niedziela, 14 listopada 2010

Różowo-zielony deser pistacjowy

Moja garderoba jest smutna. Wszystko albo czarne albo szare, ewentualnie białe. Czasami trafi się coś w kolorze khaki lub ciemnego brązu. Nuda. Są jednak trzy wyjątki. Po pierwsze przepiękne klapki na bardzo wysokim obcasie w kolorze fuksji. To była miłość od pierwszego wejrzenia! Kupiłam je lata temu i miałam na nogach dosłownie raz - na ślubie naszego najlepszego przyjaciela. BTW nadal pozostaje dla mnie tajemnicą jak w tamten sławetny dzień udało mi się zachować wszystkie zęby. Chylę czoła przed kobietami, które nabyły umiejętność poruszania się z wdziękiem i gracją na obcasie wyższym niż 3cm...
Druga rzecz, to top, również w kolorze fuksji, którym obradowała mnie Mee May, przy okazji ślubu innej przyjaciółki. Po pól dnia szperania w garderobie, doszłam do wniosku, że nie mam co na siebie włożyć, więc na żaden ślub nie idę. Opcja „nie idę” nie wchodziła jednak w grę, bo byłam świadkiem. Z pomocą przybiegła Mee May z różowym czymś w rękach. Głucha na moje argumenty, że różowego nie noszę, kazała przymierzyć. Okazało się, że w kolorze fuksji nie tylko mi do nóg, ale i do twarzy ;)
Trzecia rzecz została zakupiona jakiś miesiąc temu. Długo się wprawdzie wahałam pomna, że z różem mi nie po drodze, aż w końcu zrobiło się zimo i go zakupiłam. Wełniany różowo-szary szal. Przydaje się praktycznie codziennie :) Myślę, że limit rzeczy w różowym kolorze wyczerpałam na lata.
W kuchni natomiast jest inaczej. Lubię połączenie różu z zielonym, podobnie jak pomarańczowego z fioletowym. Miło nastrajają takie kolory. Nie nudzą się. Pewnie dlatego, że szybko znikają ;)



Mus malinowo-pistacjowy o delikatnym różanym smaku
* – porcja dla 4 osób:
Mus malinowy:
250g mrożonych malin
40g cukru
5 łyżek wody różanej
2 listki żelatyny
2-3 łyżki ubitego na sztywno białka

Krem pistacjowy:
100g białej czekolady
150ml słodkiej śmietanki (minimum 25% tłuszczu)
25g niesolonych pistacji bez skórki
1 listek żelatyny
2 łyżki limoncello
otarta skórka z jednej cytryny

Oraz:
biszkopty kocie języczki
maliny i pistacje do przybrania

Przygotowanie:
Na dnie 4 pucharków rozłożyć pokruszone biszkopty.
Rozmrożone maliny zmiksować z cukrem i wodą różaną. Przetrzeć przez sitko.
Namoczyć żelatynę w zimnej wodzie. Gdy zmięknie, odcisnąć i rozpuścić w rondelku z kilkoma kroplami przecieru z malin. Dodawać po trochu mus z malin do rozpuszczonej żelatyny, cały czas mieszają. Białko ubić na sztywno i dodać 2-3 łyżki do musu malinowego. Dokładnie wymieszać. Rozlać mus do pucharków i odstawić do lodówki, żeby się ściął.
Przygotować krem pistacjowy. Zmiksować bardzo drobno pistacje. Dodać połowę śmietanki i ponownie zmiksować na jednolitą masę. Przełożyć do garnuszka, dodać resztę śmietany i delikatnie podgrzewać cały czas mieszając. Gdy śmietana zacznie wrzeć, zdjąć z ognia garnuszek i dodać pokruszoną białą czekoladę oraz namoczony listek żelatyny. Dokładnie wymieszać, żeby wszystko się rozpuściło. Dodać limoncello i otartą skórkę z cytryny. Ponownie wymieszać i odstawić, żeby krem przestygł. Dopełnić pucharki kremem pistacjowym i wstawić do lodówki na minimum 4-5 godzin.
Przed podaniem udekorować malinami i pokruszonymi pistacjami.

Smacznego!

