Zmobilizowana przez Micha i Leloop pokazuję kilka zdjęć naszej ruiny. Już gdzieś kiedyś pisałam, że gdy 4 lata temu zobaczyliśmy po raz pierwszy ruinę, był to grom z jasnego nieba. Pokochaliśmy ją miłością wielką i bezwarunkową. Jak to, w takich wypadkach, bywa, miłość padła nam na oczy i pozbawiła możliwości racjonalnego myślenia... Gdy wysłałam mojemu bratu zdjęcia ruiny, to mi nie uwierzył, że mogliśmy kupić coś takiego. Myślał, że się z niego nabijam. Potem, gdy do niego dotarło, że jednak TO zrobiliśmy, to mi powiedział, że zawsze wiedział, że jestem walnięta, ale nigdy nie podejrzewał, że aż tak...
Pierwsze, pisemne wzmianki o runie pochodzą z 1730. Podejrzewa się jednak, że ruina została zbudowana pod koniec XVII w. Gdy ją kupiliśmy, była w tak straszym stanie, że niewiele udało się uratować. Na szczęście. W przeciwnym razie nigdy nie byłoby nas stać na jej remont. W takiej sytuacji postanowiliśmy zaszaleć i tak powstał loft na wsi :) Co więcej ruina jest domem energooszczędnym. Z tego jesteśmy najbardziej dumni! Nikt nie wierzył, nawet my mieliśmy wątpliwości, że nam się uda :) Udało się! Mamy nawet piękną tabliczką Minergie, tutejszy certyfikat domów energooszczędnych. Tabliczka zawiśnie, jak tylko zostaną skończone tynki, przy dzwonku... którego nadal nie ma ;)
Tak wyglądał nasz przyszły dom, gdy po raz pierwszy go zobaczyliśmy. Teraz już wiecie, dlaczego nazwaliśmy go pieszczotliwie ruiną. Nazwa się przyjęła i pewnie już tak zostanie ;)
Kilka zdjęć z prac remontowych, które trwały przez cały 2007 rok. Wprowadziliśmy się do kompletnie niewykończonego domu 22 grudnia rano. Na szczęście działało ogrzewanie i mieliśmy ciepłą wodę... 22 grudnia wieczorem przylecieli nasi przyjaciele. 23 grudnia rozpakowaliśmy kartony i 24 zasiedliśmy w 11 osób przy wigilijnym stole, na którym nie zabrakło żadnej z obowiązkowych potraw :) Z perspektywy czasu myślę, że mój brat ma rację poddając w wątpliwość stan mojego zdrowia psychicznego... ;)
Tak ruina wygląda dziś :) Czeka nas jeszcze dużo pracy. Posuwamy się jednak małymi kroczkami do przodu. Każdy nowy szczegół cieszy. Udało nam się w końcu rozpakować kartony z książkami i zrobić garderobę. Nadal jednak nie mamy łóżka, a gołe żarówki gdzieniegdzie zwisają z sufitu. Brakuje jednej ściany, na którą mamy pomysł, ale brakuje nam funduszy. Od roku usiłuję odnowić kamienną ścianę w jednym z pokoi... Może uda mi się skończyć jeszcze w tym roku ;) To wszystko jednak nie przeszkadza nam każdego dnia cieszyć się, że nasze marzenia się spełniły!
Pierwsze, pisemne wzmianki o runie pochodzą z 1730. Podejrzewa się jednak, że ruina została zbudowana pod koniec XVII w. Gdy ją kupiliśmy, była w tak straszym stanie, że niewiele udało się uratować. Na szczęście. W przeciwnym razie nigdy nie byłoby nas stać na jej remont. W takiej sytuacji postanowiliśmy zaszaleć i tak powstał loft na wsi :) Co więcej ruina jest domem energooszczędnym. Z tego jesteśmy najbardziej dumni! Nikt nie wierzył, nawet my mieliśmy wątpliwości, że nam się uda :) Udało się! Mamy nawet piękną tabliczką Minergie, tutejszy certyfikat domów energooszczędnych. Tabliczka zawiśnie, jak tylko zostaną skończone tynki, przy dzwonku... którego nadal nie ma ;)
Tak wyglądał nasz przyszły dom, gdy po raz pierwszy go zobaczyliśmy. Teraz już wiecie, dlaczego nazwaliśmy go pieszczotliwie ruiną. Nazwa się przyjęła i pewnie już tak zostanie ;)
Kilka zdjęć z prac remontowych, które trwały przez cały 2007 rok. Wprowadziliśmy się do kompletnie niewykończonego domu 22 grudnia rano. Na szczęście działało ogrzewanie i mieliśmy ciepłą wodę... 22 grudnia wieczorem przylecieli nasi przyjaciele. 23 grudnia rozpakowaliśmy kartony i 24 zasiedliśmy w 11 osób przy wigilijnym stole, na którym nie zabrakło żadnej z obowiązkowych potraw :) Z perspektywy czasu myślę, że mój brat ma rację poddając w wątpliwość stan mojego zdrowia psychicznego... ;)
Tak ruina wygląda dziś :) Czeka nas jeszcze dużo pracy. Posuwamy się jednak małymi kroczkami do przodu. Każdy nowy szczegół cieszy. Udało nam się w końcu rozpakować kartony z książkami i zrobić garderobę. Nadal jednak nie mamy łóżka, a gołe żarówki gdzieniegdzie zwisają z sufitu. Brakuje jednej ściany, na którą mamy pomysł, ale brakuje nam funduszy. Od roku usiłuję odnowić kamienną ścianę w jednym z pokoi... Może uda mi się skończyć jeszcze w tym roku ;) To wszystko jednak nie przeszkadza nam każdego dnia cieszyć się, że nasze marzenia się spełniły!
