Potem podrosłam, co nie znaczy, że zmądrzałam i nadal tak mi się wydawało. Aż któregoś dnia, wzorem amerykańskiego prezydenta postanowiłam - Yes, I can! Okazało się, że ciasto jest proste jak budowa cepa. Gdy emocje opadły, trochę się wkurzyłam, bo przecież od dawna mogłam je wyrabiać własnym sumptem, a tak, przez głupie przekonania, straciłam kilka ładnych lat bez ptysiów i innych eklerek. Z powyższej sytuacji wnioski wyciągnijcie sami...
Potem, gdy poczułam się niepokonana, zaczęłam wyrabiać ptysie wytrawne. Szał mnie ogarnął straszny i w rezultacie każda impreza stała pod znakiem słonych ptysi. A później, jak to zazwyczaj bywa, ptysie mi się znudziły i poszły w zapomnienie. Dziś mi się przypomniały. Chcecie ptysia?
Wytrawne pysie ze starym cheddarem, makiem i papryką – wychodzi około 35 ptysi:
150 g mąki
120 g cheddara
100 ml wody
125 ml mleka
90 g masła
3 jajka
2 łyżki maku
1 łyżeczka słodkiej papryki
½ łyżeczki soli
2 szczypty chili
1 szczypta czarnego pieprzu
Przygotowanie:
Cheddar pokroić w malutką kostkę. W rondlu z grubym dnem rozpuścić masło w wodzie wymieszanej z mlekiem i solą. Zagotować. Zdjąć z ognia i dodać, za jednym razem, całą przesianą mąkę. Dokładnie wymieszać przy pomocy drewnianej łyżki.
Postawić ponownie rondel na niewielkim gazie i wyrabiać ciasto, przy pomocy drewnianej łyżki, przez około 3 minuty. Na dnie rondla powinna pojawić się przezroczysta powłoka z ciasta, a samo ciasto powinno stać się jedwabiste.
Zestawić z ognia. Wbijać po jednym jajku, cały czas mieszając ciasto ww. łychą lub wspomóc się robotem na najwolniejszych obrotach (polecam to drugie, w sumienie roboty są od tego, żeby je używać ;)). Kolejne jajko wybić dopiero wtedy, gdy po poprzednim nie będzie śladu i ciasto będzie dokładnie wymieszane. Ciasto powinno być gęste i przy mieszaniu powinno się ciągnąć jak dobrze ubita piana z białek. Dodać ser, mak i paprykę, chili, pieprze i jak trzeba to jeszcze posolić – wszystko zależy od tego czy ser jest łagodny czy nie. Wymieszać ostatni raz.
Na wyłożonej papierem do pieczenia blasze nakładać po łyżeczce ciasta zostawiąć kilku centymetrowe odstępy pomiędzy każdym ptysiem. Nie trzeba się bawić w formowanie kulek i tak wszystko rozleje się w piekarniku.
Piec w nagrzanym do 200C piekarniku z termoobiegiem. Po 15 minutach zmniejszyć temperaturę do 180C i piec jeszcze 10 minut. Na 3 minuty przed końcem nie wyłączając piekarnika, uchylić drzwiczki. Studzić na kratce. Najlepsze są jeszcze ciepłe, choć na zimno też są niczego sobie :)
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Gougères au cheddar, pavot et paprika
Dokladnie ! Ilez przyjemnosci nas w zyciu omija, bo narzucamy sobie roznego rodzaju ograniczenia... Tez bede musiala te ptysie wyprobowac. Bardzo lubie takie serowe zakaski.
OdpowiedzUsuńO, ja poproszę takiego wytrawnego ptysia!:) Zjem z wielką chęcią:))
OdpowiedzUsuńA wiesz.. ja nigdy nie robiłam ptysi, bo też mi się wydaje, że trudne hyhy;)
Jak byłam mała moja mama często robiła mnie i mojemu bratu słodkie ptysie z kremem, były pyszne!:))
Pozdrawiam:)
Uwieeeeeeelebiam ptysie i eklerki :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to ukradłaś mi zdanie :P Bo mam przepis na deser prosty jak budowa cepa Małpo :P
Ale wybaczam ;)
Proszę uściskać Małżonka i wymiziać psa od nas :)
oj takie pysie ;-) muszą być pyszne, chociaż ja ciągle pozostaję po stronie obawiających się :)
OdpowiedzUsuńMISS COCO,
OdpowiedzUsuńWróciłaś? Jak było? Wypoczęta? :)
No właśnie, a to wszystko na własną prośbę... Spróbuj. Dobre są. Znikają w mgnienia oku :)
MAJANO,
a moja nie robiła... Pewnie jej się wydawało, że trudne są ;)
Miłego wieczoru :*
MŁODA,
małpo?
