sobota, 3 października 2009

Cytrynowe ciasto z sosem z owocow marakui

Na całym świecie istnieje około 500 gatunków Passiflory, inaczej zwanej Męczennicą (Passiflora edulis). Jej uprawa skoncentrowana jest w Ameryce Południowej, Australii, w niektórych regionach Afryki oraz na wsypach Fidżi, Hawajach oraz Sri Lance. Na dużą skale uprawiane są głownie dwa gatunki. Męczennica purpurowa (owoc widoczny na zdjęciu), o pomarszczonej woskowatej skórce oraz Męczennica żółta o nieco większych owocach pokrytych gładka, pomarańczową skórka. Pierwszą odmianę częściej używa się do spożywania na surowo, w koktajlach lub lodach. Druga, żółta odmiana o zdecydowanie bardziej kwaskowym smaku, używana jest przede wszystkim w przetwórstwie spożywczym.
W owocach marakui znajdziemy dużo witaminy C oraz sporo wapnia i żelaza. Poza tym 100 g owocu dostarcza 75 kalorii, co jeszcze bardziej zwiększa jego atrakcyjność ;)
Aby dostać się do niezwykle aromatycznego, kwaskowatego miąższu należy owoc rozkroić na pół i wyjąć łyżeczką miąższ wraz z pestkami. Następnie, aby uzyskać sok wystarczy przetrzeć miąższ przez sitko. Zawsze zachowuję 2-3 łyżki czarnych pestek, które są jak najbardziej jadalne i przepięknie prezentują się w ciastach, lodach i sosach owocowych.




Przepiękne kwiaty passiflory oraz jej owoce o egzotycznym, kwaskowatym smaku zawsze mnie fascynowały. Kiedyś nawet miałam ich prywatną uprawę na naszym mocno nasłonecznionym balkonie, na którym męczennica czuła się najwyraźniej wspaniale, bo co roku przepięknie kwitła i owocowała. Nigdy jednak nie dane było nam spróbować owoców własnej produkcji... Nasze brytany, zwłaszcza berneńczyk, były szybsze :) Gdy owoc marakui był gotowy do spożycia, Nikos spokojnie podchodził i po prostu go zjadał nie zwracając najmniejsze uwagi na nasze głośnie protesty.



Cytrynowe ciasto z sosem z owoców marakui – podłużna forma o długości 30 cm.
Ciasto:
250 g mąki
165 g cukru
75 g masła
2 jaja
2 żółtka
pół szklanki tłustego, greckiego jogurtu Total
półtorej łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki świeżo wyciśniętego soku z cytryny
2 łyżki świeżo wyciśniętego soku z marakui wraz z pestkami
skórka otarta z 1 cytryny
szczypta soli

Sos owocowy:
1 szklanka cukru
sok z 10 marakui
sok z 1 cytryny

Przygotowanie:
Piekarnik nagrzać do 170°C. Formę na keks wyłożyć papierem do pieczenia. Rozpuścić i przestudzić masło.
Przesiać mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. Dodać cukier, szczyptę soli i wymieszać. Jajka i żółtka delikatnie ubić. Wlać do mąki i delikatnie mieszać za pomocą miksera do uzyskania gładkiego, lśniącego ciasta. W tym czasie ubić trzepaczka masło z jogurtem, sokiem z cytryny i marakui. Dodać do ciasta i ponownie dokładnie wymieszać. Przelać ciasto do formy. Piec, około 60 minut, do suchego patyczka.
W tym czasie przygotować sos. W garnuszku z grubym dnem wymieszać cukier z sokiem z cytryn i marakui. Delikatnie podgrzewać aż cały cukier się rozpuści i sos zacznie gęstnieć.
Po wyjęciu ciasta z piekarnika, gęsto ponakłuwać je drewnianym patyczkiem. Polewać ciasto gorącym sosem starając się aby jak najwięcej sosu wsiąkło w dziurki po patyczku. Pozostawić do całkowitego ostygnięcia.

Smacznego!


RECETTE EN FRANÇAIS: Cake au citron et sauce de fruits de la passion

32 komentarze:

  1. piękne
    ja jeszcze nigdy nie jadłam marakui

    OdpowiedzUsuń
  2. Anoushko, ale kolor! musi byc pyszne...

    A ja podziwiam Twe zdjecia z poniższego posta. Tak mi się marzy wędrówka po górach...

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekne sie prezentuje, jestem ciekawa smaku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, cudowny keks! Ależ ma piękny kolor!
    Ja chyba też nie jadłam jeszcze marakui, na pewno nie jadlam.

    Przepiękne zdjęcia, tak apetyczne,ze ślinię monitor ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. ojejku,super przepis,uwielbiam marakuje,jej zapach i smak rowniez,wyprobuje na pewno!!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha, a ja ostatnio chodzę i szukam marakuji a może to ona za mną chodzi? Twój cudny keks tylko zaognił sprawę, najchętniej spałabym na Waszym balkonie aby ubiec Nikosa :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. ANIU,
    kolor to zasługa jaj od wolnych kur i dodatku soku z marakui, który jest mocno żółto-pomarańczowy :)
    Dziękuję :)

    KAROLKO,
    smak jest ciasta jest cytrynowy. Niestety marakui w samym cieście za bardzo nie czuć. Podejrzewała, że powinna byłam dodać więcej soku z marakui do ciasta, ale bałam się, że będzie zbyt płynne i wejdzie mi zakalec. Natomiast już sos ma bardzo fajny, wyrazisty cierpko-słodki smak :)

    MAJANO,
    dziękuję :)
    Może nie jadłaś owoców, ale smak na pewno znasz, bo sok z marakui wchodzi w skład większości soków z owoców egzotycznych :)

    GOSIU,
    jak zrobisz, to daj znać czy Ci smakował!

    FELLUNIU,
    mam nadzieję, że szybko znajdziesz :) Wydaje mi się, choć głowy nie dam, że widziałam owoce męczennicy w jakimś dużym supermarkecie.
    Niestety balkonu już nie ma. Nikosa także nie :( Wprawdzie jest jego godny następca Looko, który także pożera wszystko poza czosnkiem :) Obserwuję na nasz nowy ogródek i być może znalazłam osłonięte i odpowiednio nasłonecznione miejsce, gdzie męczennica czułaby się dobrze. Zobaczymy :)


    Pozdrawiam serdecznie dziewczyny i życzę Wam miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja też nigdy nie jadłam marakui, smaku pewnie też nie znam, bo soków nie pijam ;)
    ale kwiaty ma naprawdę przepiękne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nikosa szkoda, już poczułam z nim duchowe pokrewieństwo.
    Najbardziej zainteresowało mnie jednak to, że Wam ta marakuja owocowała, może i mnie udałoby się wyhodować owoce, ciekawe czy polski klimat by jej nie zamordował, mam południowy balkon, ekstremalnie nasłoneczniony o ile jest słońce. A może lepiej w mieszkaniu? Jak znajdę roślinę to z pewnością spróbuję bo w sklepach rzadko widuję te owoce a nie przypuszczałam, że można mieć własne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow! Jaki kolor! Ciasto zachwycajace!

    OdpowiedzUsuń
  11. Zachwycający jest kolor tego keksu, ale ja zachwyciłam się też zdjęciami Nikosa, a szczególnie tymi z kamulcem w pyszczku - zupełnie jak nasz Natale :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anoushka, wiesz co najbardziej podoba mi się w tym keksie? Właśnie te czarne pesteczki. :) Jak piegi na twarzy. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, smak marakui znam z soków, a dziś piję herbatkę z marakują :) Też pyszna :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Anoushko, bez sciemy powiem to co Ty 14scie lat temu gdy zobaczylas widok z okna 'szaletu' :-) Obledny keks - i teraz tylko bedzie mnie kusil, bo nawet sie nie ludze ze znajde tu marakuje... Ale gdybym tak znalazla, to powiedz prosze jak uzyskiwalas sok z marakui - po prostu wyciskalas jak cytryne, a pestek wpadlko kilka?

    Pozdrowienia cieple!

    OdpowiedzUsuń
  15. AGA,
    ten kwiatuszek na zdjęciu jest akurat najmniej urodziwy... zobacz jakie tutaj można znaleźć http://www.passionflow.co.uk/ J

    FELLUNIU,
    powinnaś spróbować, może się uda :)
    My uprawialiśmy najzwyklejszy gatunek PASSIFLORA EDULIS. Zanim jednak weźmiesz się za uprawę, KONIECZNIE zapytaj się specjalisty, czy wybrany prze Ciebie gatunek nie jest toksyczny. Niektóre są. Poza tym ABSOLUTNIE nie wolno jeść zielonych, niedojrzałych owoców i liści, które są TOKSYCZNE!