Powiem tylko tyle: WoW. Daje nadzieję, że i ja zrealizuję swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńŚledziłam Twój wątek na GW.
OdpowiedzUsuńFajnie, że umieściłaś zdjęcia na blogu. Dom jest przepiękny. I ta szklana podłoga, ach!
Chylę czoła.
Pozdrawiam!
Ja bym pewnie od tej ruiny uciekła z krzykiem, bo przeraziłby mnie ogrom prac do wykonania.
OdpowiedzUsuńStan obecny to także nie moja bajka architektoniczna (tj. nie ten styl), ale wreszcie widzę Twoje regały z książkami, które migały mi czasem na zdjęciach i bardzo mnie intrygowały :)
Anoushko, tez śledziłam ten wątek na forum gazeta.pl :) Byłam pełna podziwu już wtedy... Niesamowite jest to, ze stary prosty dom moze kryc w srodku TAKIE nowoczesne wnętrza!
OdpowiedzUsuńPiekny księgozbiór...
O WOW!!!
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, ze z prawdziwej ruiny można zrobić taką perełkę.
Gratulacje!:)
WOOOOW!!!!!!! alez metamorfoza!!!!!!slow mi zabraklo!!!!!niesamowita zmiana i najbardziej mnie chyba zaskoczylo,ze z takiego starego wnetrza wyczarowaliscie takie super nowoczesne pomieszczenia!!!!!
OdpowiedzUsuńBrawo!!
GOSPODARNA NARZECZONO,
OdpowiedzUsuń:) życzę Ci, aby Twoje marzenia spełniły się jak najszybciej!
DELIE,
dziękuję:) Szklane są tylko kładki pomiędzy naszym pokojem i miejscem do pracy. Szczerze przyznam, że nie do końca byłam przekonana do tych szklanych powierzchni. Na samą myśl, że trzeba je będzie myć, robiło mi się słabo... Gdy jednak ustaliliśmy, że będzie to zadanie mojego męża, kładki zaczęły bardzo mi się podobać ;)
PTASIU,
:D nie tylko Ty tak reagujesz.
Regały zostały zaprojektowane przez nas i wykonane z... metalu. Poszło na nie, bagatela, 800kg żelastwa.
ANIU,
dziękuję :) Ruina faktycznie potrafi zaskoczyć, tym bardziej, że zrobiliśmy wszystko, aby na zewnątrz zachować jej pierwotny wygląd i charakter starego domu.
Książki widoczne na zdjęciu to 1/3 całości księgozbioru... To taki nasz mały bzik ;) Gdy przeprowadzaliśmy się tutaj celnicy nie chcieli uwierzyć, że ciężarówka wypełniona była wyłącznie książkami...
MAJANO,
dziękuję:) Jestem pewna, że z każdej ruiny można zrobić dom marzeń. Trzeba tylko go pokochać. Oczywiście potrzebne są także fundusze, choć wbrew temu co się powszechnie sądzi, mniejsze niż na wybudowanie nowego domu. Nie mieliśmy pieniędzy, więc kombinowaliśmy jak konie pod górkę, żeby znaleźć jak najtańsze i najdziwniejsze rozwiązania...
GOSIU,
dziękuję :)
jestem zachwycona i zauroczona. Twoją miłością do miejsca, pasją w jego tworzeniu i samym efektem.
OdpowiedzUsuńLubię jak ratuje się stare budynki, jak nadaje im się blasku i w odmienionym stanie daje istnieć i cieszyć.
gratuluje (i po cichu zazdroszczę ;) )
pozdrawiam
Brak mi słów. Też bym odrazu pokochała tą ruinę, bo uwielbiam wszystko co stare i się wali.
