Jak tylko zauważę nowy miesięcznik kulinarny na półce sprzedawcy gazet, usiłuję przemówić sobie do rozsądku: «chyba jednak nie kupisz kolejnego czasopisma, tylko dlatego, że wpadł ci w oko jeden przepis!» albo «strasznie drogi! za cenę 3 takich magazynów, mogłabyś sobie kupić fajną książkę!» jeśli, pomimo moich wysiłków, ochota na posiadania kolejnego kilograma makulatury nie daje się przepędzić, dodaję «przecież nigdy nie wykorzystujesz żadnego z tych przepisów!»
Wszystko to najszczersza prawda… Pomimo tego na początku każdego miesiąca zaglądam do kiosku, żeby pomyszkować w świeżej dostawie czasopism. 9 razy na 10 wychodzę z jedym pod pachą... no dobrze, czasami nawet dwoma ;-)
Tym razem kupiłam Elle à table, w której zainteresowało mnie kilka przepisów, a w szczególności ten z tapioką i malinami: Tapioca au lait de coco et fruits rouges. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym go nie zmodyfikowała. Oto, co z tego wyszło:
Tym razem kupiłam Elle à table, w której zainteresowało mnie kilka przepisów, a w szczególności ten z tapioką i malinami: Tapioca au lait de coco et fruits rouges. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym go nie zmodyfikowała. Oto, co z tego wyszło:
Porcja dla 2 osób:
150 g mrożonych malin
150 ml mleka kokosowego
100 ml mleka
50 g tapioki
50 g cukru
sok oraz otarta skórka z jednej cytryny
Przygotowanie:
Maliny wymieszać z 20 gram cukru oraz sokiem cytrynowym. Smażyć je na wolnym ogniu przez około 10-15 minut, aż konsystencją będzie przypominać rzadką konfiturę. Zdjąć z ognia i zostawić do ostygnięcia.
W tym czasie ugotować tapiokę we wrzącej wodzie (3-4 minuty). Odcedzić.
W garnku podgrzać mleko, mleko kokosowe, pozostałą ilość cukru, skórkę z cytryny oraz ugotowaną tapiokę. Gotować na wolnym ogniu, bez przerwy mieszając do momentu, aż tapioka stanie się całkowicie przezroczysta. Odstawić na bok do ostygnięcia. Maliny przełożyć po połowie do dwóch niskich szklanek i przykryć je kremem z tapioki. Wstawić do lodówki na minimum godzinę. Przed podanie udekorować mrożonymi malinami i paseczkami cytryny.
W tym czasie ugotować tapiokę we wrzącej wodzie (3-4 minuty). Odcedzić.
W garnku podgrzać mleko, mleko kokosowe, pozostałą ilość cukru, skórkę z cytryny oraz ugotowaną tapiokę. Gotować na wolnym ogniu, bez przerwy mieszając do momentu, aż tapioka stanie się całkowicie przezroczysta. Odstawić na bok do ostygnięcia. Maliny przełożyć po połowie do dwóch niskich szklanek i przykryć je kremem z tapioki. Wstawić do lodówki na minimum godzinę. Przed podanie udekorować mrożonymi malinami i paseczkami cytryny.
Moje trzy grosze:
Bardzo nam się spodobała tekstura kremu z malutkimi kuleczkami tapioki rozpuszczającymi się na języku oraz połączenie smaku malin z kokosem i cytryną.
Jeżeli chodzi o mnie, to znacznie mniej przypadła mi do gustu konsystencja, jaką nadała tapioka (bo to chyba ona jest za to odpowiedzialna) mleku, które stało się grudkowate. Choć teraz przyszło mi do głowy, że być może odpowiedzialna jest za to skórka z cytryny, a nie tapioka...
W każdym bądź razie nie zamierzam się poddać i kontynuować eksperymenty z tapioką, która bardzo mnie zaintrygowała :)
Smacznego!
RECETTE EN FRANÇAIS: Crème de tapioca-coco à la compote des framboises
A ja ostatnio też nabyłam worek tapioki i zastanawiałam się jak ją przyrządzić :) Może skorzystam z Twojej inspiracji, bo wygląda bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńAleż to musi być pyszne!!! Szkoda, tylko, że tapioka taka trudno dostępna jest:(
OdpowiedzUsuńKomarko, ciekawa jestem jak Ci będzie smakować tapioka i czy też będziesz miała ten sam "problem" z konsystencja deseru:)
OdpowiedzUsuńKarolciu, myślę, że powinnaś pytać w sklepach ze zdrowa żywnością. Tutaj tylko w takich miejsca tapioka jest dostępna. Powodzenia :)
piekne zdjecie! tez dzisiaj ogladalam ten przepis w Elle :)
OdpowiedzUsuńA ja bym już chciała świeże maliny... i truskawki, poziomki i arbuza... :)
OdpowiedzUsuńKuchareczko, ja też, ale jeszcze musimy poczekać :)
OdpowiedzUsuńW sobotę na targu widziałam truskawki, piękne, czerwone, pachnące... spróbowałam jedną... ZERO smaku:(
Zastanawiałam się potem, dlaczego byłam rozczarowana, przecież niczego innego nie można było się po nich spodziewać...
Zabieram sie za tapiokę już od paru miesięcy. Twój deser wygląda bardzo smakowicie :-)
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńPodchodziłam do tapioki wiele razy w sklepach z orientalną żywnością i jakoś ani razu się na tą nowość, jak dla mnie, nie zdecydowałam. Teraz żałuję, bo mam mrożone maliny i świeże truskawki! Pozostaje mi na cito udać się na zakupy w sieci i naprawić swój błąd!
Piękny deser.
Pozdrawiam Olga Smile