Za każdym razem gdy przyjmujemy w ruinie gości, prześladuje mnie wizja zgłodniałych biesiadników smutno wpatrujących się w pusty talerz oraz mnie samej błąkającej się po pustej kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Zimny pot mnie oblewa na myśl, że mogłabym przygotować za mało jedzenia...
Gdy przegotowuję posiłki dla nas dwojga, nie mam problemu z ugotowaniem odpowiedniej ilości. Natomiast gdy przychodzi do ugoszczenia przyjaciół, puszczają mi nerwy i zazwyczaj gotuję jak dla zgłodniałego pułku wojska... Efekt jest tego taki, że po wyjściu gości staję przed dylematem : co zrobić z pozostałą furą jedzenia? Często goście zostają obdarzeni porcjami na wynos, resztę zjadamy z P’tit Suiss’em na obiad w pracy. O ile różnego rodzaju sałatki można zjeść na zimno, a zapiekanki, mięso, czy zupy bez problemu odgrzać w biurowej mikrofalówce, o tyle odgrzewane risotto czy kluchy wzbudzają naszą niepohamowaną niechęć.
Kiedyś, gdy zostałam z połową garnka niezjedzonego risotto pożaliłam się ZiiCri, która wykrzyknęła : Zrób fritatę! Od tamtej pory gdy robię risotto lub makaron z pełną premedytacją gotuję jak dla całej armii :) Nie straszne mi resztki! Fritatę można zjeść na zimno, na ciepło lub potraktować jako wypełniacz kanapki. Mówię Wam, niebo w gębie :)
Frittata z makaronem i szparagami – porcja dla 2 osób:
około 300 g resztek makaronu wraz sosem (mnie akurat zostały fettuccine z zielonymi szparagami, śmietaną, bazylią i zieloną pietruszką)
3 jajka
2-3 łyżki startego parmezanu
1 łyżka śmietany
1 łyżka oliwy
garść bazylii i zielonej pietruszki
sól
pieprz
Przygotowanie:
Jajka delikatnie rozbełtać, dodać śmietanę, parmezan, zioła. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Dodać zimny makaron i delikatnie wymieszać.
Rozgrzać oliwę na patelni. Przelać całą masę na patelnie i zmniejszyć ogień. Smażyć na wolnym ogniu pod przykryciem. Gdy fritata ładnie się przyrumieni, przełożyć, w podobny sposób jak tortillę, na drugą stronę i przyrumienić.
Do przygotowania fritaty możecie użyć każdego rodzaju resztek makaronu lub risotto. Żeby wzmocnić jej smak dorzucam do jajek przyprawy lub zioła, które już znajdowały się w sosie. To samo dotyczy się serów. Możecie także dodać ricottę lub biały ser.
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: De l’art d’accommoder les restes…
Gdy przegotowuję posiłki dla nas dwojga, nie mam problemu z ugotowaniem odpowiedniej ilości. Natomiast gdy przychodzi do ugoszczenia przyjaciół, puszczają mi nerwy i zazwyczaj gotuję jak dla zgłodniałego pułku wojska... Efekt jest tego taki, że po wyjściu gości staję przed dylematem : co zrobić z pozostałą furą jedzenia? Często goście zostają obdarzeni porcjami na wynos, resztę zjadamy z P’tit Suiss’em na obiad w pracy. O ile różnego rodzaju sałatki można zjeść na zimno, a zapiekanki, mięso, czy zupy bez problemu odgrzać w biurowej mikrofalówce, o tyle odgrzewane risotto czy kluchy wzbudzają naszą niepohamowaną niechęć.
Kiedyś, gdy zostałam z połową garnka niezjedzonego risotto pożaliłam się ZiiCri, która wykrzyknęła : Zrób fritatę! Od tamtej pory gdy robię risotto lub makaron z pełną premedytacją gotuję jak dla całej armii :) Nie straszne mi resztki! Fritatę można zjeść na zimno, na ciepło lub potraktować jako wypełniacz kanapki. Mówię Wam, niebo w gębie :)
Frittata z makaronem i szparagami – porcja dla 2 osób:
około 300 g resztek makaronu wraz sosem (mnie akurat zostały fettuccine z zielonymi szparagami, śmietaną, bazylią i zieloną pietruszką)
3 jajka
2-3 łyżki startego parmezanu
1 łyżka śmietany
1 łyżka oliwy
garść bazylii i zielonej pietruszki
sól
pieprz
Przygotowanie:
Jajka delikatnie rozbełtać, dodać śmietanę, parmezan, zioła. Doprawić do smaku solą i pieprzem. Dodać zimny makaron i delikatnie wymieszać.
Rozgrzać oliwę na patelni. Przelać całą masę na patelnie i zmniejszyć ogień. Smażyć na wolnym ogniu pod przykryciem. Gdy fritata ładnie się przyrumieni, przełożyć, w podobny sposób jak tortillę, na drugą stronę i przyrumienić.
Do przygotowania fritaty możecie użyć każdego rodzaju resztek makaronu lub risotto. Żeby wzmocnić jej smak dorzucam do jajek przyprawy lub zioła, które już znajdowały się w sosie. To samo dotyczy się serów. Możecie także dodać ricottę lub biały ser.
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: De l’art d’accommoder les restes…
Widze, ze mamy ten sam sposob zagospodarowywania resztek :) Robie tak praktycznie ze wszystkim : z quinoa, bulgurem, warzywami. I tez mi juz teraz resztki nie straszne ;)
OdpowiedzUsuńMilej niedzieli!
