Prawdzie libańskie tabboulet to mieszanka trzech kolorów: zielonego, czyli natki pietruszki i mięty, czerwonego - pomidorów oraz brunatnego – bulguru. W skład tabbouleh wchodzi również dymka, cytryna i oliwa. Przygotowując tabbouleh należy przede wszystkim pamiętać o jednym – tabboulet musi się przegryźć, dlatego najlepsze jest na drugi dzień. Reszta to już kwestia gustu, przynajmniej, jeśli chodzi o mniej ortodoksyjne wersje tej sałatki.
U nas tabbouleh za każdym razem jest inne. Wszystko zależy od tego, co akurat mamy w lodówce i na co akurat mamy ochotę. Tym razem wybór padł na młode marchewki :)
Tabbouleh z ostro-słodkimi marchewkami – porcja dla 4 osób:
6-8 młodych marchewek
3 cm kawałek imbiru
3 ząbki czosnku
2 dymki
pęczek natki pietruszki
garść rodzynek korynckich
szklanka kaszy bulguru lub kaszy kuskus
bulion warzywny
6 łyżek oliwy
pół łyżki ghee
sok z jednej cytryny
łyżeczka colombo (lub innego ulubionego curry)
sól,
świeżo mielony czarny pieprz,
Przygotowanie:
Marchewki dokładnie wyszorować*, osuszyć i pociąć na plasterki. Na patelni roztopić ghee, dodać colombo oraz poszatkowany drobno czosnek i imbir. Smażyć 2-3 minuty uważając, żeby się nie przypaliły. Dodać marchewkę, smażyć kilka minut, poczym zmniejszyć ogień i smażyć do momentu, gdy zacznie wydzielać słodki zapach i delikatnie się przyrumieni (około 45 minut).
Przygotować bulgur lub kuskus według przepisu na opakowaniu** Dokładnie wymieszać, żeby rozbić grudki. Dodać usmażone marchewki, poszatkowaną dymkę wraz z zieloną częścią, rodzynki oraz poszatkowaną natkę pietruszki. Zalać sokiem z cytryny, oliwą. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Odstawić do ostygnięcia. Przykryć i wstawić do lodówki na minimum 12 godziny. Wyjąć z lodówki na godzinę przed podaniem
*jeśli marchewki są rzeczywiście młode, to nie trzeba ich obierać. Wystarczy porządnie je wyszorować i opłukać
**zamiast wody zalewam bulgur lub kuskus bulionem warzywnym
Smacznego!
PS
Dziękuję bardzo za wyróżnienie przyzna mi przez Katie & Tili. Tutaj powinnam przekazać pałeczkę dalej, jednak trudno to zrobić przyznając wyróżnienie całej blogosferze :)
RECETTE EN FRANÇAIS: Taboulé au carottes épicées
U nas tabbouleh za każdym razem jest inne. Wszystko zależy od tego, co akurat mamy w lodówce i na co akurat mamy ochotę. Tym razem wybór padł na młode marchewki :)
Tabbouleh z ostro-słodkimi marchewkami – porcja dla 4 osób:
6-8 młodych marchewek
3 cm kawałek imbiru
3 ząbki czosnku
2 dymki
pęczek natki pietruszki
garść rodzynek korynckich
szklanka kaszy bulguru lub kaszy kuskus
bulion warzywny
6 łyżek oliwy
pół łyżki ghee
sok z jednej cytryny
łyżeczka colombo (lub innego ulubionego curry)
sól,
świeżo mielony czarny pieprz,
Przygotowanie:
Marchewki dokładnie wyszorować*, osuszyć i pociąć na plasterki. Na patelni roztopić ghee, dodać colombo oraz poszatkowany drobno czosnek i imbir. Smażyć 2-3 minuty uważając, żeby się nie przypaliły. Dodać marchewkę, smażyć kilka minut, poczym zmniejszyć ogień i smażyć do momentu, gdy zacznie wydzielać słodki zapach i delikatnie się przyrumieni (około 45 minut).
