- Ma Pan flaki? - zapytałam ostatnio naszego rzeźnika.
- Flaki?!? Nie. Nikt nie kupuje. Niemodne są... Po co Pani flaki? Przecież Pani podrobów nie jada.
- Nie jadam. Za wyjątkiem flaków...
- Eh ta dzisiejsza młodzież... - westchnął rzeźnik. Przez chwilę, zastanawiałam się czy ta młodzież to ja… W sklepie oprócz mnie nie było nikogo innego, więc drogą dedukcji doszłam do wniosku, że chodziło o mnie.
- Jak Pani chce, to przygotuje na przyszły tydzień. Ile trzeba?
- Tak ze 2 kilogramy, ale ja bym chciała takie już gotowe... tzn. takie, co nie śmierdzą. Przyjaciele przyjeżdżają, to im przygotuję flaki po rzymsku.
- Nie ma sprawy. Pokroić?
- Nie, dziękuję. Męża zagonię do roboty.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Najpierw zagoniłam Ptit Suisse do krojenia. Potem zrobiłam flaki. Przyjaciele byli w niebo wzięci. Jeden poprosił, żebym wrzuciła przepis na bloga. Jak wiadomo, przyjaciołom się nie odmawia ;)
Flaki po rzymsku* - zawsze za mało ;)
2 kg oczyszczonych i obgotowanych flaków wołowych
6 marchewek
4 łodygi selera naciowego
4 ząbki czosnku
4 puszki pomidorów
2 cebule
2-3 listki laurowe
1 kieliszek czerwonego wina
1 łyżeczka ostrej papryki
oliwa
rosół (można zastąpić dobrym bulionem)
sól
kilka ziarenek czarnego pieprzu
pęczek łagodnej mięty**
spory kawałek dojrzałego parmezanu
Przygotowanie:
Flaki umyć i pociąć w półcentymetrowej szerokości paski. W zależności od tego, w jakiem stanie znajdują się zakupione flaki, należy je 3-4 razy obgotować, za każdym razem dokładnie płucząc i zmieniając wodę. Flaki, które przygotował nasz rzeźnik, były oczyszczone i obgotowane. Pomimo tego obgotowałam je jeszcze jeden raz. Natura obdarzyła mnie bardzo silnie rozwiniętym zmysłem powonienia, co niekiedy bywa ogromnie uciążliwe...
Cebulę i czosnek obrać. Grubo poszatkować. Wrzucić do dużego garnka z grubym dnem i delikatnie przyrumienić na oliwie. Dodać pokrojone w plasterki marchewki oraz łodygi selera naciowego. Chwile smażyć. Dodać odcedzone flaki. Zalać rosołem. Dodać pomidory wraz z sosem, czerwone wino, listki laurowy, paprykę oraz ziarenka pieprzu. Zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować na małym ogniu przez około dwie i pół godziny od czasu do czasu delikatnie mieszając. Sos powinna odparować i zgęstnieć. Doprawić do smaku, wymieszać z poszatkowaną miętą. Podawać skropione oliwą i obficie posypane startym parmezanem.
Smacznego!
*z podanych proporcji wychodzi wielki gar, który teoretycznie powinien zaspokoić pułk wojska. Nie łudzicie się jednak, bo 4 dorosłe osoby rozpracowują taki gar w ciągu 2 posiłków ;)
Jak bym im się nie udało, wystarczy resztę zamrozić, jeżeli oczywiście flaki nie były uprzednio rozmrażane.
**tradycyjnie do flaków po rzymsku dodaje się mentuccię, czyli miętę polną (Mentha pulegium). W czasie każdego naszego pobytu w słonecznej Italii, znajdowaliśmy ją bez problemu w starożytnych ruinach. U nas trzeba pewnie szukać na polach, albo wysiać w domiczce, na balkonie lub ogródku. Rośnie jak głupia! Mentuccia, to odmiana o bardzo małych, okrągłych listkach. Charakteryzuje się delikatnym, lekko słodkim smakiem oraz przyprawiającym o zawrót głowy aromatem.
RECETTE EN FRANÇAIS: …
- Flaki?!? Nie. Nikt nie kupuje. Niemodne są... Po co Pani flaki? Przecież Pani podrobów nie jada.
- Nie jadam. Za wyjątkiem flaków...
- Eh ta dzisiejsza młodzież... - westchnął rzeźnik. Przez chwilę, zastanawiałam się czy ta młodzież to ja… W sklepie oprócz mnie nie było nikogo innego, więc drogą dedukcji doszłam do wniosku, że chodziło o mnie.
- Jak Pani chce, to przygotuje na przyszły tydzień. Ile trzeba?