OdpowiedzUsuńAle to co z niej zrobiliście przechodzi wszelkie oczekiwania. Pięknie!
Bardzo bardzo zazdroszcze:)
Nie wiem o co chodzi z wątkiem Gazety W ale dziękuję za oprowadzenie po ruinie/nieruinie. Pięknie mieszkasz, kuchnia cudna. Masz gdzie oddychać, nie powiem.
OdpowiedzUsuńKozetka i książka, oj, chcę teraz - to jak? po polsku i francusku ten księgozbiór? Dorabiasz na boku prowadząc antykwariat?:)
ciepłe pozdrowienia
Wiesz co Siostra? Wez sie i idz :P
OdpowiedzUsuńTakim domem ludziom po oczach ...
Dawid zamarl wczoraj przed monitorem i powiedzial tylko: CUDO
:))))
COZERKA, SARENKO,
OdpowiedzUsuńDziękuję! Miło czytać, że kto podziwia naszą "drogą przez mękę" ;) A zazdrościć nie ma czego... pomyślcie o sprzątaniu ;D
MICH,
po francusku i po polsku, bo to jest nasz, wspólny księgozbiór. Miłości do książek okazała się byś wspólną pasją... Zresztą gdy się poznaliśmy, okazało się, że sporo książkę mamy takich samych:)
Chyba już pisałam, że ja się wśród książek wychowałam... moja Mama miała antykwariat ;)
Również pozdrawiam!
MŁODA,
OdpowiedzUsuń:) No czymś po oczach dawać muszę ;)
Cudowne. Podziwiam. Naprawdę. I gratuluję spełnionych marzeń, macie naprawdę piękny namacalny dowód na to, ze chcieć- to móc. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGratuluję wizji, samozaparcia i kreatywności. Piękny efekt.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrazeniem... Wyczarowaliscie z ruiny piekny dom. Jak widac sila marzen jest ogromna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Zatkało mnie! Serio! cudna ta... ruina ;)
OdpowiedzUsuńMAD, NOBLEVA, MAJKA & ZEMIFROCZKA,
OdpowiedzUsuńdziękuję! Siły marzeń jest faktycznie ogromna... choć po cichu Wam się przyznam, że były momenty zwątpienia, przerażenia, rezygnacji i wielkich kłótni małżeńskich ;) Przetrwaliśmy jednak burzę remontową razem, nie pozabijaliśmy się, ani oczu nie wydrapaliśmy, mimo że czasami chciało się złapać za nóż :D
Miłego wieczoru!
uuuups... ten Philippe to ja :) Konta mi się pozajączkowały...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja poszukam tego wątku w Gazecie...
OdpowiedzUsuńTeż jestem zauroczona... Mnóstwo pracy, ale PIĘKNIE tu u Ciebie Anushko:)
Może jeszcze i ja mam szansę na spełnienie marzeń...
Wszystkiego najpiękniejszego i dalszej cudnej, w miarę bezproblemowej, realizacji Wam i Tobie zyczę:)
A... i niech jakiś Mikołaj będzie szczodry...;)
Niesamowite miejsce i niesamowita zmiana. Aż dech zapiera! Gratuluję, że stworzyliście coś tak wspaniałego i przetrwaliście zawieruchy :)
OdpowiedzUsuńAnoushko, takie piękne plakaty wyrzuciliście, jak ten ze skradającą się panią? Ociepliłyby to zimne wnętrze :-P
OdpowiedzUsuńPS. Jest niewiele domów, które podobają mi się tak jak Wasz :)
Mnie też ciśnie się na usta tylko WOW!! Jaka wspaniała przestrzeń! Gratuluję i zazdroszczę uporu i zawzięcia, żeby z ruiny (nie powiem - malowniczej ;)) stworzyć takie cudo :)
OdpowiedzUsuńNo dobra. Normalna to Ty nie jesteś:P
OdpowiedzUsuńAle powiem prawde, że jeśli zaprosiłabyś nas do ruiny 'przed' to chyba bym zszedł. Pozdrawiam.
EWALAJNA,
OdpowiedzUsuńwątek jest na Forum Wnętrza. Kikkera to ja :)
Dziękuję :) Oczywiście, że masz szansę! życzę Ci tego serdecznie :)
TILI,
dziękuję :) Zawieruchy, o zmniejszonej sile, trwają nadal... teraz kłócimy się o obrazki, które zamierzamy powiesić w kuchni... ;)
HANIU,
masz rację, te pin-upy były odlotowe! Niestety musieliśmy się ich pozbyć ze względu na grzyby, które je pokrywały... zapach trochę przeszkadzał :D
Co do ocieplania, to liczę na Was i obiecaną makatkę oraz bluszczyki, co to mają się piąć po tych zardzewiałych słupach ;)
KOMARKO,
z przestrzenia faktycznie nam się udało... jest czym oddychać ;)
MICHAŁ,
No wiesz! Trochę szacunku dla przyszłej... ciotki ;D
Ruina „przed” była wielce urokliwa choć pozbawiona niektórych wygód ;)
Wnętrze takie jak uwielbiam! I to na wsi - ho, ho!
