczu.
Podawać gorące, oprószone morską solą, chili i skropione sokiem z cytryny. Nie zapomnieć o białym wytrawnym winie. Polecam szwajcarski Fendent de Vetroz 2009 :)
*aquadelle - to nazwa regionalna, jak mnie poinformowała Anthony. Chodzi o małe rybki, z rodziny aterynowatych, zwanych także Latterini capoccione lub Atherina boyeri. Czasami można między nimi znaleźć też rybki innego gatunku. Przygotowuję się je we fryturze i najczęściej podaje jako aperitif. Powinno się je zjadać w całości... Ja nie zjadam ;)
Życzę Wam smacznego weekendu!
RECETTE EN FRANÇAIS: Aquadelle fritte
Spędziłam dziś 45 minut w przegrzanym pociągu. Idę o zakład, że temperatura osiągnęła 40°C i wcale nie barwię kolorami, jak to ma w zwyczaju mówić Ptit Suisse. Miałam wrażenie, że mózg mi się ugotował. Na twardo. Marzyłam o jednej... no dobrze, dwóch rzeczach: zimnym prysznicu i kieliszku odpowiednio schłodzonego, białego wina. Na myśl, że wypadałoby przygotować coś do jedzenia, opuściły mnie resztki sił. Wyręczył mnie Ptit Suisse i przygotował w 5 minut iście królewską kolację, którą zjedliśmy w naszym nadal niewykończonym ogródku. Poczułam się na wakacjach. Żyć nie umierać :)
Aquadelle* we fryturze – porcja dla 2 osób:
500 g aquadelli
3 łyżki mąki
2 cytryny
1 łyżeczka morskiej soli
szczypta chili
olej do smażenia
Przygotowanie:
Aquadelle opłukać w zimnej wodzi. Osuszyć je bardzo dokładnie na papierowym ręczniczku. Oprószyć mąką. W garnku z grubym dnem rozgrzać olej. Smażyć partiami w głębokim oleju przez 2-3 minuty.
Przekładać na talerz wyłożony papierowym ręczniczkiem, żeby odsączyć nadmiaru tłuszczu.
Podawać gorące, oprószone morską solą, chili i skropione sokiem z cytryny. Nie zapomnieć o białym wytrawnym winie. Polecam szwajcarski Fendent de Vetroz 2009 :)
*aquadelle - to nazwa regionalna, jak mnie poinformowała Anthony. Chodzi o małe rybki, z rodziny aterynowatych, zwanych także Latterini capoccione lub Atherina boyeri. Czasami można między nimi znaleźć też rybki innego gatunku. Przygotowuję się je we fryturze i najczęściej podaje jako aperitif. Powinno się je zjadać w całości... Ja nie zjadam ;)
Życzę Wam smacznego weekendu!
RECETTE EN FRANÇAIS: Aquadelle fritte
Oj pycha, pycha, pycha! W Bułgarii nazywa się to caca. Moje dzieci jadają w całości, jak frytki.
OdpowiedzUsuńBardzo lubie te rybki :-) Twoj blog rowniez bardzo mi sie podoba. Piekne zdjecia i ciekawe przepisy. Aquadelle to nazwa regionalna. Powszechna nazwa tych rybek to latterini- atherina boyeri. Nie sa to sardynki :-)Frittura mista tzn. rybki jakie wchodza w jej sklad ,to jeszcze zupelnie cos innego :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mam nadzieje, ze nie bedziesz mi miala za zle tych sprostowan.
lo jezu ! a mina piesa w obiektywie nie do pobicia .... pyszne te rybki musialy byc...
OdpowiedzUsuńw podrozy nie ma nic gorszego od przegrzanego pociagu...i tu uklon w strone pkp - w plu przewaznie okna sie otwieraja, wiec przynajmniej nos mozna przez okno wystawic...natomiastw fr nie, i jak siadzie klima w tgv albo terr (czy jak im tam) to mozna ducha wyzionac...a klima siadala czesto (na trasie P. - Strsb przynajmniej).
BEATA;
OdpowiedzUsuńto zupełnie jak mój mąż :)
Pozdrawiam!
ANTHONY,
dziękuję za komentarz i bardzo cenne sprostowanie :) Bywając we Włoszech często je kupowaliśmy właśnie pod nazwą Aquadelle. Latterini, to po łac. osmerus eperlanus - czyli rybki z rodziny stynkowatych. Faktycznie z sardynkami nie mają wiele wspólnego. A dałabym sobie rękę uciąć, że te wczorajsze to były właśnie sardynki ;)
Fritura mista, to wszystkie razem małe stworzonka, które wyciągnięto z sieci. Można tam znaleźć najróżniejsze rybki, kalmary, ośmiorniczki. Zgadza się?
Miłego WE :)
MAGDA,
on ma zawsze taka minę, szczególnie jak stara się nam udowadnić, że umiera z głodu, bo nie jadł już całe 3 godziny... Goście się na to nabierają :)
Pozdrawiam!
Te rybki muszą być pyszne! Fajna fotorelacja z przygotowań , bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńA psiak jest niesamowity!:)
Uściski :*
Prościutkie to danie ale podejrzewam, że czymś sensownym tych rybek zastąpić nie można.
OdpowiedzUsuńW Polsce może szprotkami ale szczerze powiedziawszy nie widziałem innych niż wędzone.