- Tak ze 2 kilogramy, ale ja bym chciała takie już gotowe... tzn. takie, co nie śmierdzą. Przyjaciele przyjeżdżają, to im przygotuję flaki po rzymsku.
- Nie ma sprawy. Pokroić?
- Nie, dziękuję. Męża zagonię do roboty.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Najpierw zagoniłam Ptit Suisse do krojenia. Potem zrobiłam flaki. Przyjaciele byli w niebo wzięci. Jeden poprosił, żebym wrzuciła przepis na bloga. Jak wiadomo, przyjaciołom się nie odmawia ;)
Flaki po rzymsku* - zawsze za mało ;)
2 kg oczyszczonych i obgotowanych flaków wołowych
6 marchewek
4 łodygi selera naciowego
4 ząbki czosnku
4 puszki pomidorów
2 cebule
2-3 listki laurowe
1 kieliszek czerwonego wina
1 łyżeczka ostrej papryki
oliwa
rosół (można zastąpić dobrym bulionem)
sól
kilka ziarenek czarnego pieprzu
pęczek łagodnej mięty**
spory kawałek dojrzałego parmezanu
Przygotowanie:
Flaki umyć i pociąć w półcentymetrowej szerokości paski. W zależności od tego, w jakiem stanie znajdują się zakupione flaki, należy je 3-4 razy obgotować, za każdym razem dokładnie płucząc i zmieniając wodę. Flaki, które przygotował nasz rzeźnik, były oczyszczone i obgotowane. Pomimo tego obgotowałam je jeszcze jeden raz. Natura obdarzyła mnie bardzo silnie rozwiniętym zmysłem powonienia, co niekiedy bywa ogromnie uciążliwe...
Cebulę i czosnek obrać. Grubo poszatkować. Wrzucić do dużego garnka z grubym dnem i delikatnie przyrumienić na oliwie. Dodać pokrojone w plasterki marchewki oraz łodygi selera naciowego. Chwile smażyć. Dodać odcedzone flaki. Zalać rosołem. Dodać pomidory wraz z sosem, czerwone wino, listki laurowy, paprykę oraz ziarenka pieprzu. Zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować na małym ogniu przez około dwie i pół godziny od czasu do czasu delikatnie mieszając. Sos powinna odparować i zgęstnieć. Doprawić do smaku, wymieszać z poszatkowaną miętą. Podawać skropione oliwą i obficie posypane startym parmezanem.
Smacznego!
*z podanych proporcji wychodzi wielki gar, który teoretycznie powinien zaspokoić pułk wojska. Nie łudzicie się jednak, bo 4 dorosłe osoby rozpracowują taki gar w ciągu 2 posiłków ;)
Jak bym im się nie udało, wystarczy resztę zamrozić, jeżeli oczywiście flaki nie były uprzednio rozmrażane.
**tradycyjnie do flaków po rzymsku dodaje się mentuccię, czyli miętę polną (Mentha pulegium). W czasie każdego naszego pobytu w słonecznej Italii, znajdowaliśmy ją bez problemu w starożytnych ruinach. U nas trzeba pewnie szukać na polach, albo wysiać w domiczce, na balkonie lub ogródku. Rośnie jak głupia! Mentuccia, to odmiana o bardzo małych, okrągłych listkach. Charakteryzuje się delikatnym, lekko słodkim smakiem oraz przyprawiającym o zawrót głowy aromatem.
RECETTE EN FRANÇAIS: …
Nie przepadam chociaż nie gardzę. Podobnie jak z grochówką i innymi potrawami dla pułku wojska od wielkiego dzwonu jem, zwykle sam nie przygotowuję.
OdpowiedzUsuńOstatni urlop w Rzymie spędziłem ze znajomymi Niemcami. Gdy dostali flaki po rzymsku nie chcieli nawet próbować. Cała porcja przypadła mi w udziale.
To jedno z tych dań, które Polki pracujące we Włoszech po krótkim pobycie w Italii przywożą jako ciekawostkę, moja mama na ten przykład. Babcia do tej pory lubi gdy się jej przyrządzi flaki po rzymsku chociaż sama gotuje tylko po polsku. I za to kochamy te nasze nieugięte babcie...
Będę udawać, że tego nie widzę, i że tofu smakuje równie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńMICHU,
OdpowiedzUsuńjak można nie przepadać za grochówką? ;D
HANIU,
spoko tofu à la flaki to będzie niebo w glebie! Niczym nie będzie się różnic od pierwowzoru... Chociaż nie, zabraknie mu tego specyficznego zapaszku ;D
Tofu jest milion razy lepsze niz flaki :P Niech one sobie beda nawet po krolewsku :D
OdpowiedzUsuńZabo padam na kolana i blagam nie kaz mi jesc flakow bo bede spala na dworze :D
Milej srody droga Mlodziezy :D
Jest kilka dań których nie tykam, flaki i śledzie. Tak mam i koniec. Ale ładnie wyglądają.