A w ucho chcesz? Szacunek dla starszych to gdzie? Eeeh ta dzisiejsza młodzież! :D
"Proste jak budowa cepa" jest powiedzeniem, które używam odkąd pamiętam. Nie wiem, czy możesz je u siebie wpisać bez podania źródła...
PS
Uściskałam i wymiziałam. Jeden dziękuję. Drugi chyba też, choć z nim nigdy nic nie wiadomo :)
Buźka!
TY, ZIELONA,
Nie gadaj głupot, Ty się obawiasz? Eeeetam nie wierzę ;)
Rób. Dobre są :)
Źródło powszechnie znane może Pola napisać...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoją bezpretensjonalność na początku napiszę po raz wtóry.
Ptysia też bym pewnie polubił gdybym spróbował. Piekarnika na razie jednak nie mam więc nie spróbuję. Muszę się zadowolić tym co mam a jest w czym wybierać. Nie narzekam. Jutro święto więc może się przemogę do napisania blotki i spróbowania polenty z mascarpone. Do tej pory nie zrobiłem z serem.
Pozdrowienia śle ciepłe. Na dniach sprawdzę połączenia ze Szwecją, nie- ze Szwajcarią oczywiście!
Kasy nie mam, robię sobie tylko krótkie całoweekendowe wycieczki. Jednak dobra ze mnie wrócha. Przewidziałem, że pieniądz się trzymał mnie nie będzie.
ps. przeczytałem jeszcze raz tekst pod "napisz komentarz". Te ptysie serio mi się podobają, żeby nie było, że mam problem z asertywnością:{)
Wprawdzie przed chwilą zjadłam pięć marokańskich ciasteczek, ale wszystkie ptysie, które zmieściły się w kadrze, też bym z chęcią pożarła, bo wyglądają pysznie :) Bardzo lubię wytrawne ptysie z nadzieniem serowym albo guacamole. Kiedyś usmażyłam wytrawne ptysie w głębokim tłuszczu i też były wyśmienite.
OdpowiedzUsuńja lubię piec ptysie , bardzo lubię ,ale takich na wytrwano(po za takimi zwykłymi ,ale nadzianymi farszem pieczarkowy, pyszne)nie piekłam , nie jadłam
OdpowiedzUsuńA u Ciebie jak zwykle wyglądają nie tylko pysznie,ale też niezwykle elegancko
a i mają taką wytworną , piękną nazwę w języku francuskim-: Gougères
Hehe :) Dobra podam koniecznie z linkiem do Twego wpisu pasi? :))
OdpowiedzUsuńAleż ja bym te ptysie w Waszym towarzystwie pochrupała :) Nawet bym się z Looko podzieliła ;)
Uściski!
Piękne ptysie i bardzo podoba mi się ta wytrawna wersja. Ja również powróciłam ostatnio po pewnej chwili zapomnienia do ciasta ptysiowego i wyszły mi eklerki (u mnie na blogu). Wiwat ciasto ptysiowe. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńśliczne są! sama jeszcze nie robiłam ich, ale coraz bardziej mnie kuszą
OdpowiedzUsuńMICHU,
OdpowiedzUsuń:D. Jak w końcu dotrzesz do Szwecji, to Ci takie ptysie zrobię :)
PS MdR = mort de rire czyli po naszemu umarłam ze śmiechu :D
QUINO,
pamiętam Twoje ptysie z guacamole :)
A te w głębokim tłuszczu nie były ciutkę za tłuste? ;)
ALU,
koniecznie spróbuj. Tych nie trzeba nadziewać czyli mniej jest roboty, a rezultat równie dobry :*
MLODA,
no powiedz, że pasi ;)
No to, dlaczego nie powiedziałaś? Zagoniłabym Cię do roboty i mielibyśmy ptysie :D
A że z Looko byś się podzieliła, to nie mam najmniejszych wątpliwości... przez te kilka dni psa mi utuczyłaś i teraz jest na diecie :-P
LO,
no wlasnie... eklerki! Trzeba pomyśleć o jakim deserze na niedziele;)
PAULA,
zachęcam :) Nie tylko takie. Wszystkie są równie pyszne :)
Anuszko, wcale nie były tłuste, były doskonałe:
OdpowiedzUsuńhttp://lesgourmandisesdisa.blogspot.com/2006/10/beignets-au-fromage-bleu.html
