Przez ostatnie 2 tygodnie mokliśmy nad naszym pięknym Bałtykiem. I choć deszcz towarzyszył nam niemalże codziennie nie przeszkodziło to nam jednak w spędzeniu cudownych wakacji w gronie najbliższych przyjaciół.
O dziwo, pomimo deszczu, wróciliśmy opaleni. Mnie nawet skutecznie udało się przypalić nogi zapominając, że nadmorskie słońce nawet nieśmiało wyglądające zza chmur bywa zdradzieckie. Bardzo zdradzieckie...
Pomimo deszczu, a może raczej dzięki niemu, zwiedziliśmy kolejny, spory kawałek Zachodniego Pomorza. Trzeci już z rzędu pobyt w tej okolicy utwierdził nas w przekonaniu, że słusznie postąpiliśmy wybierając ten właśnie kawałek Polski na wakacyjną rezydencję. Mamy tylko nadzieję, że kiedyś uda nam się wybudować tam naszą drewnianą chatę, która przez okrągły rok tętnić będzie śmiechem naszych przyjaciół i znajomych.
Zmęczeni dwudniową podróżą z przygodami (samochód postanowił się zepsuć na niemieckiej autostradzie), gdy w końcu dotarliśmy do ruiny, zapragnęliśmy zjeść coś szybkiego i prostego. Coś, od czego obydwoje jesteśmy uzależnieni...
Sałatka z pomidorów i zielonej fasolki – porcja dla 2 osób:
300 g dojrzałych pomidorków koktajlowych
300 g zielonej, płaskiej fasolki*
2 dymki
garść zielonej pietruszki
kilka łyżek dobrej oliwy o zdecydowanym smaku
sól
świeżo mielony czarny pieprz
Przygotowanie:
Fasolkę ugotować w osolonej wodzie nie przykrywając garnka. Odcedzić, gdy będzie jeszcze trochę twarda. Przelać zimną wodą i odstawić do ostygnięcia.
W tym czasie pomidorki pokroić na pół, a dymkę w plasterki. Gdy fasolka przestygnie pokroić ją na 5 cm długości kawałki. Wymieszać delikatnie wszystkie warzywa. Skropić obficie oliwą i doprawić do smaku solą oraz pieprzem. Na końcu dodać zieloną pietruszkę. Podawać natychmiast. Gorąco polecam maczanie w sosie kawałka czerstwego chleba... hmmm dla mnie bomba ;)
Smacznego!
*Nie mam pojęcia jak ta odmiana fasolki nazywa się po polsku. Tutaj występuje pod nazwą haricots cocos lub haricots plats. Można ją oczywiście zastąpić fasolką szparagową. Nie polecam natomiast zamiany na groszek cukrowy, bo tutaj akurat zupełnie się on nie sprawdzi.
RECETTE EN FRANÇAIS:...
O dziwo, pomimo deszczu, wróciliśmy opaleni. Mnie nawet skutecznie udało się przypalić nogi zapominając, że nadmorskie słońce nawet nieśmiało wyglądające zza chmur bywa zdradzieckie. Bardzo zdradzieckie...
Pomimo deszczu, a może raczej dzięki niemu, zwiedziliśmy kolejny, spory kawałek Zachodniego Pomorza. Trzeci już z rzędu pobyt w tej okolicy utwierdził nas w przekonaniu, że słusznie postąpiliśmy wybierając ten właśnie kawałek Polski na wakacyjną rezydencję. Mamy tylko nadzieję, że kiedyś uda nam się wybudować tam naszą drewnianą chatę, która przez okrągły rok tętnić będzie śmiechem naszych przyjaciół i znajomych.
Zmęczeni dwudniową podróżą z przygodami (samochód postanowił się zepsuć na niemieckiej autostradzie), gdy w końcu dotarliśmy do ruiny, zapragnęliśmy zjeść coś szybkiego i prostego. Coś, od czego obydwoje jesteśmy uzależnieni...
Sałatka z pomidorów i zielonej fasolki – porcja dla 2 osób:
300 g dojrzałych pomidorków koktajlowych
300 g zielonej, płaskiej fasolki*
2 dymki
garść zielonej pietruszki
kilka łyżek dobrej oliwy o zdecydowanym smaku
sól
świeżo mielony czarny pieprz
Przygotowanie:
Fasolkę ugotować w osolonej wodzie nie przykrywając garnka. Odcedzić, gdy będzie jeszcze trochę twarda. Przelać zimną wodą i odstawić do ostygnięcia.