Z białym winem na świeżym powietrzu może to smakować wybitnie. Zaryzykowałbym do tego jakieś prosecco może? pozdrawiam
Mnie te rybki już zawsze będą się kojarzyły z Salone del Gusto AD 2006 :)))
OdpowiedzUsuńA ja zawsze nazywalam te drobniutkie rybki éperlans... czy one maja cos wspolnego z twoimi aquadelle ?
OdpowiedzUsuńod razu bym się na nie rzuciła :)
OdpowiedzUsuńkrólewska kolacja.. ale Ci dobrze.
OdpowiedzUsuńAnoushko! Ależ cudowna kolacja, masz zdolnego Mężczyznę w kuchni! Od lat marzę o takich małych chrupiących rybkach - mniam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i chowam się w cień, bo upał wielki.
Od razu przypominają mi się wakacje na Cyprze i rybne meze, w skład którego wchodziły między innymi takie rybki :) A to bardzo miłe wspomnienie :)
OdpowiedzUsuńMAJANO,
OdpowiedzUsuńdziękuję w imieniu psiaka :*
BAREYO,
no raczej nie, chyba że jakimś innymi malutkimi rybkami ;)
Prosecco może też być, ale je go nie pijam, bo mnie głowa po nim boli (eufemizm ;))
QUINO,
a pamiętasz czym Ty je popijałaś?
:)
MISS COCO,
i wszystko się zgadza, bo po francusku, to są właśnie éperlans :)
PAULO,
następnym razem przygotujemy więcej i dam znać ;)
ASIEJKO,
nie da się ukryć, że Ptit Suisse wie jak mi dogodzić :D
ANNIU,
wcale mu tego nie powiem, bo się jeszcze rozbestwi i przestanie robić takie niespodzianki ;)
KOMARKO,
miłe i smaczne :)
Małe rybki, to niekoniecznie. Ale generalnie owoce morza we fryturze...
OdpowiedzUsuńbardzo chętnie.
No i widzę, że znów głodzicie psa ;)
Jakie zdjęcia, znowu przepiękne! :)
OdpowiedzUsuńAle się do Ciebie wkradły letnie, morskie klimaty! I bardzo dobrze :)
oj chętnie bym takie rybki zjadła, obowiązkowo z białym winem!
OdpowiedzUsuńpierwszy raz się z takimi rybkami się spotykam, ale lubię tego typu rybki więc podejrzewam, że by mi smakowały :)
OdpowiedzUsuńPtit Suisse mówi dużo ciekawych rzeczy :)))
OdpowiedzUsuńTaki układ mi się podoba - Połówek gotuje a ja robię zdjęcia i siup na bloga :) Jeszcze jakby ktoś za mnie napisał post...
Kikki Wasz ogródek mimo że niewykończony jest cudny!
Miłego poniedziałku :*
PINOS,
OdpowiedzUsuńno strasznie. W ogóle mu jeść nie dajemy, bo to strasznie drogo kosztuje ;)
MANIU,
dziękuję :)
GWIAZDKO,
zapraszam :)
AGA,
nie wątpię - one smakują jak frytki z posmakiem ryb :D
POLKA,
no czasami mu się zdarza ;D
Mnie też, tylko, że on się na to zgadza jedynie wtedy, gdy ryby lub owoce morza są w menu, a na deser czekolada.
Buźka :*
Pewnie, że jak małże czy też połówki gotują, to dobrze ;) O, dziś fotografowałam lody made by M.
OdpowiedzUsuńA w temacie: małe rybki! Uwielbiam od czasów Grecji :) (i chyba wtedy ostatni raz jadłam, buhuu)
Pozdrawiam Ptasia ugotowana też, bo i na zewnątrz i w domu ok. 30 st. C. - mimo wieczora...
Anuszko, czy Ty to wszystko gdzieś zapisujesz? ;D Oczywiście nie pamiętam, ale skoro Tobie tak utkwiło w pamięci, to na pewno czymś niezwykłym ;D Limoncello?
OdpowiedzUsuńPTASIU,
OdpowiedzUsuńz wielką przyjemnością obejrzę lodowe wyczyny M :) Mężczyzna w kuchni to, jak dla mnie, bardzo przyjemny widok!
U nas chłodniej – 23°C i przyjemny wiaterek. Po raz pierwszy od 3 tygodni będzie można się spokojnie wyspać :)
QUINO,
głupoty z naszym udziałem zapadają mi głęboko w pamięć ;)
Nie, crema de Limoncello oraz płynną, gorącą... giandują. Tym ostatnim popijałaś Ty. Hardcore :D
Przekąska rewelacyjna, kwintesencja lata! A skoro rybek nie jadasz w całości, to mogę wiedzieć, co odrzucasz? Główkę czy ogonek?:)
OdpowiedzUsuńAGATA,
OdpowiedzUsuńgłówką dzielę się z tym nienasyconym ogrem na zdjęciu. Ogonki jadam. Ogonki są najlepsze ;)
W tych zdjeciach czuć wakacje, bez dwóch zdań! Piękne. A smażone drobne rybki niezmiennie kojarzą mi się z latem. Sok z cytryny, kawałek bagietki i pełnia szczęścia...
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Beaty dzieci, jadlam w calosci w Bulgarii. Choc ciezko mi sie bylo przelamac. :) Mina psa bezcenna. :)
OdpowiedzUsuńZabcia, mialas niezla saune, nie zazdroszcze, ale powiem Ci w sekrecie, ze ten Ptit Suisse to jest gosc ;-)
OdpowiedzUsuńA te wierne oczy psie sa rozczulajace...
jak można zabijać takie maleństwa?! :(
OdpowiedzUsuń