Nawet na gazecie wyglądają bardzo wytwornie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze skakanką:) Szkoda, że o nich nie pamiętałaś w okolicach nowego roku. Zawsze najlepsze tylko na zdjęciach:D
OdpowiedzUsuńChcę ptysia, ale pod warunkiem, że ktoś mi go przygotuje. :D Bo ja, droga Anoushko, na dzień dzisiejszy nie zamierzam mówić "Yes, I can!". :D I to raczej z lenistwa, niż z przekonań, że nie potrafię. :D
OdpowiedzUsuńAle wiesz co, jak już mi się zachce zakasać rękawy - to zdecydowanie wybiorę wersję słoną. :)
Buziaki! :*
:) też się przekonałam że ptysie to 'piceofcake' sa znacznie prostsze niz krem do nich (w wersji słodkiej oczywiscie) a wytrawnych jeszcze nie próbowałam, ale pysznie wygladaja :)
OdpowiedzUsuńJa chcę, razem z piwem od razu... nie miałam nigdy chęci na ptysie, te słodkie raczej źle mi się kojarzą, ale wszelkie ciasteczka serowe uwielbiam, więc może się tym razem przełamię. Szczególnie, jeśli piszesz, że proste, bo ja skomplikowanych przepisów nie lubię..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mniam, bardzo ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPS Strasznie mi się podoba francuski, tylko szkoda, że nie mam możliwości nauki. :)
Mówisz? Ja też zawsze uważałam ptysiowe za mistrzostwo sztuki kulinarnej i nawet się za nie nie brałam... Hm... Wytrawne chyba kusz amnie bardziej niż te słodkie! :)
OdpowiedzUsuńHej hej Kikki, zapraszam Cię u mnie do zabawy w 10 zdjęcie :) Ciebie Aniu też :P
OdpowiedzUsuńZaba, Ciebie czytac to sama radosc, juz Ci mowialm, ze zawsze sie usmiecham gdy czytam Twoje notki?
OdpowiedzUsuńA ja wcale nie jestem taka madra, ale czulam pod skora ze ciasto na ptysie nie moze byc trudne, ale na mysleniu sie skonczylo i nigdy ich nie robilam... Tak sobie wlasnie mysle czy to sie godzi zaczynac wytwarzanie ptysi od wytrawnych? a co mi tam, ten mak w nich tak mnie kusi, ze czuje ze bedzie z nimi jak z ciastem z marakuja :-)
:*
a ja tak myślę ,że one jako jeden z składników mojej uczty imieninowej będą nadawać jak ulał
OdpowiedzUsuńbo jak sobie pomyśle ,że postawie na stół i powiem ,że to : Gougères au cheddar( a jak to się poprawnie wymawia?)to będzie wrażenie :P
OdpowiedzUsuńSorry za długie milczenie... trochę mnie nie było, trochę nie mam czasu i przede wszystkim mam znowu tysiąc rzeczy do zrobienia na wczoraj. Obiecuje jednak poprawić się w najbliższej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńQUINO,
dzięki. Kiedyś wypróbuję :)
LIDKA,
nic straconego... przeciecz ustaliliśmy, że wprowadzamy w życie nową tradycję – Sylwester w Ruinie. Zaczynajcie szukać biletów :)
MALGOŚ,
mówisz, masz. To kiedy mamy się Ciebie spodziewać? :)
AKLAT,
dzięki :)
RETROSE,
koniecznie! Z piwem, z winem są naprawdę wyśmienite!
Gorąco polecam :)
MANIA,
dziękuję :)
Skoro Ci się tak podoba, to życzę Ci, aby nauka francuskiego stała się kiedyś możliwa!
ANIU,
proste jak budowa cepa ;) Polecam
ZIELENINO,
dzięki! nie mam najmniejszego pojęcia, o co chodzi w tej zabawie... ;) skoro jednak zapraszasz, to z zaproszenia skorzystam. Z przyjemnością :)
BAŚKU,
a mnie zawsze japa się cieszy jak czytam Twoje komentarza :*
Rob i daj znać jak wyszły!
ALU,
ale mi milo! Wymowa pierwsza klasa! :D
Buźka!
Wytrawne pYsie powiadasz ;)) Urocze :)
OdpowiedzUsuń