OdpowiedzUsuńI pozostaję pod wrażeniem, bo ja z tych, co to na widok ruiny/budowanego domu/ zaśmieconej działki, etc. / kręcą głową i jęczą: ależ to niemożliwe, tego się nie da skończyć! A potem oglądają rezultaty i powtarzają to samo...
Pozdrawiam Was serdecznie!
Aniu, nie jesteś walnięta. Ty jesteś genialna!!!
OdpowiedzUsuńTak zwana szczęka mi opadła.
Chapeaux bas!
Aga
AN-NIU,
OdpowiedzUsuńnajtrudniejszy jest ten pierwszy krok... gdy podejmie się wyzwanie, to wszystko toczy się tak szybko, że nie ma wyjścia... trzeba iść do przodu ;)
AGNIESZKO,
wcale nie byłabym tego taka pewna ;)
Dziękuję!
Anoushko, kompletnie rozwalil mnie ten wpis! Cudznie opisalas Wasze uczucia "miłość padła nam na oczy i pozbawiła możliwości racjonalnego myślenia", tego nic dzisiaj mi nie przebije!
OdpowiedzUsuńPracy musieliscie wlozyc mase, ale powiem Ci ze dom wyglada teraz oblednie, oj te szarosci, biel, czerwien - b o m b a :-)
Pozdrowienia i sily na dalesze prace! Fajnie ze o tym napisalas, chwilowo "ruina" pobila "szalet" :D
BASIU,
OdpowiedzUsuń"(...) oj te szarosci, biel, czerwien - b o m b a :-)" A niektórzy mówią, że w ruinie chłodem wieje... zwłaszcza przez te szarości. No i że musimy być pogrążeni w ciężkiej depresji... :D
Dziękuję!
Odebrało mi mowę i zdolność pisania! Jesteście wielcy, nigdy nie przypuściłabym, że można stworzyć taką perłę z takiej ruiny. Robi ogromne wrażenie, wcale nie wieje chłodem, przynajmniej ja nie mam takiego wrażenia, te metry sześcienne książek wyglądają tak ciepło i domowo.
OdpowiedzUsuńAnoushko, niemal jakbym czytała "Pod słońcem Toskanii", z tą różnicą, że u Ciebie nowoczesne wnętrza powstały. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę, widać ogrom włożonej pracy. Ale widać też, jak bardzo się opłaciło. :) Jestem pod wrażeniem. :)
FELLUNIU,
OdpowiedzUsuńa Ty bardzo miła :) Dziękuję!
MAŁGOSIU,
rozbawiłaś mnie tym porównaniem :)
Fakty, pracy zostało włożone bardzo dużo. Prawie drugie tyle nas jeszcze czeka... Bo to jest przedsięwzięcie na lata ;) Dłuuuugie lata...
Po obejrzeniu zdjęć, chyba zabrałabym z sobą namiot. Przerażające, ale podziwiam was. To co zrobiliście to nielada wyczyn, a podjęcie sie tego było szaleństwem. Nawet mało powiedziane. Rodzina jest z Was dumna :P
OdpowiedzUsuńRuina jest fantastyczna... podobnie jak jej mieszkańcy... a wanna z widokiem na M. Blanc... ech :)
OdpowiedzUsuńAnoushko, w zeszłym tygodniu odnalazłam Twój wątek na forum gazety i zamiast pracować obejrzałam wszystkie zdjęcia ruiny i budowy :) Nie mogę wyjść z podziwu, wielka odwaga i wyobraźnia!
OdpowiedzUsuńZachwycająca! Podziwiam ogrom pracy i serca włożony w 'ruinę'. Podwójnie mi się podoba ze względu na minimalizm i ten ład!
OdpowiedzUsuń...ten wpis jest dla mnie niesamowity ! :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe wnętrza :) az chce sie wziąć książke z biblioteczki i relaksować:) pozdrawiam i gratuluje!
OdpowiedzUsuńGratuluję wspaniałego marzenia i dążenia do celu - podziwiam Waszą wytrwałość, upór (na pewno na przekór niejednym trudnościom) i zapał do postawienia na swoim! - Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńŻyczę wszystkiego najlepszego i samych szczęśliwych dni w "ruinie"..
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
Niesamowite.... Oniemiałam z wrażenia. Oto jak marzenia stają się rzeczywistością. Gratuluję!!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuń