Nie dość, że załapałam się do wspólnego gotowania cukinii, to jeszcze ten przepis świetnie nadaje się do tego, aby przyłączyć się do zabawy Spiżarnia, zaproponowanej przez Pelę :) Wow, zaczynam się rozkręcać ;) Czyżby już wkrótce udało mi się wykreślić wszystkie punkty z wywołującej koszmary listy "powinnam " ?
Cukinia w oliwie – około 4 słoików o pojemności 500 ml:
Proporce podaję na oko. W razie czego pytajcie, będziemy kombinować razem ;)
3 kg cukinii (mega świeżej i jak najmniejszej)
grubo mielona sól
ocet z białego winna
białe, wytrawne wino (niekoniecznie)
oliwa z oliwek
czosnek
papryczki chili
ziarenka czarnego pieprzu
duża doza cierpliwości
Przygotowanie:
Cukinie umyć i bardzo dokładnie osuszyć. Pokroić wzdłuż na plastry, a potem na cienkie paseczki. Wymieszać w misce z 4 garściami grubo mielonej soli. Odstawić na 30 min do lodówki. Przełożyć cukinię na durszlak, który należy umieścić na misce. Przykryć cukinie talerzem i mocno obciążyć czymś ciężkim (kamień sprawdza się rewelacyjnie). Zostawić, najlepiej w lodowce lub w chłodnym miejscu, na minimum półtora, dwa dni, żeby cukinia pozbyła się całej wody.
Po tym czasie dokładnie wypłukać w occie cukinię, aby pozbyć się nadmiaru soli. Można także wymieszać ocet z białym winem. Natomiast absolutnie NIE należy mieszać octu z wodą! Pozostawić 30 minut do obcieknięcia.
Nakładać cukinię, mocno upychając, do czystych słoików nie wypełniając ich do końca. Dodać papryczkę chili, (uwaga, żeby nie przesadzić z jej ilością – ja dodaję papryczkę w całości, jedną na słoik o pojemności 500 ml), czosnek oraz ziarenka pieprzu. Zalać oliwą pamiętając o pozostawieniu wolnego miejsca u góry słoika (około 2 cm). Dokładnie wytrzeć górę słoików i jeszcze dokładniej zakręcić.
Pasteryzować około 25 minut. Gorące słoiki wyjmować z wody i kłaść do góry dnem. Gdy ostygną sprawdzić czy nie ciekną. Odstawić w ciemne miejsce na minimum 2 miesiące.
Cukinia w oliwie to jedno z naszych ulubionych antipasti. Świetnie się sprawdza jako dodatek do serów oraz pieczonego, podawanego na zimno mięsa. Pyszna jest też sama, bez żadnych dodatków. Gorąco polecam!
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Courgettes à l’huile d’olive
Cukinia w oliwie – około 4 słoików o pojemności 500 ml:
Proporce podaję na oko. W razie czego pytajcie, będziemy kombinować razem ;)
3 kg cukinii (mega świeżej i jak najmniejszej)
grubo mielona sól
ocet z białego winna
białe, wytrawne wino (niekoniecznie)
oliwa z oliwek
czosnek
papryczki chili
ziarenka czarnego pieprzu
duża doza cierpliwości
Przygotowanie:
Cukinie umyć i bardzo dokładnie osuszyć. Pokroić wzdłuż na plastry, a potem na cienkie paseczki. Wymieszać w misce z 4 garściami grubo mielonej soli. Odstawić na 30 min do lodówki. Przełożyć cukinię na durszlak, który należy umieścić na misce. Przykryć cukinie talerzem i mocno obciążyć czymś ciężkim (kamień sprawdza się rewelacyjnie). Zostawić, najlepiej w lodowce lub w chłodnym miejscu, na minimum półtora, dwa dni, żeby cukinia pozbyła się całej wody.
Po tym czasie dokładnie wypłukać w occie cukinię, aby pozbyć się nadmiaru soli. Można także wymieszać ocet z białym winem. Natomiast absolutnie NIE należy mieszać octu z wodą! Pozostawić 30 minut do obcieknięcia.
Nakładać cukinię, mocno upychając, do czystych słoików nie wypełniając ich do końca. Dodać papryczkę chili, (uwaga, żeby nie przesadzić z jej ilością – ja dodaję papryczkę w całości, jedną na słoik o pojemności 500 ml), czosnek oraz ziarenka pieprzu. Zalać oliwą pamiętając o pozostawieniu wolnego miejsca u góry słoika (około 2 cm). Dokładnie wytrzeć górę słoików i jeszcze dokładniej zakręcić.
Pasteryzować około 25 minut. Gorące słoiki wyjmować z wody i kłaść do góry dnem. Gdy ostygną sprawdzić czy nie ciekną. Odstawić w ciemne miejsce na minimum 2 miesiące.
Cukinia w oliwie to jedno z naszych ulubionych antipasti. Świetnie się sprawdza jako dodatek do serów oraz pieczonego, podawanego na zimno mięsa. Pyszna jest też sama, bez żadnych dodatków. Gorąco polecam!
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Courgettes à l’huile d’olive
Anoushko, powinnam, powinnam... Zapomnij co powinnaś, rób co lubisz. :D
OdpowiedzUsuńA teraz czym prędzej kurc galopkiem do cukinii... :D Cukinii a'la carbonara nie miałam przyjemności próbować, ale jestem pewna (zdjęcia mówią wszystko!!!), że to moje smaki. :)
Natomiast, jak to ostatnio pisałaś...? "Małgosiu, czy uwierzysz, że..." Więc ja dzisiaj: Anoushko, czy uwierzysz, że taką cukinię marynowaną ja też robię? :) Niemal identycznie... Niemal, bo w mojej (no nie zupełnie mojej, raczej "przygarniętej") wersji nie ma wina i nie potrzeba dozy cierpliwości, bo zjadać można już następnego dnia. :) U w i e l b i a m ! :)
powinnaś dodawać częściej przepisy są są świetne!
OdpowiedzUsuńHej. Dzięki twojemu wpisowi dołączyłam się do akcji Spiżarnia. Po raz pierwszy :). Ale nie robię cukinii a gruszki marynowane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSniezka
ja sobie zachowam ten przepis ,ba rdzo się mi podoba
OdpowiedzUsuńMALGOSIU,
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, ale czasami się po prostu nie da... za bardzo rzuca się w oczy taka ściana na przykład i gryzie wyrzutami sumienie ;)
Też jestem pewna, że ta cukinia będzie Ci smakować :)
No pewnie, że uwierzę!
Jak rozumiem, Twój przepis różni się tylko dodatkiem wina. A napisz mi proszę czy cukinia nie jest zbyt surowa i mało aromatyczna?
Ja, taką do jedzenia natychmiast, robię inaczej - najpierw piekę ją na patelni grilowej, a potem wraz z czosnkiem i ulubionymi ziołami (u nas zazwyczaj miętą lub bazylią) marynuję przez jeden dzień w oliwie z octem. Też ja bardzo lubimy :)
Właśnie sobie uświadomiłam, że strasznie dawno jej nie robiłam... zrobię w WE i podam przepis na blogu :)
AGA,
dziękuję :) Bardzo mi miło, że moje propozycje Ci się podobają :) W przyszłości postaram się poprawić :)
SNIEŻKO,
Fajnie! Chętnie poczytam o takich gruszkach, których nigdy, nawiasem mówiąc, nie robiłam :)
MARGO,
jak zrobisz, to daj znać, jak Ci smakowało :)
Żabciu! Czyż nie przyjemiej jest robić rzeczy które chcemy, a nie te które powinniśmy? :) Nie stresuj się za bardzo! Ty jesteś porządna Ty nadrobisz wszystko szybciej niż ja :P Możem się założyć o te Twoje duże talerze :)))))) Co je miskami nazwałam :D
OdpowiedzUsuńWieeeesz które!
Ech zdjęcie cudne mam ochotę schować się pod stól ...
xxx
POLECZKO,
OdpowiedzUsuńno pewnie, że przyjemnie ;)
Jak to dobrze, że chociaż Ty we mnie wierzysz!
A propos misek, to jak chcesz, to już Ci kupię. Tylko napisz ile sztuk. Odbierzesz przy okazji :)
:*
E nie Kochana nie chcę Cię narażać na koszty! A zresztą to 'przy okazji' to pewnie w przyszłym roku będzie :( A do tego czasu może jakie ładniejsze będą? :DDD
OdpowiedzUsuńZresztą ja się chcę z Tobą na takie babskie zakupy wybrać! :)
:*:*:* <---------- trzy ode mnie dla Ciebie :D
Polka, no to jesteśmy umówione :)
OdpowiedzUsuńA ja zawsze mam wrazenie, ze przez to 'odsaczanie' warzyw pozbywam je witamin i mikroelementow :/ Choc oczywiscie nie wiem do konca jak to jest. Za to bardzo lubie takie zgrilowane i marynowane z czosnkiem i ziolami w oliwie, mniam :) Tez juz dawno nie robilam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Anoushko!