W tym czasie pomidorki pokroić na pół, a dymkę w plasterki. Gdy fasolka przestygnie pokroić ją na 5 cm długości kawałki. Wymieszać delikatnie wszystkie warzywa. Skropić obficie oliwą i doprawić do smaku solą oraz pieprzem. Na końcu dodać zieloną pietruszkę. Podawać natychmiast. Gorąco polecam maczanie w sosie kawałka czerstwego chleba... hmmm dla mnie bomba ;)
Smacznego!
*Nie mam pojęcia jak ta odmiana fasolki nazywa się po polsku. Tutaj występuje pod nazwą haricots cocos lub haricots plats. Można ją oczywiście zastąpić fasolką szparagową. Nie polecam natomiast zamiany na groszek cukrowy, bo tutaj akurat zupełnie się on nie sprawdzi.
RECETTE EN FRANÇAIS:...
nawet nie wiesz jak mi się amrzy kilka dni nad naszym Bałtykiem, mam mnóstwo wspomnień, któe chciałabym odświezyć...
OdpowiedzUsuńa sałatka brzmi pysznie
Groszek cukrowy:) (mange tout, vel. sugar snap peas)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i wspaniale, że wróciłaś, czekałam tu sobie na Ciebie cichutko...
Ja niebawem wracam na wyspę:)
Całusy!
O właśnie doczytałam gwiazdkę..nie groszek cukrowy? To ja już nic nie wiem:P
OdpowiedzUsuńWitaj Anoushko! JAk fajnie Cię znów oglądać (i czytać). KOlejne zaskoczenie-myślałam, że to grosze cukrowy :)
OdpowiedzUsuńPani Z jak dobrze, ze juz wrocilas. Brakowalo mi Ciebie :)
OdpowiedzUsuńO groszku szukam info bo nijak nie moge przypomniec sobie jego nazwy :(
Duza BUZIA :* i oby do jesieni!
Tak, fasolka z pomidorami - bardzo chętnie, choć w Polsce będzie to zapewne szparagowa, no chyba że mamut się nada. Ale mamut ma dość duże ziarna, hm...
OdpowiedzUsuńNasz piękny Bałtyk mam na co dzień, ale mimo pogody to go kocham :)))
OdpowiedzUsuńA sałatkę bym zjadła, pyszniutko wygląda :)
A ja mam nadzieje, ze moje wakacje nad Baltykiem nie beda pod znakiem deszczu. Cale lata tam nie bylam, wiec teraz gdy jade zamawiam piekna pogode ;)
OdpowiedzUsuńA salatka pyszna!
Tak mi się wydawało, że urlopowałaś :) O tej fasolce, tj. o nazewnictwie, była kiedyś dyskusja na GP - szczegółów nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńOfftopikowo - wczoraj jadłam ser A Casinca i myślałam o Tobie, tj. że by Ci smakował. Jak nie znasz, spróbuj :) Wściekle śmierdzi, ostry w smaku (wino pod ser bardzo wskazane) i wygląda nie przekrojony... jak coś bardzo zepsutego ;). A wszystko to wynik sklepu "Mała Francja", w którym M poszalał.
Witam serdecznie :) Ja też z wielką przyjemnością wracam do lektury Waszych blogów. Mam nadzieję, że szybko uda mi się nadrobić zaległości ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o samą fasolkę, to jej strąki są długie (około 25 cm), płaskie i dość szerokie (około 3 cm). Z tego co się zorientowałam ta właśnie odmiana jest bardzo popularna w Hiszpanii, gdzie występuje pod nazwa „judias verdes”
W smaku jest delikatniejsza, niż nasza zielona fasolka szparagowa. I kompletnie inna niż groszek cukrowy. IMHO najbardziej zbliżona w smaku jest żółta fasolka.
AGA,
Mnie nad Bałtykiem ogarnia euforia, mogłabym cały czas i bez względu na pogodę łazić po plaży, albo siedzieć w lecie i wdychać jego zapach :)
PAT,
Dziękuję. Miłego powrotu do drugiego domu :)
ANIU,
I vice versa :)
POLKA,
Mam nadziej, że sobie przypomnisz i nas uświadomisz :)
Na jesień czekam z niecierpliwością. Może dalsza cześć rodziny też wyruszy w podroż ;)
AN-NA,
Przyjrzałam się tej fasolce mamunt na zdjęciach i wychodzi mi, że to właśnie o nią chodzi :) Dziękuję!