:*
Dziękuję Bea!
OdpowiedzUsuńI Tobie także :*
PS
Zaraz odpiszę na Twojego majla!
A wszystko dlatego, że kobietki to gospodarne istoty są. Recycling i to podniesiony do rangi dzieła. I to nie bylejakiego!:)
OdpowiedzUsuńjak tak wyglądają u Ciebie resztkowe dania ,to ja bardzo chętnie wybrałabym się do Ciebie nie naprzyjcie a po przyjęciu:P
OdpowiedzUsuńPysznie się prezentuje ta ,,resztka"
p.s a z gośćmi mam tak samo :D
Ba, z resztek często powstają najlepsze dania :) Właśnie w poniedziałek mnie czeka takie danie :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak kiedyś Nigella Lawson wspominała, że jej mama zawsze piekła o 1 kurczaka więcej, niż należało na obiad - żeby były resztki ;)
alez apetycznie te resztki u Ciebie wygladaja :)chetnie bym sie na nie zalapala :)swoja droga swietny pomysl,u mnie czesto wlasnie makaron zostaje,nawet,jak dla gosci nie gotuje :)teraz bede wiedziec,co z nim zrobic :)
OdpowiedzUsuńja na to mówię omlet z makaronem, dawno nie jadłam, ale kiedyś to nawet spejalnie gotowałam makaron do tej potrawy ;)
OdpowiedzUsuńA, a' propos przygotowywania więcej dla gości: oczywiście też tak mam (dzisiaj była powtórka z rozrywki). A mój mąż mnie wcale nie wspomaga w przygotowaniach, mówiąc najczęściej: "Co się przejmujesz, daj im paluszki słone i będzie ekstra". Taaa, pewnie.
OdpowiedzUsuńBTW, jest chyba jakieś prawo Murphy'ego, że jak ci bardziej zależy i bardziej się starasz w kuchni, to ci zawsze coś nie wyjdzie...
Alez Kochana jesli przypadkiem bedziesz miala za duzo resztek, to zapakuj je heremtycznie i slij wiesz gdzie :D Ja mam ostatnio kulinarnego lenia :D SLiczne te Twoje resztki:)
OdpowiedzUsuńMilego wieczoru niedzielnego :*
Książę Małżonek jest znakomitym sposobem na resztki ;o) Ale może uda mi się jakieś ocalić na frittatę...
OdpowiedzUsuńPAT,
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że ja raczej do tej grupy nie należę... Ten pomysl z fritattą uratował życie P'tit Suisse'owi, który do tej pory był etatowym zjadaczem resztek :)
MARGOT,
W takim razie serdecznie zapraszam na resztki ;)
GOSIU,
Ciesze sie, że Cie zainspirowałam :)
AGA-AA,
Polecam też omlet z risotto!
PTASIU,
Hmmm... Mój też tak mówi.
Co do prawa Murphy'ego, to się zgadzam w 100%. Wczoraj własnie miałam okazję doświadczyć go na własnej skórze... Przygotowałam piękną "szarlottę". Zdjęcia nawet zrobiłam, żeby Wam pokazać, jak mi sie udała... Gdy zdjęłam obręcz, szarlotta dystyngowanie, na oczach gości, sie rozpadła... Dobra byla. Tylko szkoda, że podalam ją w formie paciai :D Muszę jeszcze popracować nad przepisem zanim go tu podam :)
POLKA,
Nie ma sprawy. Obawiam się jednak, że po takiej podróży dotrze do Ciebie bomba biologiczna :D
PINOSIE,
Życzę powodzenia ;)
Takie resztkowe kombinacje dają świetne efekty :) I mnie resztki nie straszne :) A fritata wygląda cudownie.
OdpowiedzUsuńKASIU,
OdpowiedzUsuńdziekuje :)
Anoushko, mam ten sam problem. Mówię o przyjmowaniu gości. :) Zawsze gotuję za dużo! Nie potrafię się zupełnie wstrzelić ilościowo. Pomysł z fritattą podbiorę, na pewno się przyda. :) Choć akurat na risotto mam jeszcze inną propozycję - resztki wykorzystuję do zrobienia arancini. Też pyszne. :)
OdpowiedzUsuńMAŁGOSIU, arancini, to stały gwóźdź programu po resztkach risotto :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już Ci trochę lżej na sercu :*
Uwielbiam frittatę chociaż zwykle przygotowywałem są celowo - gotując makaron tylko na nią. Podoba mi się w naszych społecznościowo-kuchennych blogach, że wymieniamy się pomysłami i urozmaicamy swoje nawyki. Teraz będę wiedział co zrobić z resztkami:)
OdpowiedzUsuńNo, tyle do wpisu. Jednocześnie przypominam, że wszyscy cierpliwie czekamy na opis ruiny i ostatniej Toskanii,
pozdrowienia ciepłe chociaż warszawskie niebo dzisiaj zachmurzone
Zlego nic nie trafi :DDD
OdpowiedzUsuńMICHO,
OdpowiedzUsuńMnie też się to podoba :)
Co do zdjęć oraz wpisu na temat ruiny będziesz musiał uzbroić się w cierpliwość. Podobnie rzecz się ma ze zdjęciami z Toskanii. Od piątku ponownie nie będę miała dostępu do netu. Tym razem na 2 tygodnie :)
POLKA,
Ta ZLA to TY?
Eeetam nie wierzę ;)