*Nie wierzyłam, że uda mi się załapać na Orzechowy Tydzień Eli. Udało się, co niezmiernie mnie cieszy! Jestem strasznie przekorna i jak coś trzeba, to zazwyczaj zrobię wszystko, żeby się nie przyłączyć. Jednak Orzechowy Tydzień to jedyna z niewielu akcji pt. wspólne gotowania, na którą czekam z niecierpliwością cały rok!


RECETTE EN FRANÇAIS: Petites verrines framboises-pistaches

40 komentarzy:

  1. alez oblednie wyglada ten deser!!! zaraz wesolo i pozytywnie nastraja :) :)
    i o to wlasnie chodzi w tym ponurym i okropnym listopadzie....
    polaczenie kolorystyczne extra!!!
    Usciski :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja kolory uwielbiam. Czasem mam problem, bo nie posiadam nawet jednej pary czarnych butow, nie mam nawet takiej torebki (choc obiecalam sobie ze to zmienie;) Moje ulubione polaczenie to malinowo-pomaranczowy, ale po mojej szafie widac, ze podswiadomie ubraniowo lubuje sie w czerwieniach.
    Wlasnie wychodze i zakladam moje ukochane fioletowe szpilki, jaka odmiana po 8 miesiacach spedzonych na zmiane w klapkach i kaloszach, choc i tak pewnie znow skrece sobie kostke;) Buziaki!

    p.s.a deser super, na pewno odgapie, bo taka ilosc pistacji do obrania jest dopuszczalna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też nie przepadam za różem w garderobie, ale jako deserek - wygląda bajecznie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie kolorowy deser, juz mi smakuje od samego patrzenia:)
    Ja uwielbiam kolory, ale fakt, że ubrania jesienne i zimowe mam jakby ciemniejsze.
    Polubiłam ostatnio fiolet w różnych odcieniach :))

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Żaba, ten deser to taki bajeczny (tam z tyłu , z lewej strony są makaroniki co?)
    Kolorki takie ,ze można patrzeć i patrzeć
    Ja bardzo lubię kolory (ale nie w ciuchach na sobie:P)i w ciuchach i w jedzeniu

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam bardzo kolorową garderobę i kolekcję bajecznie kolorowych butów na bardzo wysokim obcasie (ostatni nabytek to platformy na 13cm obcasie w kolorze burgundu). Róż też bardzo lubię.
    A deser wygląda bardzo smakowicie. Bomba kolorystyczna na szare jesienne po południa :) W dodatku z pistacjami!

    OdpowiedzUsuń
  7. Taki piekny, wrecz wiosenny ten deser na przekor aurze ;) Liczylam na to, ze szal jeszcze pokazesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. jakie piękne kolory!
    i jak apetycznie wyglądają:)

    OdpowiedzUsuń
  9. GOSIU,
    prawda? Małe a cieszy :)
    Miłego wieczoru!

    ELU,
    a wiesz, że te moje piękne, różowe klapki mają właśnie wkładki w pomarańczowym kolorze :) Piękne połączenie, nie da się ukryć.
    Też lubię kolory, ale nie na sobie :) Ostatnio mój szef się śmiał, że w ciągu 11 lat pracy zrobiłam wielki postęp, a mianowicie tylko 3 razy w tygodniu przychodzę do fabryki ubrana cała na czarno...

    GOSIU,
    dziękuję :)

    MAJANO,
    faktycznie ostatnio pojawiają się przepiękne odcienie fioletu :)
    A ja zawsze, bez względu na porę roku! Czarny latem jest super :)

    ALU,
    ale masz oko :) Zgadza się, ale nie ja je robiłam. Ja je tylko jadłam ;)

    FUCHSIA,
    i tego zazdroszczę tzn. tych butów na wysokim obcasie. Bardzo bym chciała umieć w na czymś taki chodzić ;)

    MISS COCO,
    kiedyś przy okazji może wejdzie w kadr ;) Dziękuję!

    MRUFKOZET,
    dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kocham wszystkie kolory pod warunkiem, ze są szare :)
    choć ostatnio lamie się trochę w kierunku taupe. czerwone swetry kupuje synowi, który uwielbia ten kolor, jak dziadek :)
    wszelkie odcienie różu toleruje tylko w ogrodzie, mam spora kolekcje fuksji :)
    a deser pewnie pyszny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jak głupia szukałam po krakowie niesolonych pistacji, To jest jakieś szaleństwo, deficytowy towar, można sobie na allegro z niemiec sprowadzić, no bez przesady! Najmniej słone są te z Bakallandu ale nadal..