MAJANO,
Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę!
KAROLKO;
Życzę w takim razie wspaniałej pogody i udanych wakacji!
Pozdrów od nas Bałtyk ;)
PTASIU,
Musiałam przeoczyć dyskusję o fasolce na GP. Ide poszukać.
Co do sera A Casinca to nie miałam jeszcze okazji spróbować. Szybko muszę naprawić ten błąd, zwłaszcza po tym co piszesz :)
Tylko ta dyskusja była z rok temu...
OdpowiedzUsuńA w dodatku chodziło o groszek :)
OdpowiedzUsuńhttp://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,89218727,89394131.html
az z wrazenia zapomnialam, ze na ogol do blogow sie nie dopisuje :-D gdzie ty takie piekne czerwone pomidory znalazlas? Przeciez nie sezon?
OdpowiedzUsuńPTASIU,
OdpowiedzUsuńdziękuję :) Na Forum Ogrody znalazłam dyskusję o fasolce mamut. Poczynam w czasie przerwy obiadowej.
MAYU,
a jak myślisz? ;)
Tam u Ciebie, w tym cieplejszym i mniej skostniałym kraju sezon już w pełni :) Te małe pomidorki nazywają tutaj olivetti, choć wcale nie jestem przekona, że Włosi znają je pod tą samą nazwą ;)
PS.
Bardzo się ciszę że zerwałaś ze swoim postanowieniem ;)
W końcu się doczekaliśmy Ciebie powyjazdowej. Dobrze, że wracasz do blogowania, zawsze miło się Ciebie czyta.
OdpowiedzUsuńZ tyłu głowy ciągle mam ochotę na opis Twojej ruiny, czekam cierpliwie. Może jakaś fota z Italii, albo z polskiej plaży?
Gdybyś narzekała na nadmiar czasu czekamy na kolejne "pod słońcem Toskanii":)
Do Mayi (Mai?): U nas takie pomidorki (ciut większe niż czereśniowe) nazywają się grillowe, i od kilku tygodni kupuję je pod Halą :)
OdpowiedzUsuńMICHO,
OdpowiedzUsuńAż mi głupio obiecywać po raz kolejny... bo jak widać ciężko mi się zebrać, żeby w końcu moje obietnice spełnić... Chyba jestem bardzo niezorganizowaną osobą :( Postaram się szybko poprawić ;)
Skoro już o ruinie mowa, to podzielę się z Wami wspaniałą nowiną :) Po powrocie z wakacji czekały na nas regały na książki! Nawet sobie nie wyobrażacie, co się czuje, gdy w końcu po półtora roku, można rozpakować książki i ułożyć je na ich miejscu.
To jeszcze się pochwalę, że regały naszego projektu :)
Piekne, letnie danie! Bardzo mi sie spodobalo :)
OdpowiedzUsuńI fajnie, ze juz jestes :*
PS. I zapomnialam dopisac, ze jesli chcesz, to mozesz juz zanowtowac moj nowy adres :
OdpowiedzUsuńwww.beawkuchni.com
:)
Anoushko, czyli jednak pogoda nie rozpieszczała Was... (jako i nas ;-)). Dobrze, że mimo to przyjemnie spędziliście czas. :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o fasolkę, to mnie w pierszej kolejności przyszedł mamut na myśl...
Piękna, letnia sałatka w cudownych kolorach. :)
chyba trzeba bedzie ruszyc na poludnie, bo tu, w krainie deszczowcow, nawet truskawki nie chca sie zarumienice.
OdpowiedzUsuńZeby nie byc goloslowna to wczoraj po silowni (padnieta, ale przeciez obiecalam) polazlam do Sainsbury’s i przeprowadzilam male sledztwo.
OdpowiedzUsuńWiec sugarsnap peas to nie jest to samo co mangetout, a fasolka o ktorej mowa w przepisie zwie sie tutaj stringless bean (ladnie prawda?). Kupilam sobie wczoraj 300g i zjadlam do smazonego kurczaka. Pycha!
Buzi buzi :)
Zażarło mi komentarz :P Dobrze Cię zobaczyć, nawet kawałkiem :)
OdpowiedzUsuń