OdpowiedzUsuńflaki uwielbiam, jak i pozostale podroby:)
OdpowiedzUsuńpo polsku, tripes à la mode de Caen, teraz widzę, ze i Rzymianie wiedzieli co dobre ;)
jak byłam mała pyszne flaki można było zjeść prawie w każdym garmażu albo paszteciarni. tak, tak w ponurej komunie były takie fantastyczne wynalazki :)
gdy w latach 80tych nie było już nic, najlepsze "flaki" spożywałam w W-wie na tyłach domów Centrum, mały, oblegany zawsze bar a flaki jak na te czasy przystało były z kurczaka :D pycha !
grochówki nie dotykam nawet kijem, podobnie ma się z bigosem i kiełbasa. taka rodzinna, czarna owca jestem :}
pozdrawiam
no ale jak mozna porownac tofu do flakow? Tofu ma jedynie fakture, nadaje sie do jedzenia tylko w dwoch wersjach tajskiej (zupa z miekkim tofu) i indonezyjskim w gado gado :-) Flaki zas--i faktura i smak....Uwielbiam je zapiekane z parmezanem, uwielbiam po rzymsku, smakuja mi jako dim sum. Wymieklam przy nich tylko raz, probujac menudo, i to nie ze wzgledu na smak a zapach.
OdpowiedzUsuńMaya, jeśli zarzuciło się jedzenie mięsa, pozostaje tofu a la flaczki ;) Flaki po rzymsku, flaki po polsku (po warszawsku), po florencku - w każdym przyrządzeniu bardzo lubiłam.
OdpowiedzUsuńMmm... Dobre flaki, aksamitne w dotyku, o intrygującym aromacie. Dobrze wiedzieć, że Włosi wiedzą, co dobre, bo ta receptura wygląda na świetną. Przepis zapisuję, zrobię przy najbliższej okazji. Dawno już nie jadłem tego pysznego mięska. Swoją drogą, jak to każdy ma inny smak. Czasem w internecie słychać, że flaki śmierdzą, że fuj, ale często piszą to zwolennicy spleśniałych serów, capiących jak tygodniowe onuce pułku piechoty. Dla mnie z kolei dobrze przyrządzone świeżutkie flaki w porównaniu z tymi zepsutymi serami mają aromat zagajnika czeremchy. Ech, narobiłaś apetytu!
OdpowiedzUsuńMŁODA,
OdpowiedzUsuńja Cię zmuszać nie będę... Sami zjemy ;D
PS
No wiesz, a mówiłaś, że jecie wszystko!
Weź Ty sobie przypomnij, czego jeszcze NIE jadacie, co?
AGA,
ja tak mam z podrobami... za wyjątkiem flaków. A do wątróbki, to się nawet nie zbliżam... IMHO pod wzglądem konsystencji i zapachu to jest dopiero horror ;D
LELOOPKU,
nigdy nie jadłam „tripes à la mode de Caen”. Koniecznie muszę spróbować.
Też mi się wydaje, że te dawne wyroby garmażeryjne, były jakieś lepsze. Choć muszę przyznać, że dawno w żadnej garmażerii moja noga nie stanęła.
PS
Jak nastroje po wichurze? Posprzątano już?
MAYU,
Ci, co wyrzekli się mięsa, jakoś muszą sobie radzić ;) Niech sobie chociaż dobry sos zjedzą i powspominają.