    Piękny ten Twój deser!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow, Anoushka, ale zdjęcia! Ale deser! Odpadam :) Piękne...

    A fuksję ( i nie tylko) bardzo lubię, podobnie jak inne odcienie różu,ale o tym już wiesz :)

    Uściski ciepłe!

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja lubię róż i nie wstydzę się tego :)) Twój deser wygląda zniewalająco. Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja lubię mahoń i rudy i chyba sobie zrobię taki kolor na włosach :) Może zdążę przed sobotą :D
    A nie mogłaś z tym deserem trochę zaczekać co?
    Wredna Małpa :)

    OdpowiedzUsuń
  15. LELOOP,
    ja mam tak z czarnym :) A taupe jest faktycznie bardzo piekny!
    Dziekuje :)

    ATRIO,
    slyszalam, ze znalezienie niesolonych pistacji rowna sie niemalze z cudem :( Mam nadzieje, ze kiedys to sie zmnieni!
    Rowniez pozdrawiam :)

    ANIU,
    wiem, wiem ;)
    Dziekuje i odsciskuje :*

    BEATA,
    bo i nie ma czego ;)

    POLKA,
    no i bedziemy mieli farbowan koze :-p Dlaczego przed sobota?!?
    Nie moglam, bo na WE mam inne plany :-P

    OdpowiedzUsuń
  16. Anushko, i gdzie zdjęcie tego szala?
    KOlory bardzo lubię! Czarny też lubię, ale fitnessowo:)Teraz mam na sobie zielony golf:)z golfem jak szal:)Zatem bardzo pasuję do Twojego deseru a on... do mnie:) Tylko, ze to tak daleko... ale SPISZĘ SE:)
    Ciepłe pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  17. A no i róż od dwóch lat lubię, ale zdecydowany!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja mam z obcasami dokładnie tak jak ty. Nie mam pojęcia jak to robią wszystkie kobietki, które noszą obcasy wyższe jak 3 cm, chociaż na własnym ślubie dałam radę na 9 cm, co prawda do północy tylko, ale liczy się :)

    OdpowiedzUsuń
  19. kolorystycznie robiłam kiedyś podobny z awokado i truskawek, więc ciekawa jestem jak smakuje Twoja wersja :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudnie kolorowy deser! I pyszny jest na pewno.To połączenie smaków...
    A kolory lubię.Bo fajniej mi z nimi iść często wśród smutnych ludzi...
    Dobrze,że zakupiłaś trochę różowego.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale kolory! Tego właśnie trzeba jesienią!

    Moja garderoba jest kolorowa. Szarości, czarności, biele, granaty w ilościach minimalnych. Stawiam na kolor.

    OdpowiedzUsuń
  22. Te kolory... nic więcej nie napiszę bo właśnie się rozpływam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. EWOLAJNO,
    tak sobie myślę, że ja ten czarny tak uwielbiam, bo on bardzo wyszczupla :) No i, IMHO, nie ma bardziej eleganckiego koloru, niż czarny!
    Spisz, spisz i zrób!
    Miłego tygodnia :)

    PS Szal pokażę przy następnej okazji :)

    AGA,
    9cm to nie lada wyczyn!!!
    No właśnie jak one to robią…? ;)

    PAULO,
    ale mnie zaintrygowałaś tym połączeniem awokado z truskawkami.
    Może podałabyś przepis?

    AMBER,
    dziękuję :)
    A ja znam takich co chodzą ubrani na czarno i szczęście z nich bije :)

    EWO,
    czyli odwrotnie, niż u mnie :)

    TYLKO SPRÓBUJ,
    dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Różowy to fajny kolor, a Twoje desery - poezja!

    OdpowiedzUsuń
  25. Bajka po prostu! pistacje, maliny, a wszystko w postaci cudownego musu...

    Co do różu, to u mnie go niewiele... mniej nawet niż u Ciebie :) i też podziwiam kobiety, które noszą buty na obcasach... mam jedną parę, którą uwielbiam, ale miałam je na nogach może raz?