Przygotować bulgur lub kuskus według przepisu na opakowaniu** Dokładnie wymieszać, żeby rozbić grudki. Dodać usmażone marchewki, poszatkowaną dymkę wraz z zieloną częścią, rodzynki oraz poszatkowaną natkę pietruszki. Zalać sokiem z cytryny, oliwą. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Odstawić do ostygnięcia. Przykryć i wstawić do lodówki na minimum 12 godziny. Wyjąć z lodówki na godzinę przed podaniem
*jeśli marchewki są rzeczywiście młode, to nie trzeba ich obierać. Wystarczy porządnie je wyszorować i opłukać
**zamiast wody zalewam bulgur lub kuskus bulionem warzywnym
Smacznego!
PS
Dziękuję bardzo za wyróżnienie przyzna mi przez Katie & Tili. Tutaj powinnam przekazać pałeczkę dalej, jednak trudno to zrobić przyznając wyróżnienie całej blogosferze :)
RECETTE EN FRANÇAIS: Taboulé au carottes épicées
Zaszalałaś z tymi marchewkami. Zaskakujące i ładne dla oka. Ściskam.
OdpowiedzUsuńCudne danie. Chciałabym kiedyś spróbowac. Nie mogę sie napatrzec tak pięknie wygląda.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę:)
Zawodowe marchewki - cóż powiedzieć na imbir, dymki, rodzynki, ghee - etc.
OdpowiedzUsuńNa moje skromne oko oko musi smakować.
pozdtrawiam
Wspaniale smaki Anoushkoć U mnie tez czesto kuskus (np. dzis ;)), choc w wersji o wiele bardziej leniwej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uwielbiam bulgur (kuskus nie za bardzo)! Obawiam się, że u mnie z tym przegryzieniem się raczej nie ma szans :) Myślę tylko o tym, by go jak najszybciej zjeść.
OdpowiedzUsuńCudowne te fioletowe, orientalne szklanki!
Rzeczywiscie-wyglada pieknie dla oka ,jeszcze ladniej niz normlanie piekne tabbouleh, z marcheweczkami uwazam,ze to fajny pomysl!!!!A na drugi dzien smakuje mnostwo przysmakow lepiej,co niekiedy jest ciezkie do wykonania :)
OdpowiedzUsuńTe szklaneczki do herbaty masz cudne!!!!
Pozdrawiam :)
O, ja też chciałam skomplementować szklanki, tak się pięknie wpisały w tematykę :-) U nas też do tych kasz trafia to, co akurat jest w lodówce, choć marchewki jeszcze w nich nie było - ale pomysł kupuję!
OdpowiedzUsuńŻabo, wyciągam łapkę po miseczkę z tą apetyczną zawartością mmm już podobają mi się te smaki :)
OdpowiedzUsuńPewnie pyszne, a przy okazji zdjęcie przecudne.
OdpowiedzUsuńGdyby jakimś przypadkiem przyszło mi się u Ciebie stołować Anoushko...na pewno nie byłabym głodna. :D
OdpowiedzUsuńA zdjęcie, ajjj! po prostu piękna kompozycja! :) i te szklaneczki... (pozazdroszczę trochę, dobrze? ;-).
Zaba, powiem Ci ze Ty to jestes artystak - tak marchewki do tabouleh? No geniusz, ja sie przyczepilam do klasycznej wersji, ale przeciez to jest mysl! Buziak, mailem sie nei przejmuj, wiem ze czasem tak bywa... :*
OdpowiedzUsuńjak fajnie ze nowy przepis sie pojawil :) marchewka w tabbouleh, ciekawe, tym bardziej, ze u mnie marchewka zajmuje stale miejsce w lodowce. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNa tym zdjęciu jest tak klimatycznie,wschodnio.Ach,pięknie!
OdpowiedzUsuńTabouleh różne ma oblicza.Twoje pyszne.
Natychmiast chciałabym się częstować.Bez przegryzienia się składników...
Pogodnego nieba!
ładnie wygląda, zobaczymy jak smakuje, no i jak Cię krytykować?
OdpowiedzUsuńeech
To musi być pyszna wersja, bardzo mi się ten marchewkowy dodatek podoba!
OdpowiedzUsuńjedyne co mamy do powiedzenia to - czekamy na zdjęcia! :) Przepiękna kolorystyka!
OdpowiedzUsuńjak ja lubię takie dania, szkoda że mój luby ich nie lubi :((
OdpowiedzUsuńZapowiada się pyszna sałatka. Sama zapewne niebawem spróbuję ją przygotować dla siebie i kilku mi bliskich. Dzięki za oryginalny pomysł.
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł
OdpowiedzUsuń