ANTONI,
skoro jesteś miłośnikiem flaków, to idę o zakład że tak przyrządzone wejdą na stałe do Waszego jadłospisu :) Czasami, jak coś zostanie, to mnie korci, żeby na śniadanie zjeść ;D
A co do zapaszku, to hmmm... dla mnie to one pachną inaczej. Dlatego zawsze kupują takie mocno obgotowane a i wtedy mój zmysł powonienia się buntuje. Z serami też tak mam. Choć to juz jest zupełnie inna kategoria smrodu. Weźmy na przykład taki Mont d’Or. Przewożenie tego cuda, szczelnie opakowanego, w walizce, wiąże się z koniecznością natychmiastowego uprania wszystkich ubrań. W przeciwnym razie ludzie oglądają się na ulicy i utrzymują bezpieczną odległość. O tych wszystkich niedogodnościach zapominamy szybko, gdy pierwszy kęs wyląduje w buzi :)
Anoushko,
OdpowiedzUsuńu nas wichura przeszla bokiem a wlasciwie dolem, lalo tylko nieprzytomnie, widzielismy jedynie powodzie dzien pozniej (wysoki przyplyw, deszcz, wiatr i pelnia ksiezyca zrobily swoje, ocean wszedl niektorym do domu :/ )
Panie Antoni,
Francuz zje bez krecenia nosem i flaki à la mode de Caen czyli z calvadosem i smierdzacy ser, z naszej lodowki capi tak jakby sie ktos tam rozkladal a to tylko mocno przejrzaly camembert (jadamy sery wylacznie PO dacie przydatnosci do spozycia). we Francji jada sie duzo wiecej podrobow niz by sie moglo to wydawac, np. taka kielbasa z flakow "andouille", wedzona w kominie, niebo w gebie. zostawmy z boku wydumana "haute cuisine", tradycyjna francuska kuchnia z wielu regionow jest tlusta, obfita, ciezkostrawna i czesto brzydko pachnie ;).
pozdrawiam
Garmaze, ktore wspominam funkcjonowaly w latach 70tych, pozniej mocno podupadly, a teraz zadnego przyzwoitego nie znam :(
OdpowiedzUsuńa ja watrobke nawet na surowo ..., ten "leloop"to nie przez przypadek ;)
Przepis sądząc po składnikach aromaty ma wspaniałe i każdego do stołu z kilometra zaciągnie, ale czy się ktoś znajdzie kto by moją wyimaginowaną awersję do flaków wyperswadował?
OdpowiedzUsuńDlaczego mi się wydaje, że flaki przypominają w konsystencji gumę? pozdrawiam
http://www.ville-caen.fr/tripieredor/recette.asp
OdpowiedzUsuńprzepis na flaki po "caeneńsku" ;)
O tak, znam to danie, tyle ze u mnie w Pizie jada sie flaki po rzymsku w wersji... kalabryjskiej, ze szczodrym dodatkiem pepperoncino:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
@bareya
OdpowiedzUsuńflaki po rzymsku (ani po innemu) nie maja w ogole konsystencji gumy. Rozplywaja sie w ustach. Nawet moj malzonek, osoba flakom niechetna, te rzymskie polubil.
O rany, ileż uprzedzeń kulinarnych kłębi się w ludziach... Irracjonalne to bardzo, jak zawsze z uprzedzeniami!
OdpowiedzUsuńFlaki bardzo lubię, po warszawsku, po zamojsku, ale mam podejrzenie już od dawna, że Włosi wymyślili lepszy przepis... Muszę spróbować :)
A ja lubię flaki, po rzymsku nie jadłam... jeszcze:)) tak naprawdę to lubię podroby, nawet...cynaderki (jedyna w rodzinie, haha).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Może gdybym lubiła... ;)
OdpowiedzUsuńO matko i córko! Anoushko, gdybyś tak przypadkiem to mnie do stołu swojego zaprosiła - to obawiam się, że nie odeszłabym, dopóki dna w garnku bym nie ujrzała. :D Bo flaczki wielbię! Ale takiej wersji, którą proponujesz nigdy nie jadłam. U mnie w rodzinie najlepsze flaczki robi mój ojciec i zawsze czekam na kolejne z wielką niecierpliwością. :D
OdpowiedzUsuńPs. Sprzedawca mnie rozbawił. :D Flaczki niemodne??? I do tego "eh ta dzisiejsza młodzież"??? :D A ja myślałam ,że młodzież z założenia jest modna. :D Niemodne zarezerwowane jest raczej dla innej grupy wiekowej. :D
LELOOPKU,
OdpowiedzUsuńpogoda szaleje... u nas tak wczoraj wiało jakby się połowa Szwajcarów powiesiła :( Rano termometr wskazywał -9°C. Zaczynam powoli mieć dość i z uteskinieem zerkam na kostium kąpielowy...
Skonsumowanie andouille przekracza moje siły... ten zapach mnie skutecznie zniechęca ;)
Dziękuję za linkę!
U nas też królują sery wychodzące o własnych siłach z lodówki ;) Takie są najlepsze!
BAREYO,
na taka awersje jest tylko jedna rada... zapraszam na flaki :)
Konsystencje mają, jak to określił Antoni, aksamitna. Z wyglądem jest trochę gorzej, ale ten sos jest tak gęsty, że trzeba by specjalnie się przypatrywać ;)
KONSTI,
:), takie na ostro też muszą być pyszne!