    OdpowiedzUsuń
  26. z kolorami mam podobnie, czarny i szary wystarczy mi w zupełności, ale za to mam cudowne różowe szpilki na wysokim obcasie, w których też byłam tylko raz, a teraz tylko je oglądam :)

    a deser niesamowicie wygląda, pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Taki deser nadaje się zdecydowanie na rozjaśnianie szarzyzny jesienią :).
    Choć ostatnio na pogodę nie mogę narzekać. I tak bym zjadła, pycha :).

    OdpowiedzUsuń
  28. W sklepie mimowolnie podchodzę do szarości, czerni i błękitu. Lubię te kolory i dobrze, bezpiecznie się w nich czuję. Ubarwił moją szafę mój mąż kochany, który stał się moim personal shopperem na przestrzeni lat. Pakuje mi do ręki wieszaki z kolorowymi fifkami-szmatkami i coraz częściej to z nimi wychodzę ze sklepu. Odkrycie, że dobrze wyglądam w różach było dośc zaskakujące- bo przecież to taki infantylny kolor.
    Deser jest cudowny, kto by się na jego widok nie rozpłynął?

    OdpowiedzUsuń
  29. O to ja mam podobnie - czarne, szare, bure, czasem białe - chociaż dwie różowe rzeczy mam (w tym jedna w czarne paski ;)) I dużo kolorowych szalików :)

    A w kuchni pasują mi wszystkie kolory, nawet żółty :) A zestawienie zielono-różowe - bajka, szkoda że malin w tym roku nie zamroziłam.. :)

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  30. z różowych rzeczy to najbardziej mi się podobają czarne glany, ale taki deserek to ja bym... ach! za pistację i malinę dam się pokroić! poezja!

    OdpowiedzUsuń
  31. Ale kolory wesołe! I smak też zapowiada się cudownie :) Wiesz, ja przez bardzo długi czas też tylko, czerń, szarość i brąz miałam w szafie, a teraz wszystkie kolory tęczy i co z tego. Zaglądam do szafy i i tak mówię, że nie mam co na siebie włożyć :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Ehh zaba, niby o takch smutnych kolorach piszesz a jakos wiem, ze ejstes wesola dziewczyna i teraz wiem to napewno i nie musze zgadywac :)) Wiesz, czasem mysle ze gdyby czarne ciasta wygladaly ladnie to tylko takie bym piekla, a nawet takich khaki nie da sie zjesc, wiec propozyjce malonowa przyjmuje bez mrugniecia okiem, fajowe te lyzeczki, pod kolor, a ja wiesz nawet na tekie lyzeczkowe szalenstwo kolorowe bym sie nie odwazyla :DD Pozdrawia ta od czerni :*

    OdpowiedzUsuń
  33. Co za deser - niebo w gebie i przed oczami!!!

    OdpowiedzUsuń
  34. Fantastycznie wygląda. Wspaniałe połączenie kolorów. Rewelacja :-)

    OdpowiedzUsuń
  35. Anoushka, uprzejmie donoszę ;), że upiekłam bułeczki z cukrem candi, na wzór Twych dyniowych (choć zupełnie inne bułeczki) i są prze-pysz-ne! http://przy-stole.blogspot.com/2010/12/lussekatter.html

    Dzięki piękne za ten pomysł :-)))

    OdpowiedzUsuń
  36. Dzieki za swietnago bloga. W swoim zyciu gotowalam doytchczas tylko herbate, okazjonalnie bedac rozpieszczana umiejetnosciami kulinarnym mojego meza. Poniewaz lezy on biedak ze zlamana noga w domu, zmuszna bylam do akcji kuchenny. Dzekuje za swietne przepisy kuchni wloskiej i rybno-morskie.

    PS: Jestem rowniez
    wielka fanka Twojej ruiny. Pozdrawiam serdecznie. Ingeboorg

    OdpowiedzUsuń
  37. INGEBOORG,
    dziekuje :)
    Maz juz ma sie lepiej?

    Ehhh ta ruina... czasami mam wrazenie, ze porwalismy sie z motyka na slonce

    OdpowiedzUsuń