    EWO,
    dziękuję :)

    TILI,
    Nikos był bardzo fotogenicznym berneńczykiem. Upartym jak 100 osłów, ale najukochańszym na świecie. Ogromna miłością darzył wszelkiego rodzaju kamyczki, najlepiej gdy ich waga przekraczała 3 kg... :D

    MALGOSIU,
    no właśnie samo ciasto, to banał, ale pesteczki są urokliwe niezwykle :)

    MAJANO,
    nigdy nie piłam herbaty z marakują... chyba powinnam naprawić ten błąd :)

    BASIU,
    no i znowu musze czyści monitor... z herbaty :DDD.
    Sok z marakui pozyskuje się najprościej na świecie... wystarczy owoc przekroić na pół, wydrążyć łyżeczką miąższ i przetrzeć przez sitko. Zloty sok ścieknie do szklanki, a na sitku pozostanie pacia z pestkami, których zawsze trochę odkładam do dekoracji :)
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj Anoushko! :) Marakuja to rzeczywiście zadziwiający i oryginalny owoc. Już pozazdrościłam Ci balkonowej hodowli :) A ciasto wygląda na takie, za którym przepadam - puszyste, mięciutkie i owocowe. Pieknie słoneczne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  17. To ciasto ma fantastyczny kolor! A marakuję niestety znam tylko jako dodatek w sokach i jogurtach, chętnie bym spróbowała surowej, no i tej w Twoim cieście oczywiście:))

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne ciasto. Uwielbiam ciasta cytrynowe, a ten dodatek marakui kusi niesamowicie. Zostało mi iść na łowy i zdobyć marakuję. Może być trudno, ale czego nie robi się dla kuszącego przepisu. Pozdrawiam gorąco. LO

    OdpowiedzUsuń
  19. Wygląda przepysznie... tylko niestety kazano mi sie odchudzać i nie mogę jeść słodyczy. Może jakoś byś mi je przemyciła?? :( strasznie mi źle bo taka mam ochote na slodycze a tu tylko moge popatrzec jak inni jedzą.

    OdpowiedzUsuń
  20. KOMARKO,
    dziękuję:)
    Zadziwiający, oryginalny i piękny! Zdecydowanie jeden z moich największych, egzotycznych faworytów :)

    EWENO,
    mam nadzieję, że kiedyś uda Ci się trafić na świeże owoce marakui:)

    LO
    obfitych łowów życzę i również pozdrawiam :)

    BABEL,
    kto Ci kazał? Niedobre jakieś ludzie ;)
    Odchudzanie się nie ma sensu. Trzeba sporty uprawiać :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zawsze się zastanawiałam czym różni się ta marakuja z pomarszczoną skórką od tej pomarańczowej. Dzięki Tobie już wiem :-))) Często spotykam je w sklepach i mam wielką ochotę spróbować ;-)

    Keks wygląda rewelacyjnie!!! A te pesteczki w sosie dodają mu niesamitego uroku :-)
    Pozdawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń
  22. a mnie zawsze fascynują Twoje przepisy, opowieści
    są cudowne

    OdpowiedzUsuń
  23. Witaj. Passiflora w herbatce jest pyszna, tym lepiej musi smakować w cieście...

    OdpowiedzUsuń
  24. Żabko, to już miesiąc i trzy dni :( Ja tęsknię :( Okrutnie tęsknię :(
    Buziaczki Ci przesyłam to i może pojawisz się znów :***

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolor ciasta rewelacyjny i pewnie w smaku tak samo pyszny jak i jego wygląd. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  26. pychota Anoushko, pychota! Upieklam i tak jak w pierwszej chwili, mialam wrazenie, ze to bedzie przeboj i byl :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. ANDZIU,
    dziękuję :)

    KAROLCIU,
    to prawda, te pestki są niezwykle urokliwe :) Świetnie wyglądają też w sorbecie i kremach. Polecam!

    ASIEJO,
    ale mi miło :)

    SNIEZKO,
    w herbacie? Koniecznie muszę spróbować :)

    TILI,
    :*

    KROPUSIU,
    dziękuję :)

    BASIU,
    bardzo się cieszę, że w końcu Ci się udało dostać owoce passiflory :) No i że przede wszystkim ciasto smakowało :)

    OdpowiedzUsuń
  28. GE-NIAL-NE.

    Zaskoczylam tym ciastem moja tesciowa, a wiez mi, niewiele ja w kwestii gotowania moze jeszcze zaskoczyc;) Dziekuje dziekuje. Chcialabym wreszcie moc znalezc czas zeby sprobowac jesczze inne przepisy z Twojego bloga. Pozdrwiam wiosennie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, skoro nawet teściowa doceniła, to musiało faktycznie być dobre ;)
      Bardzo mnie to cieszy!

      Ja zaraz idę robić swoje.
      Mam straszną ochotę na coś kwaśnego ;)

      Usuń
  29. Odpowiedzi
    1. Helene, merci :)
      Tu trouvera ici la recette en français http://anoushkaencuisine.blogspot.com/2009/10/cake-au-citron-et-sauce-de-fruits-de-la.html
      Bon WE!

      Usuń