ANNIU,
nie da się ukryć, że uprzedzenia są hamulcem poznania... Dobrze, że przy okazji jesteśmy stworzeniami ciekawymi. Wtedy bilans wychodzi na zero ;)
Spróbuj koniecznie!
ANDZIU,
cynaderki podobają mi się jedynie z nazwy ;D
ANIU,
Może kiedyś się zmieni... Wtedy wiesz gdzie szukać przepisu :)
MAŁGOŚ,
zapraszam! Nagotuję Ci wielki gar.
Też tak myślałam, ale on twierdzi, że to młodzież bojkotuje flaki.
BTW o jest najwspanialszy rzeźnik na świecie. Uwielbiam do niego zaglądać, bo zawsze czegoś się nowego dowiaduję :)
Anoushka:: Jak to zapraszam? I co, mam manele pakować i na flaki się wpraszać? Oj nie wypada. Po prostu chyba jakie flaki należy kupować by mi się wiedza przydała ale zamówię w swoim sklepiku i zjem wprowadziwszy je w błogi stan dokładnie z Twojego przepisu. Zobaczę jakie będą efekty.
OdpowiedzUsuńp.s. Moja tzw. awersja czy jak ktoś nazwał "uprzedzenia kulinarne" może biorą się z żołądków, które kiedyś miałem okazję jeść i je przeżuwałem godzinę a goście czy raczej domownicy byli już dawno po pierwszej wódce. Może coś nie tak z moją żuchwą jest. pozdrawiam
No więc nie będe pochlebiać. Z dwojga złego to raczej uwielbiam tofu z fakturą niż strukturę i, przede wszystkim b. specyficzny, zapach flaków. Więc stanowcze nie. Na szczęście na zdjęciu zbyt dobrze ich nie widać;)
OdpowiedzUsuńA ja żadnego tofu próbować nie mam zamiaru (jak na razie).
OdpowiedzUsuńUwielbiam flaki po polsku i innych nie znałam. Ten przepis tak mnie zachęcił, że zapisuję i jak najszybciej mam zamiar wypróbować.
Takiego smaku narobił ten post, że ho ho...
Pozdrawiam serdecznie
Taaak! To pierwsze flaki, jakie dobrowolnie zjadłam (w Rzymie :), i jakie mogę zjeść bez problemu - smakują i wizualnie są ok. Po polsku niestety nie, nie, nie, bo jak dla mnie to a/ one pływają w rosole i b/ niestety je widzę...
OdpowiedzUsuńBAREYO,
OdpowiedzUsuńjak to nie wypada? Eh... te konwenanse. Zapraszałam wirtualnie ;D
Mam nadzieję, że bez problemów będziesz mógł skonsumować flaki ;)
Miłego dnia!
LIDKA,
A czego można się spodziewać po kimś kto nie lubi krewetek ;-P
PELO,
Dobre tofu nie jest złe. Początkowo podchodziłam do niego jak do jeża, ale taraz już mi przeszło i wszedł na stałe do naszego jadłospisu.
Równień serdecznie pozdrawiam!
PATSIU,
OdpowiedzUsuńzgadza się, flaki po polsku choć pyszne, to dostarczają „niezapomnianych” doznać wzrokowych ;)
W zeszłym roku zrobiłam flaki i po polsku i po rzymsku w czasie pobytu teściów w ruinie. Zgodni byli co do tego, że te po rzymsku są dobre, a te po polsku to jest wprost niebo w gębie :)
flaki jadłam raz,
OdpowiedzUsuńgdy Mama ugotowała zupę. i mimo mojej niechęci.. smakowała pysznie
myślę, że takie danie byłoby jeszcze lepsze..
ASIEJKO,
OdpowiedzUsuńskoro smakowały Ci flaki po polsku, to od tych nie będziesz mogła się oderwać ;) Polecam!
Ja niestety flaków nie jadam, ale muszę przyznać, że Twoje wyglądają zupełnie nieflakowato :)
OdpowiedzUsuńWybrzydzałam na flaki dopóki mi nie dali do spróbowania samej 'wody' z flaków, oczywiście nie mówiąc co to.. W sumie to nie cierpię takich niespodzianek, ale to akurat wybaczyłam - pyszne było ;-)
OdpowiedzUsuńA Twoje wyglądają tak bardzo.. po włosku ;) do wypróbowania i to może już niedługo, w końcu święta idą :)
uwielbiam flaki jesc!!! wiadomo,ze tylko zrobione w zaciszu domowym,czy to swoim czy przyjacielskim-nigdy "gdzies tam" (w restauracji,knajpce itp.),jadalam do tej pory tylko tradycyjne,ale czas wyprobowac inne przepisy,jak widze,bo bardzo apetycznie wygladaja!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)