Czas znowu nabrał zawrotnej szybkości i pędzi jak szalony. Na nowo przywaliło mnie tysiące niezałatwionych spraw, a doba nie chce się wydłużyć i z uporem maniaka zamyka się w 24 godzinach. Dopiero, co był marzec i ciągnięcie zapałki o oto, które z nas wybierze kierunek tegorocznej wyprawy. Wygrałam ja i wcale nie oszukiwałam. Kierunek - wulkany, dżungla i plantacje kawy:) Kalendarz niezbicie udowadnia, że nastał lipiec i że zaraz trzeba będzie pakować plecaki, a zostało jeszcze tyle rzeczy do załatwienia...
Rabarbar już się skończył, a kwiaty czarnego bzu przekwitły, a mnie właśnie się przypomniało, że zapomniałam o konfiturze. Myślałam, że mi się uda zdążyć na czas. Oczywiście się nie udało... Może jednak przepis Wam się spodoba i zrobicie w przyszłym roku. Polecam, bo konfitura ma fajny, niespotykany smak.
Rabarbarowa konfitura z kwiatami czarnego bzu* i nepalskim pieprzem Tifda** - około 5 słoiczków:
1 kg rabarbaru
500 g cukru
15 kwiatów czarnego bzu (można dodać więcej lub mniej)
5 ziarnek pieprzu Tifda (można zastąpić pieprzem seczuańskim, lub nie zastępować w ogóle)
kieliszek białego, wytrawnego wina
sok z jednej cytryny
Przygotowanie:
Rabarbar dokładnie umyć, osuszyć i pokroić w 2-3 cm długości kawałki. Kwiaty bzu opłukać pod zimną wodą i zostawić do obcieknięcia. Oderwać kwiaty od łodyg. Wymieszać kwiaty z rabarbarem, skropić sokiem z cytryny i zasypać połową cukru. Przykryć i odstawić na około godzinę.
Do garnka z grubym dnem wsypać pozostały cukier i zalać winem. Zagotować i dodać rabarbar z kwiatami i całym puszonym sokiem. Zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować, od czasu do czasu mieszając około 20 minut. Rabarbar powinien zacząć się rozpadać, a sok gęstnieć. Przełożyć gorącą konfiturę do wyparzonych, czystych słoiczków. Do każdego słoiczka wrzucić po ziarenku pieprzu. Zamieszać, zakręcić i odstawić dnem do góry. Pasteryzować w piekarniku lub w garnku z gorącą wodą. Po otwarciu konfiturę przechowywać w lodówce.
*Inspirowałam się przepisem Christine Ferber z książki Le Larousse des confitures, Larousse, 2009
**nepalski pieprz Tifda posiada niesamowity zapach cytrusów, a w szczególności grejpfruta. Świetnie komponuje się z owocami oraz drobiem. Na zeszłorocznego Sylwestra przygotowałam z nim pasztet z kaczki. Smakował i nawet został zabrany na wynos ;)
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Confiture de rhubarbe, fleures de sureau et poivre népalais Tifda
Rabarbar już się skończył, a kwiaty czarnego bzu przekwitły, a mnie właśnie się przypomniało, że zapomniałam o konfiturze. Myślałam, że mi się uda zdążyć na czas. Oczywiście się nie udało... Może jednak przepis Wam się spodoba i zrobicie w przyszłym roku. Polecam, bo konfitura ma fajny, niespotykany smak.
Rabarbarowa konfitura z kwiatami czarnego bzu* i nepalskim pieprzem Tifda** - około 5 słoiczków:
1 kg rabarbaru
500 g cukru
15 kwiatów czarnego bzu (można dodać więcej lub mniej)
5 ziarnek pieprzu Tifda (można zastąpić pieprzem seczuańskim, lub nie zastępować w ogóle)
kieliszek białego, wytrawnego wina
sok z jednej cytryny
Przygotowanie:
Rabarbar dokładnie umyć, osuszyć i pokroić w 2-3 cm długości kawałki. Kwiaty bzu opłukać pod zimną wodą i zostawić do obcieknięcia. Oderwać kwiaty od łodyg. Wymieszać kwiaty z rabarbarem, skropić sokiem z cytryny i zasypać połową cukru. Przykryć i odstawić na około godzinę.
Do garnka z grubym dnem wsypać pozostały cukier i zalać winem. Zagotować i dodać rabarbar z kwiatami i całym puszonym sokiem. Zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować, od czasu do czasu mieszając około 20 minut. Rabarbar powinien zacząć się rozpadać, a sok gęstnieć. Przełożyć gorącą konfiturę do wyparzonych, czystych słoiczków. Do każdego słoiczka wrzucić po ziarenku pieprzu. Zamieszać, zakręcić i odstawić dnem do góry. Pasteryzować w piekarniku lub w garnku z gorącą wodą. Po otwarciu konfiturę przechowywać w lodówce.
*Inspirowałam się przepisem Christine Ferber z książki Le Larousse des confitures, Larousse, 2009
**nepalski pieprz Tifda posiada niesamowity zapach cytrusów, a w szczególności grejpfruta. Świetnie komponuje się z owocami oraz drobiem. Na zeszłorocznego Sylwestra przygotowałam z nim pasztet z kaczki. Smakował i nawet został zabrany na wynos ;)
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Confiture de rhubarbe, fleures de sureau et poivre népalais Tifda
Lubię ten czarny bez w potrawach - sama jeszcze nie podjęłam ryzyka wykorzystania go w kuchni, ale kusi...;)
OdpowiedzUsuńCudowny przepis! Dziękuję! Spada jak z nieba! Moja kochana sąsiadka obdarzyła mnie dziś ponownie siatką rabarbaru wprost z ogródka, przed niecałą godziną wypatrzyłam z tarasu jeszcze co najmniej dziesięć kwitnących baldachów bzu, więc jutro z samego rana je zrywam i zabieram się za tą konfiturę. Jedynie takiego pieprzu to na pewno u siebie nie wypatrzę, choć wzrok mam sokoli:) Ale czy biały może go zastąpić?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja wierzę, że to danie właśnie dzięki temu pieprzniętemu jest takie zawodowe więc mów co to za specjał?
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że do mięsiwa by się to nieźle też nadało.
pozdrawiam
ARVEN,
OdpowiedzUsuńskoro jeszcze nie miałaś jeszcze do czynienia z kwiatami czarnego bzu, to najpierwszy ogień polecam syrop Ali. Wszystko inne pójdzie samo.
Piękny nickname! :)
Pozdrawiam
ANNIU,
o popatrz, czy nie za późno :) Fajnie, że przepis przyda się jeszcze w tym roku.
Jeżeli chodzi o pieprz, to biały jest zbyt ostry. Zdominuje całą konfiturę. Jeżeli masz, to możesz spróbować z pieprzem seczuańskim. Jeżeli nie, po prostu z niego zrezygnuj.
Miłego wieczoru!
BAREYO,
tak jak napisałam pod koniec notki, pieprz ma zapach cytrusów ze zdecydowanym akcentem na grejpfrut. Do mięsiwa jak najbardziej. Pasztet z kaczki był niczego sobie :)
Również pozdrawiam.
Anno-Mario, takie rzeczy jak przyprawy mozna przez internet sprowadzic.
OdpowiedzUsuńConfiture de fée. Tylko nie widze juz czarnego bzu w ogrodzie...
Żabciu i to jest właśnie przepis dla mnie - kombinowany! :)
OdpowiedzUsuńMi się udało kwiaty bzu kupić raz i zamieniłam je na sok. Strata bo mogłam zrobić dżem.
Teraz sobie poczekam cały rok i poprzebieram nóżkami niecierpliwie ;)
Pani mam nadzieję, że odpoczniesz (bo Ptit S odpoczywa sobie pewnie w tym pięknym miejscu, w którym pracuje :)) i że czas przestanie tak pędzić jak szalony! :*
Anoushko! Dziękuję za odpowiedź, seczuański mam,więc nim zastąpię. Wiem, że późna pora na bez, ale mam niedaleko taki bardzo zacieniony zagajnik i tam się jeszcze taki zachował!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, miss_coco, wiem, że można przez internet, bo nie raz sprowadzałam, ale zanim dojdzie, to już tylko na przyszły rok się przyda, a ja chcę koniecznie na teraz, tzn. na jutro;)
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńuzyskalam odpowiedz na pytanie czym zastapic ten boski pieprz :-); jutro (a wlasciwie dzisiaj) ide szukac rabarbaru i bzu.
OdpowiedzUsuńCudowna konfitura! Piękne zdjęcia, jak zawsze :))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
zapomniana konfitura.. cudowna. ten pieprz ciekawi bardzo.
OdpowiedzUsuńMISS COCO,
OdpowiedzUsuńconfiture de fée - joli :)
MŁODA,
zostawię słoiczek dla Was :)
Odpocznę jak w końcu załatwię te wszystkie sprawy... ciążą mi one strasznie i to mnie tak męczy :(
PS
Ptit Suisse zadzwonił dziś do mnie rano po dotarciu do tego pięknego miejsca, w którym pracuje i powiedział cyt: "No dobra, to idę odpoczywać" ;D
ANNIU,
tutaj też są miejsca gdzie bez jeszcze kwitnie, ale to już ostatnie niedobitki. Mam nadzieję, że konfitura Ci się spodoba :)
LIDKA,
dlatego usuwasz posty na moim blogu?
;)
MYNIOLINKO,
pieprz pewnie, jak to już powiedziała wcześniej Miss Coco, można kupić przez Internet:)
MAYU,
powodzenia!
MAJANO,
a Ty miła jak zawsze!
Dziękuję :*
ASIEJO,
:) zrobię zdjęcie - takie małe ziarenka na wpół rozwarte. Smak ma delikatny i nie jest zbyt ostry. Powiedziałbym raczej, że jest odrobinę cierpki. Zapach bardzo przyjemny.
Może kiedyś będę miała czas i cierpliwość do robienia przetworów, a wtedy na pewno TO zrobię :)
OdpowiedzUsuńPhi, Kto to widzial!? Konfitura z pieprzem, na pewno niedobra. ;)
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie na dole - bez i rabarbar w durszlaku - bardzo mi się podoba. To się nazywa retro klimat :) No i nie będę oryginalna mówiąc, że pieprz mnie zaintrygował. Poza tym nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z żadną formą kwiatów czarnego bzu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam aromat kwiatów czarnego bzu. Odkąd jednak zobaczyłam, ile w baldachach mieszka żyjątek, jakoś opadł mi zapał ;D Zresztą w tym roku w ogóle nie zrobiłam jeszcze ani jednego słoiczka niczego. Bardzo podoba mi się to połączenie smaków. Może do mojego przyjazdu uchowa się choć jeden malutki słoiczek ;D
OdpowiedzUsuńHANKA,
OdpowiedzUsuńwiesz, te wszystkie zimowe przetwory tylko tak strasznie wyglądają. Najwięcej roboty jest z ustawianiem słoiczków w spiżarni ;)
KAROLINA,
phiii... nie znasz się ;-p
PTASIU,
dziękuję :)
Koniecznie nadrób zaległości!
QUINO,
mam sposób na mieszkańców kwiatów czarnego bzu - otrzepuję je delikatnie w miejscu zbiorów. Wtedy mogą spokojnie trafić z powrotem do domu :)
Słoiczek został schowany i będzie czekał na Ciebie.
Anuszko, to za rok zrób eksperyment - najpierw delikatnie otrzep baldachy w miejscu zbioru, potem przynieś je do domu, połóż na białej płachcie, zostaw na kilkanaście minut i obserwuj, co się będzie działo. Czasem lepiej mieć słabszy wzrok i żyć w niewiedzy ;DDD Jeden baldach to cały wszechświat dla tysięcy mikroskopijnych żyjątek ;) Żeby nie było - wypowiadam się jako osoba mająca wieloletnie doświadczenie w podpatrywaniu mieszkańców baldachów czarnego bzu ;DDD
OdpowiedzUsuńQUINO,
OdpowiedzUsuńsugerujesz, że powinnam zmienić okulary na mocniejsze?... Na przyjaciół zawsze można liczyć ;D
Nie wiem czy pamiętasz, że juz kiedyś rozmawiałyśmy na ten temat. W tym roku otrzepałam bardzo dokładnie. Fakt, nie udało się uniknąć przeprowadzki żyjątek do ruiny. Potem pracowicie je wyłapywaliśmy i wynosiliśmy do ogródka. Pewnie jednak kilka z nich ugotowało się w konfiturze...
Z drugiej strony, kto wie? Może ten niezwykły egzotyczny aromat dają właśnie te żyjątka? ;D
OdpowiedzUsuńBardzo moje smaki Anoushko :) Ja w tym roku robilam truskawki z kwiatami bzu, domyslam sie, ze i rabarbar swietnie z ich dodatkiem smakuje!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! I milego weekendu zycze :)
QUINO,
OdpowiedzUsuńhmmm... faktycznie! Popatrz, zupełnie na to nie wpadłam ;D
BEA,
fajny pomysł z dodatkiem kwiatów bzu do truskawek. Wypróbuję w przyszłym sezonie truskawkowym :)
Miłego WE!
ale przepis i jak na złość najbardziej trudny do zdobycia produkt mam ****, gorzej z resztą , hm a może by były jeszcze gdzieś te kwiaty i rabarbar
OdpowiedzUsuńAnoushka, wiesz rozbawilas mnie stwierdzeniem "albo nie zastepowac wogole" - lece do wiki+google, dowiedziec sie coz to ten nepalski pieprz jest :-)
OdpowiedzUsuń:*