Wracając, nocą przez zaśnieżone Alpy, do domu, Ptit Suisse stwierdził:
- Za dwa lata znowu trzeba będzie pojechać do Turynu, a potem po sery do Beppino Occelli i wino...
- Dlaczego? – zapytałam zaspanym głosem.
- No jak to, dlaczego? Przecież właśnie narodziła się tradycja - Salone del Gusto!
Fakt, głupie pytania zadaję... z przejedzenia pewnie ;)
Co dwa lata Turyn zamienia się w Mekkę smakoszy i łasuchów, którzy oblegają miasto w ciągu 5 dni trwania Międzynarodowego Salonu Smaku organizowanego przez stowarzyszenie Slow Food. Głównym założeniem stowarzyszenia i jednocześnie ruchu społecznego jest skupienie osób zainteresowanych ochroną tradycyjnej kuchni różnych regionów świata, a co za tym idzie upraw rolnych, nasion, zwierząt hodowlanych oraz metod prowadzenia gospodarstw charakterystycznych dla danych regionów.
Stowarzyszenie Slow Food zostało założone przez Carlo Petrini, dziennikarza i krytyka gastronomicznego, w 1986. Nie bez powodu ruch narodził się w Włoszech, a dokładniej w Piemoncie, gdzie pokarm to nie tylko przyjemność, ale przede wszystkim kultura.
W trakcie trwania targów można spotkać niezliczoną ilość kucharzy, enologów, restauratorów, hodowców, producentów, rolników oraz ekspertów żywienia, którzy z uśmiechem na ustach opowiadają o swojej pasji.
Salon odbywa się w 5 wielkich halach dawnej fabryki Fiata. W tym roku dwie największe hale zajęte były przez włoskie regiony. Jedna, mniejsza, mieściła pod swoim dachem międzynarodowych przedstawicieli ruchu Slow Food. Co tu dużo mówić, międzynarodowa hala nadal wypada dość blado przy włoskiej ofercie. Jestem jednak dobrej myśli, gdyż 4 lata temu wszyscy, za wyjątkiem Włochów, byli praktycznie niewidoczni.
Salon wypełnia się zwiedzającymi o 11 rano, żeby zamkną swoje podwoje o godzinie 23. Dysponujemy więc, 12 godzinami, które spędzamy na degustowaniu, próbowaniu, jedzeniu, piciu i kupowaniu. Dobrze jest zaopatrzyć się w dużą torbę na kółkach, wygodne buty oraz preparat wspomagający trawienie... Zalecam też zrezygnować ze śniadania oraz nie rezerwować restauracji na kolację :)
W czasie trwania festiwalu można uczestniczyć w płatnych warsztatach degustacyjnych – Laboratori del Gusto, które odbywają się 4 razy dziennie w języku włoskim i angielskim. Możemy także przyjrzeć się pracy wielkich mistrów w czasie Teatro del Gusto.
W tym roku postanowiliśmy dać jeszcze jedną szansę sycylijskim winom. Niestety, warsztaty smaku utwierdziły naszą degustującą czwórkę w przekonaniu, że producenci sycylijskich win mają przed sobą jeszcze długą drogę do przebycia...
Pierwszego dnia, późnym wieczorem trafiliśmy przypadkiem na degustacje piw, serów oraz wyrobów cukierniczych organizowaną przez region Piemontu. Nie mieliśmy najmniejszej wątpliwości, że sery będą rewelacyjne. Ogromną niespodzianką była degustacja wspaniałych piw produkowanych w prowincji Cuneo. Natomiast nigdy nie podejrzewałam, że przyjdzie mi kiedyś napisać, że jadłam najlepsze panettone na świecie. Tutaj małe sprostowanie - pomimo tego, że kocham miłością ślepą wszelkie ciasta drożdżowe, panettone nigdy nie przypadło mi do gustu, a jadłam ich w życiu kilka, przy czym niektóre uważane były przez znawców, za rewelacyjne. Mnie nie smakowały, bo za każdym razem wyczuwałam dziwny, chemiczny posmak...
Gdy po 10 godzinach próbowania najróżniejszch smakołyków trafiłam na panettone z cukierni Le Delizie* z Fassano, na jedzenie nie mogłam już patrzeć. Spróbowałam z rozpędu i… od razu zjadłam 3 ogromne kawałki i gdyby nie to, że musieliśmy już wracać do hotelu, na trzech bym nie poprzestała ;)
A teraz już zapraszam na spacer po Salonie Smaku 2010, a ja... idę się odchudzać :)
*Le Delizie, Pasticceria & Caffetteria
Via Circonvallazione, 30
12045 Fossano (CN)
EN FRANCAIS: Salone del Gusto 2010, Turin
- Za dwa lata znowu trzeba będzie pojechać do Turynu, a potem po sery do Beppino Occelli i wino...
- Dlaczego? – zapytałam zaspanym głosem.
- No jak to, dlaczego? Przecież właśnie narodziła się tradycja - Salone del Gusto!
Fakt, głupie pytania zadaję... z przejedzenia pewnie ;)
Co dwa lata Turyn zamienia się w Mekkę smakoszy i łasuchów, którzy oblegają miasto w ciągu 5 dni trwania Międzynarodowego Salonu Smaku organizowanego przez stowarzyszenie Slow Food. Głównym założeniem stowarzyszenia i jednocześnie ruchu społecznego jest skupienie osób zainteresowanych ochroną tradycyjnej kuchni różnych regionów świata, a co za tym idzie upraw rolnych, nasion, zwierząt hodowlanych oraz metod prowadzenia gospodarstw charakterystycznych dla danych regionów.
Stowarzyszenie Slow Food zostało założone przez Carlo Petrini, dziennikarza i krytyka gastronomicznego, w 1986. Nie bez powodu ruch narodził się w Włoszech, a dokładniej w Piemoncie, gdzie pokarm to nie tylko przyjemność, ale przede wszystkim kultura.
W trakcie trwania targów można spotkać niezliczoną ilość kucharzy, enologów, restauratorów, hodowców, producentów, rolników oraz ekspertów żywienia, którzy z uśmiechem na ustach opowiadają o swojej pasji.
Salon odbywa się w 5 wielkich halach dawnej fabryki Fiata. W tym roku dwie największe hale zajęte były przez włoskie regiony. Jedna, mniejsza, mieściła pod swoim dachem międzynarodowych przedstawicieli ruchu Slow Food. Co tu dużo mówić, międzynarodowa hala nadal wypada dość blado przy włoskiej ofercie. Jestem jednak dobrej myśli, gdyż 4 lata temu wszyscy, za wyjątkiem Włochów, byli praktycznie niewidoczni.
Salon wypełnia się zwiedzającymi o 11 rano, żeby zamkną swoje podwoje o godzinie 23. Dysponujemy więc, 12 godzinami, które spędzamy na degustowaniu, próbowaniu, jedzeniu, piciu i kupowaniu. Dobrze jest zaopatrzyć się w dużą torbę na kółkach, wygodne buty oraz preparat wspomagający trawienie... Zalecam też zrezygnować ze śniadania oraz nie rezerwować restauracji na kolację :)
W czasie trwania festiwalu można uczestniczyć w płatnych warsztatach degustacyjnych – Laboratori del Gusto, które odbywają się 4 razy dziennie w języku włoskim i angielskim. Możemy także przyjrzeć się pracy wielkich mistrów w czasie Teatro del Gusto.
W tym roku postanowiliśmy dać jeszcze jedną szansę sycylijskim winom. Niestety, warsztaty smaku utwierdziły naszą degustującą czwórkę w przekonaniu, że producenci sycylijskich win mają przed sobą jeszcze długą drogę do przebycia...
Pierwszego dnia, późnym wieczorem trafiliśmy przypadkiem na degustacje piw, serów oraz wyrobów cukierniczych organizowaną przez region Piemontu. Nie mieliśmy najmniejszej wątpliwości, że sery będą rewelacyjne. Ogromną niespodzianką była degustacja wspaniałych piw produkowanych w prowincji Cuneo. Natomiast nigdy nie podejrzewałam, że przyjdzie mi kiedyś napisać, że jadłam najlepsze panettone na świecie. Tutaj małe sprostowanie - pomimo tego, że kocham miłością ślepą wszelkie ciasta drożdżowe, panettone nigdy nie przypadło mi do gustu, a jadłam ich w życiu kilka, przy czym niektóre uważane były przez znawców, za rewelacyjne. Mnie nie smakowały, bo za każdym razem wyczuwałam dziwny, chemiczny posmak...
Gdy po 10 godzinach próbowania najróżniejszch smakołyków trafiłam na panettone z cukierni Le Delizie* z Fassano, na jedzenie nie mogłam już patrzeć. Spróbowałam z rozpędu i… od razu zjadłam 3 ogromne kawałki i gdyby nie to, że musieliśmy już wracać do hotelu, na trzech bym nie poprzestała ;)
A teraz już zapraszam na spacer po Salonie Smaku 2010, a ja... idę się odchudzać :)
*Le Delizie, Pasticceria & Caffetteria
Via Circonvallazione, 30
12045 Fossano (CN)
EN FRANCAIS: Salone del Gusto 2010, Turin
aaa, wiem że to nieładnie, ale szlag mnie trafił z zazdrości :P
OdpowiedzUsuńzastanawialam sie czy pojechaliscie :-) W ogole piekny reportaz.
OdpowiedzUsuńfantastyczne zdjecia,super przezycie,przypomina mi to coroczne Grüne Woche w Berlinie wlasnie,cuda i cudenka z calego swiata do probowania i kupowania...Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńRozczulają mnie zdjęcia z tą wielką, kolorową torbą :)
OdpowiedzUsuńOj zdjecia opowiadaja same, zastanawiam sie, co przywiozlas ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię Cię Żaba :)
OdpowiedzUsuńJezu jak ja Cię nie lubię :))))
Męża Twego tyż nie :)
Nie przyjedziemy więcej do Was :D
Nasza znajomość zakończona w dniu dzisiejszym :D
GENIALNE! Może za dwa lata z Wami się wybierzemy? Weźmiecie nas? :)
ZIELENINO,
OdpowiedzUsuńeeeeetam nieładnie, mnie też czasami trafia :)
MAYU,
pojechaliśmy, a jakże!
I znowu zahaczyliśmy o Langhe :)
GOSIU,
dziękuję :*
W takim razie trzeba będzie się wybrać do Berlina. W jakim terminie odbywa się ten festiwal?
HANKA,
ta torba, to najlepszy zakup ostatnich 10 lat :)
Zastanawiam się na dlatego tyle zwlekałam z jej zakupem...
MISS COCO,
ujmijmy to inaczej... czego NIE przywiozłam ;)
MŁODA,
no nie wiem... niech się zastanowię ;D
Zaczynaj odkładać kasę!
A znalezliscie Piero?
OdpowiedzUsuńNo ja Was nie lubie, bo nie zrobiliscie nalotu :)
szkoda, ze nam sie nie udalo dojechac. na za dwa lata przygotujemy sie lepiej.
buziaki!!!
I mnie trafił, ale konstruktywnie. Za dwa lata w październiku odwiedzam Turyn :)
OdpowiedzUsuńprzyłączam się do chóru zazdrośników ;)
OdpowiedzUsuńmina faceta podającego panettone warta dodatkowych paru kilo ;)
Och, zdjecia zapierają dech! Wspaniałe!:)))
OdpowiedzUsuńJak sie dowiadywac na tzw zapas,czyli z wyprzedzeniem o tego rodzaju imprezach?Ja chyba nie umiem korzystac z netu,a szkoda.Dzieki Pani wpisowi i pieknym zdjeciom,nie zapomne zjawic sie z moim Grand Francais w przyszlym roku w Turynie,w smie z Lyonu to niedaleko.Pozdrawiam cieplutko.P.S.zazdrosc mnie zezarla razem z butami,bo jestesmy z mezem na diecie,a co niektorzy nie!oj nieladnie tak kusic i jeszcze bezwstydnie pisac o zgrozo!o obzarstwie!!!Czekam na nastepne wpisy-moze od samego czytania odechce mi sie jesc.A jak nie,to cos upichce,bo uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuńAhhh, powzdycham sobie troszkę z zazdrością :) To może jakiś wypad zbiorowy zorganizujemy na kolejne targi? ;D
OdpowiedzUsuńJest godzina 6:41 a ja siedzę i wlepiam wzrok w te stoiska z samymi pysznościami i czuję smak w każdej literce .. i ja też chcę tam być .. zazdroszczę.. miłego dnia
OdpowiedzUsuńale Ci zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńTwój reportaż tak mnie zachęcił,że za dwa lata kto wie...
OdpowiedzUsuńCudnie to pokazałaś.Ślinka mi cieknie strumykiem...
Pozdrawiam!
Byłam w zeszłym tygodniu na targach żywności naturalnej Natura Food w Łodzi. To taka mniejsza wersja targów w Turynie. Nie było tak okazale, wystawiali się tylko producenci z Polski, ale bardzo mi się podobało. Marzę o tym, że kiedyś odwiedzę targi w Turynie... tymczasem pomarzę i pozazdroszczę;-)
OdpowiedzUsuńA ja tez tam bylam:) Co prawda krocej, w przelocie, miedzy jednym pociagiem a drugim, bez aparatu, bez odpowiedniej torby, ale bylam:) I potwierdzam, ze te wspaniale zdjecia oddaja atmosfere turynskiego Salone del Gusto.
OdpowiedzUsuńPiekna relacja!
Pozdrawiam.
ELU,
OdpowiedzUsuńno właśnie nie znaleźliśmy:(
Mam nadzieję, że za 2 lata lepiej się przygotujemy :*
PS
Nalot?... Uważaj, bo może nastąpić w każdej chwili :)
USAGI,
bardzo słuszna decyzja :)
LELOOP,
nieprawdaż? :) BTW nie uważasz, że on jest trochę podobny do Vincent Cassel? ;)
Obydwaj panowie byli przemili i spędziliśmy miło czas - oni opowiadali, a ja jadłam ich panettone ;)
WIOLETO,
za DWA lata :)
Salon Smaku odbywa się co dwa lata, na następną edycję trzeba więc czekać do 2012 roku.
Hmmm… faktycznie z Lyonu to niedaleko, choć prawdę mówiąc gdybym mieszkała w Lyonie, na żadne festiwale smaku bym nie jeździła… przecież Lyon to jeden wielki Salon Smaku :)
Pozdrawiam i życzę sukcesów w przestrzeganiu diety!
KOMARKO,
Świetny pomysł :)
ULCIK,
dziękuję i również życzę miłego dnia :)
AGA,
nie zazdrość… pomyśl sobie, ile ja teraz muszę się namęczyć, żeby te nadprogramowe kilogramy zrzucić ;)
AMBER,
widzimy się w takim razie w Turynie!
Dziękuję :)
RETROSE,
A propos polskich wystawców w Turynie, to byłam trochę zawiedziona… Wydaje mi się, że mamy więcej do zaoferowania, niż oscypek, wspaniały zresztą, mód pitny, kaliskie andruty oraz smażony ser z kminkiem… Podobnie ma się rzecz ze szwajcarskimi przedstawicielami, którzy pochwalili się jedynie serami. Wielka szkoda :(
Daleka droga przed nami, żeby dorównać Włochom
KONSTI,
Kto wiem, może się widziałyśmy ;)
Dziękuję!
napiszę krótko - jak Ty się tylko w jednej torbie zmieściłaś?
OdpowiedzUsuńpatrząc na te wspaniałości ja bym pewnie trzeciej ręki potrzebowała :)
dziękuję za piękne foty - witrualnie się "napasłam" :)))
Anoushko,
OdpowiedzUsuńcodziennie zaglądałm na twój blog z niecierpliwością czekając na nowy wpis. I powiem jedno, warto było. Poza świetnymi zdjęciami, jak to już moi przedmówcy, powiedzieli świetny reportaż. Naprawdę chce się tam być. Dziekuję :)
to z pewnością było niezapomniane doświadczenie :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia fantastyczne, ale najbardziej podoba mi się córeczka A. :)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę ;) A najbardziej ciekawi mnie smak owego Panettone, które tak wychwalasz, musi być genialne!
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, to chyba mamy identyczne zegarki ze Swatcha, taki o: http://www.e-swatch.pl/product_thumb.php?img=images/ge704.jpg&w=0&h=0 ?
20-21 listopada po raz trzeci organizowany jest niedaleko Paryza w Soisson Salon du blog culinaire. Takie jakby targi dla blogerow, w programie miedzy innymi warsztaty fotograficzne i kulinarne... Wiec moze niekoniecznie trzeba bedzie czekac dwa lata, skoro o kolejnych targach mowa ;)
OdpowiedzUsuńTYLKO SPRÓBUJ
OdpowiedzUsuńw jednej? No co Ty! Przecież my tam byliśmy dwa dni :)
Proszę bardzo :)
AGA,
ale mi miło :)
Dziękuję i mam nadzieję, że spotkamy się w Turynie za dwa lata!
PAULA,
nooooo ;)
QUINO,
no przecież Ci mówiłam, że jest fantastyczna :)
AUNE,
smak? Boski!
Zapomniałam napisać, że było z kawałkami czarnej, gorzkiej czekolady.
Ale masz oko :) Prawie ten sam. Za to w tych samych kolorach, tylko, że mój ma jednolity cyferblat i małe cyferki. Bardzo mi się te n Twój podoba :)
MISS COCO,
wybierałam się do Soisson w tym roku, ale jednak mi się nie uda...
Ten Salon trochę się różni od Turynu - stawia na blogerów i ich pasję. Przynajmniej tak było w zeszłym roku.
Wow, co za zdjęcia, co za klimat, Anoushko! Super. I oscypki były? :)
OdpowiedzUsuńTak, domyslam sie, ze to iny typ imprezy.Ale fajnie, ze ich tyle mamy ! Uwazam, ze Tasty Colours powinny sie tam pojawic jako "wystawca". Ja jeszcze nie wiem, czy pojade, teoretycznie jestem wolna i mam chyba blizej niz Ty. Przy okazji moglabym porobic zapasy fasoli ;) Musze nad tym pomyslec...
OdpowiedzUsuńEch, może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. A do P.S. uśmiechałam się ze trzy razy, taki optymistyczny...
ANIU,
OdpowiedzUsuńbyły, były. Pyszne i cholernie drogie ;)
MISS COCO,
jedź, opowiesz jak było!
PINOSIE,
dlaczego może? ;)
Ptit Suisse dziękuje i ściska. Ja zresztą też :*
Nie jest to tak ekskluzywne,jak to,co pokazalas,ale na swoj sposob interesujace
OdpowiedzUsuńhttp://www1.messe-berlin.de/vip8_1/website/Internet/Internet/www.gruenewoche/englisch/index.html
A zabieracie pasażerów na następną wyprawę ;)?
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia. Wspaniały fotoreportaż.
Pozdrawiam!
Jak Polka jedzie za 2 lata, to my tez sobie nie darujemy, niech zyje Slow Food!
OdpowiedzUsuńZaba, goscie od panettone maja miny wypisz wymaluj jak z izraelskiego targu, doskonali! Wozeczek - no wiesz taki stylowy :-)
GOSIU,
OdpowiedzUsuńdziękuję. Bardzo fajny ten filmik reklamowy.
Zapisuję w kalendarzu i kto wiem, może wpadniemy :)
PAULINO,
z tego co widzę, to trzeba będzie wynająć autokar ;)
Dziękuję i również pozdrawiam!
BAŚKU,
o kurcze, to wcale nie są żarty z tym autokarem ;)
A goście byli uroczy. BTW dostałam dziś mejla od właściciela cukierni z bezterminowym zaproszeniem na panetonne ;)
Hmmm... autokar :)
OdpowiedzUsuńI zwrotnie i :**
Aaaaa.... ja tez chce.
OdpowiedzUsuńA najbardziej rozczulilo nmie zdjecie opakowania "specyfiku na przejedzenie"(przynajmniej tak wywnioskowalam z tego co udalo mi sie doczytac;))z siedzacym dzikiem
Mam nadzieje ze kiedys uda mi sie tam pojechac.Ide pisac list do Swietego Mikolaja ;)
Pozdrawiam serdecznie
Ania
No pewnie, że zazdroszczę... Zazdroszczę jak nie wiem co...! Jak wszyscy... Czasu , jedzenia, widoków, zdjęć... Jezuuu..., dziewczyno..., jak Ty masz fajnie...! Ja też zawsze w pante... wyczuwam jakiś posmak sztuczności, ale tylu co Ty jeszcze nie próbowałam. Serdeczności i pomyślności!
OdpowiedzUsuńPINOSIE,
OdpowiedzUsuń:)
ANIU,
przeczytałaś bardzo dobrze :) To też z moich ulubionych zdjęć!
Mam nadzieję, że Mikołaj spełni Twoje życzenie :)
Również pozdrawiam
EWOLAJNO,
pocieszyłaś mnie, bo myślałam, że tylko ze mnie taki francuski piesek ;)
Wzajemnie!
Anoushko, bardzo dziekuje Ci za te wspaniala relacje. Wybieralam sie w tym roku do Turynu, ale niestety nadmiar pracy spowodowal, ze plany te trzeba bylo odlozyc na nastepny rok. Bardzo chcialabym tam pojechac...pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń